PKO Ekstraklasa. Wisła Kraków - ŁKS Łódź. Pewny triumf Białej Gwiazdy. Surowa lekcja futbolu dla beniaminka

Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków
Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków

W meczu otwarcia 5. kolejki PKO Ekstraklasy Wisła Kraków rozbiła przed własną publicznością Łódzki Klub Sportowy 4:0. Łodzianie nie wygrali przy Reymonta 22 już od ćwierć wieku. Także dla Kazimierza Moskala to adres przeklęty.

Mecz Wisły z ŁKS-em miał być dobrą reklamą PKO Ekstraklasy i pod tym względem spotkanie nie rozczarowało. Gra była otwarta z obu stron, kibice zobaczyli cztery gole, w tym trzy takie, które mogłyby być ozdobą każdej ligi w Europie, i efektowne parady bramkarzy. Ale ten, kto spodziewał się pokazu tzw. "krakowskiej piłki", którą hołubią Maciej Stolarczyk i Kazimierz Moskal, mógł czuć niedosyt.

Cieszyli się tylko kibice gospodarzy, którzy udzielili beniaminkowi surowej lekcji wyrachowanej, ekstraklasowej piłki. ŁKS od początku sezonu jest chwalony za kulturę gry i cierpliwe budowanie akcji, ale w Krakowie jego atak pozycyjny był wyjątkowo nieefektywny. W pierwszej połowie łodzianie zagrozili bramce Wisły tylko raz i to po kontrze. W 5. minucie szybką akcję po przechwycie w środku pola groźnym strzałem wykończył Jan Grzesik, ale Michał Buchalik był na posterunku.

Drużyna trenera Stolarczyka też lubi dominować, ale w pierwszej połowie z premedytacją oddała ŁKS-owi inicjatywę, by rywal musiał kreować grę na małej przestrzeni i nie miał miejsca do dalszych kontr. Krakowianie kompletnie zneutralizowali łodzian, a kiedy sami w końcu ruszyli to ataku, to bardzo konkretnie. W 23. minucie Vukan Savicević dośrodkował z lewej strony w pole karne do Pawła Brożka, który uprzedził przy piłce Artura Bogusza i zagłówkował w kierunku bramki Michała Kołby. Futbolówka odbiła się jeszcze od obrońcy ŁKS-u, co zmyliło Kołbę i Wisła prowadziła 1:0.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wtargnął na murawę i... ośmieszył się. Kuriozalne sceny podczas meczu

Bogusz nie ma ostatnio szczęścia do interwencji. Przed tygodniem to po jego samobójczym zagraniu łodzianie przegrali z Piastem Gliwice (0:1), a teraz znów był w złym miejscu w złym czasie. A Brożek strzelił gola już w 16. sezonie ekstraklasy. Od rozgrywek 2003/2004 trafiał w każdych, w których brał udział - od stycznia 2011 do czerwca 2013 nie występował w Wiśle.

ŁKS bił głową w mur, nie mając pomysłu na zagrożenie Wiśle, a gospodarze tuż przed przerwą podwyższyli prowadzenie. Po centrze Macieja Sadloka z rzutu rożnego głową piłkę do bramki Kołby skierował David Niepsuj. Obrońca Białej Gwiazdy uczcił tym samym 24. urodziny, które obchodził w piątek.

Goście mogli wrócić do gry już w 40. sekundzie drugiej połowy. Tuż po zmianie stron przeprowadzili kontrę lewym skrzydłem, w której końcowej fazie Bartosz Wolski wycofał piłkę do Ramireza, ale Buchalik szybko zszedł do parteru i w dobrym stylu obronił uderzenie Hiszpana. W odpowiedzi słupek bramki Kołby strzałem z 10 metrów ostemplował Rafał Boguski.

Łodzianie mieli problem z kreowaniem sytuacji, więc zaczęli ostrzeliwać bramkę Buchalika z dystansu. Golkiper Wisły nie dał się zaskoczyć Grzesikowi i Ramirezowi, a w 61. minucie Savicević pokazał rywalom, jak uderzać z dystansu. Po centrze Jakuba Błaszczykowskiego Jan Sobociński wybił piłkę przed pole karne, gdzie dopadł do niej reprezentant Czarnogóry i huknął tak, że Kołba nie miał szans na interwencję.

Trener Stolarczyk miał w piątek dobre wyczucie, jeśli chodzi o zmiany. Błaszczykowski miał udział przy bramce już w pierwszej akcji po wejściu na boisko. Dwadzieścia minut później natomiast niewiele brakło, by przy pierwszym kontakcie z piłką swojego premierowego gola w ekstraklasie strzelił Aleksander Buksa. 16-latek przed polem karnym oderwał się od Sobocińskiego i uderzył w kierunku dalszego roku, ale jedynie obił słupek bramki Kołby.

Przy bramce Savicevicia Błaszczykowski czystej asysty nie zaliczył, ale w doliczonym czasie gry idealnie dorzucił piłkę do Brożka, który efektownym "szczupakiem" ustalił wynik meczu na 4:0. Warto wspomnieć, że bramkową akcję odbiorem piłki i natychmiastowym podaniem piętą do Błaszczykowskiego zainicjował Savicević. On i Brożek muszą podzielić się mianem piłkarza meczu.

Wisła z ŁKS-em w końcu zagrała jak na najskuteczniejszą drużynę minionego sezonu przystało. Patrząc w piątek na jej grę, aż trudno było uwierzyć, że w czterech poprzednich meczach krakowianie strzelili tylko jednego gola. Łodzianie natomiast doznali trzeciej porażki z rzędu i po zakończeniu innych spotkań 5. kolejki mogą nawet wylądować w strefie spadkowej.

Dla ŁKS-u i trenera Moskala Reymonta 22 to adres przeklęty. Łodzianie nie wygrali na stadionie Wisły już od 15 czerwca 1994 roku. Od tego czasu gościli w Krakowie dziewięć razy i doznali sześciu porażek, a trzy mecze zremisowali. Natomiast Moskal, który jest jedną z legend Białej Gwiazdy, jako trener innych zespołów jeszcze nie zdobył przy Reymonta 22 ani jednego punktu. Przegrał tu z Pogonią Szczecin (0:4, 1:2) i przegrał teraz z ŁKS-em.

Wisła Kraków - ŁKS Łódź 4:0 (2:0)
1:0 - Brożek 23'
2:0 - Niepsuj 44'
3:0 - Savicević 61'
4:0 - Brożek 90+1'

Składy:

Wisła: Michał Buchalik - David Niepsuj, Lukas Klemenz (46' Marcin Wasilewski), Rafał Janicki, Maciej Sadlok - Rafał Boguski, Vukan Savicević, Jean Carlo Silva, Chuca (60' Jakub Błaszczykowski) - Kamil Wojtkowski (77' Aleksander Buksa) - Paweł Brożek.

ŁKS: Michał Kołba - Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Artur Bogusz - Bartłomiej Kalinkowski, Bartosz Wolski (71' Łukasz Piątek) - Pirulo (63' Patryk Bryła), Ricardo Guima, Dani Ramiez - Łukasz Sekulski (83' Rafał Kujawa).

Żółte kartki: Niepsuj, Buksa (Wisła).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 17 045.

Źródło artykułu: