Ireneusz Mamrot: Nie będzie jak w amerykańskim filmie

Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot
Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot

- To, że klub obchodzi stulecie nie gwarantuje zdobycia mistrzostwa. Trzeba walczyć, grać jak najlepiej i tyle. To możemy zadeklarować, ale poza tym już niczego nie obiecamy - mówi WP SportoweFakty Ireneusz Mamrot.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Czuje pan już głód rywalizacji?

Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii Białystok: Tak. Był czas żeby odpocząć i się zresetować, dzięki czemu teraz inaczej się pracuje. Zawodnicy ciężko trenują po to, by grać mecze ligowe, a dla trenerów nadchodzi czas większego stresu. Ale taka adrenalina jest wpisana w nasz zawód i gdy nie ma jej przez dłuższy czas, to zaczyna jej trochę brakować. Dlatego wszyscy cieszymy się, że sezon już się zaczyna.

Przygotowania do niego były inne niż dotychczas.

Na pewno były dłuższe niż zawsze i to mnie cieszy. Dzięki temu można było trochę więcej popracować. I nie mówię tu tylko o aspekcie fizycznym, ale też taktycznym. Ponadto niektórzy zawodnicy doszli do nas dość późno i ten dodatkowy czas na pewno się przyda, bo gdybyśmy grali w europejskich pucharach, to pewnie byłoby im ciężej pomagać nam swoją grą od początku sezonu.

Zawodnikom nie ułatwiały zadania kontuzje, których było naprawdę sporo.

Tak, ale trzeba przy tym zaznaczyć, że każda z nich była inna. Uraz Ivana Runje ciągnie się jeszcze od poprzedniego sezonu, choć na szczęście jest już trochę lepiej. Co prawda brakuje mu treningu z drużyną, ale cieszy, że już coraz więcej biega. Ból kolana u Bartka Kwietnia także pojawiał się już podczas ostatnich rozgrywek, a teraz, przy mocniejszych treningach, odezwało się ono ponownie, więc można powiedzieć, że to sprawa przeciążeniowa. Sytuacja tych dwóch graczy martwiła nas najbardziej, bo u Tarasa Romanczuka, Marko Poletanovicia czy Martina Kostala były to drobniejsze problemy, a ich pauzy trwały tylko po kilka dni i obecnie już trenują.

ZOBACZ WIDEO: Wielki projekt Lewandowskiego. "Chciałbym, żeby pierwszy taki obiekt ruszył za dwa - trzy lata"

Kilkanaście ostatnich dni spędziliście na treningach w nowej bazie. Jak oceni pan tę przeprowadzkę z perspektywy kilku tygodni?

Wiadomo, że jest to zupełnie co innego niż Pogorzałki. Oczywiście nie w sensie samego treningu, bo przecież robimy to samo, ale też widać, iż wygląda to nieco inaczej. Chociaż osoby odpowiedzialne za murawę robiły tam wszystko, by była ona w dobrym stanie, to ta tutaj jest nieporównywalna, a dzięki temu ćwiczenia mają lepszą jakość. To pierwsza rzecz, z której jesteśmy zadowoleni. Druga to, że zawodnicy mogą spędzić w ośrodku więcej godzin, bo mają w nim wszystko czego im potrzeba. Chociażby warunki socjalne są na bardzo dobrym poziomie, siłownia jest na miejscu itd.

Czytaj także: Jagiellonia otworzyła nowy ośrodek treningowy

Możemy się jeszcze spodziewać jakichś transferów do Jagiellonii?

Jeśli tylko zdrowie będzie dopisywać zawodnikom i nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to kadrę pierwszej drużyny można już uznać za zamkniętą.

Udało się pozyskać graczy na wszystkie pozycje, które chciał pan wzmocnić. Domyślam się, że jest pan zadowolony z przebiegu okienka transferowego.

Na papierze wszystko wygląda dobrze, ale zweryfikuje to liga. Nie ma co ukrywać, że ci nowi potrzebują jeszcze trochę czasu, by odpowiednio wkomponować się w zespół. Fizycznie nie ma problemu, ale muszą pobyć w tej drużynie, by dobrze w niej funkcjonować. Najwcześniej przyszedł Juan Camara, więc jemu jest łatwiej. Z kolei Tomas Prikryl i Ognjen Mudrinski dołączyli do nas już po zgrupowaniu w Kępie i im jest najtrudniej, ale z każdym dniem nabierają więcej zrozumienia. Warto też zaznaczyć, że odeszło od nas znacznie mniej graczy niż pół roku temu i z tego jesteśmy zadowoleni. Wiadomo, że nie jest idealnie, ale nie można narzekać skoro opuścili nas tylko Marian Kelemen oraz Arvydas Novikovas. Oczywiście ten drugi jest dużą stratą, ale udało się pozyskać zawodników na jego miejsce. I to aż dwóch, więc nie jest to nawet 1:1.

Kilkanaście dni temu napisałem tekst, że strata Novikovasa i jego zastąpienie będzie pana najtrudniejszym zadaniem podczas pracy w Białymstoku. Podziela pan tę opinię?

Czytaj więcej: Odejście Novikovasa to największe wyzwanie Mamrota w Jagiellonii (komentarz) 

Nie będę ukrywał, że byłem dużym zwolennikiem jego umiejętności. Już na pierwszym moim treningu w Jagiellonii zobaczyłem, że ma ogromny potencjał, co było zresztą później widać w liczbach - przez moją dwuletnią kadencję miał przecież największą liczbę goli i asyst. Był bardzo pożyteczny dla zespołu, a ponadto zdarzały się mecze, w których dzięki swojej indywidualnej grze potrafił rozstrzygnąć ich losy. Jedynie ta ostatnia wiosna była nieco słabsza z powodu kontuzji barku i innych perypetii. Niemniej nie ma sensu się rozwodzić nad jego tematem, bo wybrał ofertę Legii, a ja muszę to zaakceptować i wolę skupić się na zawodnikach, którzy tu są.

Kibiców najbardziej interesował temat pozyskania napastnika, a tam działo się sporo: długie negocjacje z Airamem Cabrerą, później Kristian Opseth, który był już nawet w Białymstoku, ale ostatecznie musiał wracać do Turcji i w końcu transfer Mudrinskiego. Jak to wszystko na pana działało?

Na pewne rzeczy nie mieliśmy wpływu, więc spokojnie pracowaliśmy i czekaliśmy na rozwiązanie sytuacji. Wiadomo, że idealnie byłoby gdyby "Ogień" był z nami już na zgrupowaniu, ale najważniejsze, że w ogóle do nas trafił. W pewnym momencie te negocjacje były już zaawansowane, ale jako że nie był to wolny transfer, więc musiało to trochę dłużej potrwać.

Widać, że Mudrinski może liczyć na duże wsparcie kibiców, bo już podczas sparingu z Atlantasem dostał od nich owację. Na przeciwnym biegunie jest zaś Krsevan Santini z uwagi na to, że może zająć miejsce Grzegorza Sandomierskiego.

Staram się rozumieć kibiców, ale moim zdaniem w tym przypadku trochę za bardzo górę biorą emocje. Pamiętajmy, że Grzesiek trafił do nas rok temu po okresie, w którym nie grał za dużo, ale mógł liczyć na większe zaufanie, bo jest stąd. Teraz ludzie też podchodzą do całej sytuacji na podobnej zasadzie. Przecież Krsevana jeszcze nie widzieli, a już wydali opinię. Tak nie powinno być! Trzeba dać komuś szansę, nie można skreślać na samym starcie. Wierzymy jednak w to, że on mimo wszystko pomoże drużynie i obroni się swoją postawą.

Pytanie czy przebije się do pierwszego składu, bo konkurencja jest dość spora. Młodzi Damian Węglarz oraz Hubert Gostomski podjęli rękawice w starciu z bardziej doświadczonymi i w efekcie ma pan teraz spory ból głowy.

Tak, jak najbardziej. Rywalizacja między nimi trwa cały czas i na razie nikt jej zdecydowanie nie wygrywa, bo na treningach wszyscy prezentują zbliżony poziom. Dzień przed pierwszym meczem poinformujemy ich o decyzji kto będzie bronił na początku rozgrywek, a przy wyborze będziemy musieli opierać się głównie na tym, co widzimy na zajęciach, ponieważ w sparingach nie mieli za dużo pracy.

NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN. O TYM DLACZEGO JAGIELLONIA NIE POZYSKAŁA ŻADNEGO POLAKA, A TAKŻE DOWIESZ SIĘ CO MAMROT SĄDZI O KONTROWERSYJNEJ WYPOWIEDZI IVANA RUNJE
[nextpage]

Wygląda jednak na to, że największy kłopot będzie pan mieć z tzw. "młodzieżowcem", bo w kadrze Jagiellonii brakuje młodych i zarazem ogranych zawodników.

To fakt. Są drużyny, gdzie ci młodzi już wcześniej sporo występowali i dzięki temu one mają taki handicap przed obecnym sezonem. Ale ja wierzę, że nasi gracze również podołają zadaniu i nie będzie to odczuwalne. Jakieś doświadczenie posiadają Patryk Klimala i Przemysław Mystkowski, bo w Ekstraklasie już trochę pograli. Jeśli zaś chodzi o pozostałych, to tych minut nie mają za wiele - wręcz prawie wcale - ale wszystko przed nimi. Przepis dał im wszystkim dużą szansę, a tylko od nich zależy czy ją wykorzystają. Muszą zrobić wszystko, by tak się stało.

Wielu z nich będzie mogło ogrywać się w drużynie rezerw, która wraca, w czym podobno ma pan swój udział.

Zależało mi na tym żeby one były, bo wiemy jak piłkarzom potrzebny jest rytm meczowy. Trening wyrównawczy nigdy nie zastąpi rozegranego spotkania. Ponadto ważne jest to, że ten zespół ma grać podobnie do nas: tym samym ustawieniem, podobnymi założeniami w defensywie i ofensywie. Mieliśmy już zebranie z pozostałymi trenerami w tej sprawie i jesteśmy zgodni, że trzeba to ujednolicać. Chcielibyśmy, by w tym sezonie udało się awansować wyżej, ponieważ potrzebne byłoby nam zaplecze w III lidze. Nie będzie jednak o to łatwo, gdyż każdy będzie się na nas spinał. Wiadomo jak to jest - Jagiellonia to Jagiellonia. Szczególnie dla drużyn z mniejszych miejscowości będą to duże wydarzenia, ale to dobrze, bo nasi gracze będą musieli nie raz mocno powalczyć. A my na pewno będziemy obserwować ich na bieżąco.

Rozważa pan wdrożenie nowego ustawienia, np. klasycznego 4-4-2 lub tzw. "diamentu"?

4-4-2 jest znacznie bardziej prawdopodobne, bo próbowaliśmy już tego w sparingach. Ponadto mamy w nim kilka opcji - mogą grać w nim ze sobą Mudrinski i Bartosz Bida lub Mudrinski i Patryk Klimala, a nawet Bida i Klimala. Nie ma więc co ukrywać, że bierzemy go pod uwagę.

W internecie można natrafić na żarty, że gdyby nie konieczność gry młodzieżowca, to w jedenastce Jagi nie byłoby co liczyć na choćby jednego Polaka.

Zobaczymy jak to będzie wyglądać. Na pewno nie jest tak, że stawiamy tylko na obcokrajowców i szukamy piłkarzy jedynie za granicą. Wręcz przeciwnie. Zależy nam na rodzimych zawodnikach, ale sytuacja nie jest prosta, bo ich ceny są z reguły dużo wyższe niż zagranicznych. Sam zresztą się o tym przekonałem, bo chciałem ściągnąć do klubu dwóch Polaków, ale to się nie udało. Patrząc jednak na transfery w całej Ekstraklasie, to można zauważyć, że taka jest teraz ogólna tendencja, bo zdecydowana większość drużyn pozyskuje głównie obcokrajowców. Chyba tylko Wisła Płock poszła tego lata inną drogą.

Na stulecie klubu kibice oczekują mistrzostwa Polski, a zainteresowanie drużyną wydaje się nieco większe. Chociaż kuriozalna sytuacja podczas sparingu z Atlantasem sprawiła jednak, że sporo z nich się odwróciło.

Myślę, że w klubie każdy zdaje sobie sprawę z błędu. Zresztą naprawdę bardzo mocno pracuje się nad tym, by naprawić to wszystko. Niestety, czasu się nie cofnie. Wiem jednak, że w niedzielę pracownicy siedzieli do późnych godzin i odpisywali na setki e-maili, bo chcą jakoś zrekompensować wpadkę. My zaś jako zawodnicy i trenerzy nie mieliśmy na to wpływu, więc mamy nadzieję, że kibice się od nas nie odwrócą, a sami swoją grą ich dodatkowo zachęcimy, by wrócili na stadion.

Czuje pan presję związaną z tym stuleciem?

Jeśli chodzi o mnie, to na pewno muszę zachować spokój. Oczywiście zdaję sobie sprawę jakie są oczekiwania, ale nie da się zaplanować wszystkiego - nie będzie tak jak w amerykańskim filmie, czyli 100 proc. pewności co do dobrego zakończenia. To, że klub obchodzi stulecie nie gwarantuje zdobycia mistrzostwa. Trzeba walczyć, grać jak najlepiej i tyle. To możemy zadeklarować, ale poza tym już niczego nie obiecamy. Trochę się zapomina, że są jeszcze inne silne drużyny, które są przed nami np. budżetowo: Legia Warszawa, Lech Poznań czy nawet Lechia Gdańsk. Ponadto Pogoń Szczecin oraz Cracovia mają porównywalne finanse i mocne zespoły, a jest jeszcze m.in. broniący tytułu Piast Gliwice. Nie brakuje konkurencji i trzeba sobie z tego zdawać sprawę.

Ivan Runje ostudził zapędy kibiców w wypowiedzi dla "Kuriera Porannego", m.in. mówiąc, że nawet o awans do najlepszej "8" może być trudno.

Ivan wyraził własne zdanie i tyle. Może tylko niepotrzebnie odnosił się do transferów, bo tego nie powinien oceniać. Nie chcę jednak zbytnio komentować tej wypowiedzi, choć myślę, że w ten sposób chciał też podkreślić, iż ta walka o mistrzostwo wcale nie jest taka prosta i zarazem zdjąć trochę presji z drużyny.

Zgadza się pan z twierdzeniem, że wiele może zależeć od startu sezonu?

Nie, absolutnie. Arka Gdynia ma mocną drużynę. Jasne, kilku ofensywnych graczy z niej odeszło, ale z drugiej strony ich defensywa jest bardzo stabilna i mówię tu nie tylko o czwórce obrońców, lecz również o środku pomocy. To na pewno będzie więc trudny przeciwnik, szczególnie że zagramy na wyjeździe. Później mamy zaś u siebie Raków Częstochowa, który już w Pucharze Polski pokazał, że jest bardzo groźny, a w sparingach też idzie im naprawdę nieźle. Kolejne są wyjazdy do Lubina i Gdańska itd. Nie ma co szukać lepszych i gorszych kolejek - terminarz jest taki sam dla wszystkich. Szczególnie, że w naszej lidze każdy może wygrać z każdym.

Źródło artykułu: