Damian Węglarz: Trzeba mieć sporo pokory
- To utrzymanie smakuje lepiej niż jakiś awans - mówi Damian Węglarz w rozmowie z WP SportoweFakty. To bramkarz, który latem wróci z Wigier Suwałki do Jagiellonii Białystok. - Mam nadzieję, że dostanę szansę. Na to właśnie będę pracował - podkreśla.
Damian Węglarz, bramkarz Jagiellonii Białystok na wypożyczeniu w Wigrach: Szczerze przyznam, że w szkole nie byłem dobry z matematyki, więc tym bardziej się cieszę, że ją obaliliśmy naszym utrzymaniem. Wiedzieliśmy że sytuacja nie będzie łatwa i nawet większość miejscowych kibiców w nas nie wierzy. Nie można się im jednak dziwić, zresztą sami sobie to zgotowaliśmy, zawalając wcześniejsze mecze. Tak naprawdę po porażce z Sandecją Nowy Sącz wydawało się, że zostaliśmy już pogrzebani, ale zwycięstwo z Puszczą Niepołomice dało jeszcze jakąś nadzieję.
I w Częstochowie stał się cud.
Pokonaliśmy Raków jako jedyni na ich stadionie, więc można tak powiedzieć. Jeszcze przed wyjazdem trener powtarzał nam, że mamy tam zagrać po prostu o swój honor. Udało się i utrzymanie trzeba uznać za taki mały sukces. Wynagrodziło nam to cały sezon, bo nie było łatwo. Rzadko zdarza się mieć przeciwko sobie 11 rzutów karnych, z których wydaje mi się, że niektóre były kontrowersyjne. Na końcu jednak rachunek się wyrównał i to jest najważniejsze.
Ten ostatni rok był trochę szalony dla Wigier. Zaczęło się od doniesień o kłopotach finansowych drużyny.
Oczywiście, klub nie jest jakimś potentatem finansowym, ale niektóre rzeczy były wyolbrzymione. Zarząd i ludzie z klubu robili naprawdę wiele abyśmy myśleli tylko o grze. Zawsze było płacone na czas, a ponadto nie było problemów z innymi rzeczami. Przykład pierwszy z brzegu: mieliśmy organizowane posiłki po treningu. Nie można więc powiedzieć złego słowa.
ZOBACZ WIDEO Joel Valencia piłkarzem sezonu Lotto Ekstraklasy. "Nagrody są zasługą wszystkich kolegów"W trakcie rozgrywek trzy roszady na stanowisku trenera - też rzecz nieczęsta.
Mieliśmy ich aż trzech, ale każdy nam coś dał. U Kamila Sochy prezentowaliśmy dość fajny styl, gdzie zaczynaliśmy akcje począwszy ode mnie i budowaliśmy je powoli. Ten szkoleniowiec uczył nas gry pod presją, krótkimi podaniami i nieźle to wychodziło. Problem był tylko przy stałych fragmentach gry, z których traciliśmy sporo bramek. Później był Ariel Jakubowski i wszystko trochę inaczej poukładał, skorygował u nas błędy techniczne. Pod koniec sezonu przyszedł zaś Mirosław Smyła i tchnął w nas wiarę. Nie robił żadnych radykalnych zmian, bo przecież zostało już tylko 7 kolejek. Zmotywował nas jednak odpowiednio, zaczęliśmy fajnie punktować i w sumie to utrzymanie smakuje chyba nawet lepiej niż jakiś awans.
Czytaj także: Mirosław Smyła cudem uratował I ligę i odszedł z Wigier
Do pozytywnego zakończenia poprowadziła was też atmosfera?
Na pewno. Mieliśmy taką rodzinną atmosferę, dużo spotykaliśmy się ze sobą po treningach. To wszystko nas scaliło. W większości drużyn wyniki idą za atmosferą, chociaż z drugiej strony u nas nie było z tym kłopotu przez cały czas, a jednak coś w pewnym momencie nie szło. Warto również podkreślić, że w zespole było sporo młodych chłopaków nastawionych na progres swoich umiejętności i widać było, że udało im się go zrobić.
@wigry_suwalki pic.twitter.com/BwnHiPbACp
— Damian Węglarz (@D_Weglarz96) May 18, 2019
Pan jest jednym z nich.
Ja cieszę się przede wszystkim, że rozegrałem niemal cały sezon. Tylko na końcówkę wypadłem, bo najpierw pauzowałem za kartki, a później złapałem lekki uraz. Ale byłem z tą drużyną do końca, mimo tej kontuzji bardzo chciałem jeździć na mecze. Ten ostatni niezwykle przeżywałem, bo wiedziałem, że z ławki rezerwowych nie mogę pomóc.