Piłkarz Bundesligi upił się, żeby wymusić transfer. To nie pierwszy taki jego "numer"

Getty Images / Etsuo Hara / Na zdjęciu: Martin Hinteregger
Getty Images / Etsuo Hara / Na zdjęciu: Martin Hinteregger

Martin Hinteregger, zawodnik Augsburga, robi wszystko, żeby odejść z klubu. Jego prowokacje nie przynosiły skutku, więc w mediach pokazał się filmik.

Piłkarze starają się wymusić transfer na wiele sposobów. Portal 11freunde.de opisuje przypadek Martin Hintereggera, 26-letniego obrońcy Augsburga. Piłkarz - zdaniem niemieckich mediów - ma plan, jak zmienić zespół.

Austriak występował ostanie pół roku w Eintrachcie Frankfurt, dokąd był wypożyczony. Przygoda z tym klubem jednak się skończyła i piłkarz wrócił do Augsburga, gdzie podobno robi wszystko, żeby odejść.

Piłkarz przyznał, że chce występował w Frankfurcie. Potem było trochę prowokacji: z torbą Eintrachtu udał się na obóz Augsburga czy niechęć do zrobienia wspólnego zdjęcia z kolegami, bowiem cały czas uznaje, że wkrótce go już tam nie będzie.

ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga: Dramatyczna kontuzja Kamińskiego. VfB Stuttgart pokonał Hannover [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

To nie wszystko. Hinteregger wytatuował sobie jakiegoś sumeryjskiego władcę na przedramieniu, choć wiedział że tatuaże są zabronione w Augsburgu, ze względu na ryzyko infekcji. Doszedł do tego "przeciek" - w mediach społecznościowych pojawił się film, na którym widać pijanego piłkarza.

Dziennikarze spekulują, że był to celowy zabieg mający przyspieszyć transfer, a wojna między Augsburgiem a piłkarzem trwać będzie do skutku, czyli odejścia zawodnika. Wszyscy podkreślają jego sportową wartość, ale dodają przy tym o zachowaniu niegodnym profesjonalnego zawodnika. Manuel Baum, trener Augsburga, powiedział w styczniu: - Nie powiem o nim nic negatywnego. Pozytywnego także.

Eintracht daje 10 mln euro, Augsburg chce za swojego krnąbrnego piłkarza co najmniej 5 mln więcej. Na razie obie strony są dalekie od porozumienia.

CZYTAJ TAKŻE Transfery. Klubowe zdjęcie Bayernu dopiero we wrześniu. Powodem Leroy Sane?

Źródło artykułu: