PKO Ekstraklasa. ŁKS Łódź - Legia Warszawa: ligowy klasyk z historią w tle

Newspix / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
Newspix / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Na taki mecz kibice w Łodzi czekali odkąd tylko stało się jasne, że ŁKS zagra w PKO Ekstraklasie. Spotkanie z Legią Warszawa jest jednym z tych, obok którego kibice z centrum Polski nie mogą przejść obojętnie.

W XXI wieku ełkaesiacy pokonali drużynę ze stolicy tylko raz. Miało to miejsce w sezonie 2006/2007, jeszcze na starym stadionie przy al. Unii. Gola na wagę trzech punktów zdobył wówczas z rzutu karnego Rafał Niżnik, czyli członek złotej drużyny ŁKS-u z 1998 roku. W mistrzowskim sezonie łodzianie wygrali z Legią 3:0, m.in. także po jego trafieniu.

Czytaj też: Marek Saganowski wyjaśnił, dlaczego gra Kulenović

- Na pewno jest to najlepiej pamiętana przez wszystkich bramka, choć dla mnie osobiście największą wartość miały dwa trafienia w spotkaniu ze Stomilem Olsztyn, które wygraliśmy 3:1. To był mecz u siebie przed wspomnianym bojem z Legią. Pamiętam, że Mirek Trzeciak otworzył wynik, a ja szybko po nim dwa razy poprawiłem i po pół godzinie gry prowadziliśmy już 3:0. Choć tak naprawdę każdego gola, który przyczyniał się do sukcesu ŁKS-u, wspominam bardzo miło - opowiadał w wywiadzie dla klubowej strony internetowej były napastnik biało-czerwono-białych.

Już wtedy spotkania z Wojskowymi wzbudzały niemałe emocje nie tylko na boisku, ale także na trybunach oraz w mediach, które w Łodzi żyły tym tematem długo.

ZOBACZ WIDEO 2. Bundesliga: Bez goli w meczu na szczycie. Podział punktów w meczu Erzgebirge - VfB [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Nikogo nie trzeba było mobilizować na takie spotkanie. O meczach ŁKS - Legia mówiło się już na kilka dni przed nimi i jeszcze zwykle kilka dni po nich. Nie odkryję Ameryki, gdy powiem, że Legia była dla nas przeciwnikiem ligowym numer dwa – po rywalu zza miedzy. Legia, nawet będąca w dołku, miała zawsze określoną markę i wzbudzała duże zainteresowanie - wspomina Niżnik.

Wynika to między innymi z nieustannej walki łódzko-warszawskiej, która na co dzień ma miejsce na wielu polach. Z drugiej strony mówi się przecież, że Łódź to "sypialnia stolicy", by na co dzień tysiące ludzi dojeżdżali tam do pracy.

Meczów ŁKS-u z Legią, które przeszły do historii jest mnóstwo. Jednak na uwagę zasługuje z pewnością pojedynek korespondencyjny pomiędzy tymi klubami w sezonie 1992/93, kiedy oba walczyły do samego końca o mistrzostwo Polski. W walce tej liczył się również Lech Poznań. W tabeli prowadziła ekipa z Warszawy, która miała tyle samo punktów co łodzianie. O kolejności decydował bilans bramkowy.

W ostatniej kolejce ŁKS podejmował Olimpię Poznań, a Legia grała z Wisłą w Krakowie. Spotkania rozgrywane były równolegle. Zespół z Łodzi swój mecz wygrał 7:1, a Wojskowi - 6:0, przy czym drużyny jakby "odpowiadały" sobie na strzelone bramki. Choć klubom nic nie udowodniono, PZPN postanowił zweryfikować wyniki tych spotkań jako walkowery dla Olimpii i Wisły, dzięki czemu mistrzem został Kolejorz. To wydarzenie przeszło do historii polskiej piłki jako "niedziela cudów".

W najnowszej historii meczów pomiędzy ŁKS-em i Legią ekipa z Łazienkowskiej wygrała sześć z siedmiu ligowych potyczek. Ostatni raz takie spotkanie miało miejsce 3 marca 2012 roku w Warszawie. Po golach Rafała Wolskiego i Michała Kucharczyka Legioniści wygrali 2:0.

Smaczku niedzielnemu spotkaniu dodaje fakt, że asystent trenera Aleksandar Vukovicia Marek Saganowski urodził się w Łodzi i jest wychowankiem ŁKS-u, z którym w 1998 roku sięgnął po mistrzostwo kraju. Do klubu wrócił jeszcze jako piłkarz w sezonie 2011/2012. Później jednak przeszedł do Legii, gdzie zakończył karierę.

Zobacz także: Dariusz Tuzimek: Vuković nie chce być zakładnikiem (felieton)

- Zawsze będzie sentyment. W Łodzi się urodziłem i tego się nie zmieni. Tam uczyłem się podstaw piłki nożnej, tam odnosiłem sukcesy - zaznaczył w "Magazynie sportowym" Polskiego Radia RDC.

Spotkanie ŁKS - Legia odbędzie się w niedzielę o 17:30. Transmitować je będzie Canal+

Komentarze (0)