Ełkaesiacy dopiero w 11. kolejce odnieśli pierwsze domowe zwycięstwo po powrocie do PKO Ekstraklasy. Jednocześnie pozwoliło ono przerwać serię ośmiu spotkań bez nawet jednego punktu. Łódzki zespół odetchnął z ulgą, bo spadało na niego coraz więcej krytyki.
Przeczytaj relację z meczu ŁKS Łódź - Korona Kielce
- Bardzo dobrze, że wygraliśmy. Potrzebowaliśmy tego po ośmiu porażkach. Każdy z nas wiedział, że to w końcu przyjdzie i tak się stało. W końcu też sprzyjało nam szczęście. Tym razem odwróciło się do nas i ta piłka chciała wpadać do sieci - skomentował Rafał Kujawa.
Drużyna przypominała tę, która pół roku temu w imponującym stylu wywalczyła awans z Fortuna I Ligi. Wówczas liczba podań, posiadanie piłki, liczba strzałów przekładały się też na zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Genoa - AC Milan: Piątek znów bez gola. Zszedł z boiska w przerwie meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Jak wygrywa się 4:1 i prowadzi grę, to wszystko wychodzi. Każde zagranie, każdy drybling chcąc nie chcąc się udaje. Sądzę, że pokazywaliśmy to przy bramce na 3:1, kiedy udało się zamienić na bramkę stały fragment gry - ocenił napastnik ŁKS Łódź.
Sam Kujawa w niedzielnym spotkaniu popisał się hat-trickiem. Przy pierwszej bramce także dopisało szczęście, bo piłka trafiła do niego po niefortunnej interwencji obrońcy Korony. Lecz gol numer trzy (a więc na 4:1) to już popis 31-letniego zawodnika. Przyjęcie piłki, drybling, ogranie dwóch rywali i piękny strzał z dystansu.
- To mój pierwszy hat-trick w karierze na tym poziomie. Czy było ćwiczone? Oczywiście, że tak. Cieszę się, że tym razem wpadło. Trudno jednak powiedzieć, czy to był mój najlepszy mecz w karierze. Wierzę, że wciąż jest on jeszcze przede mną - przyznał Kujawa nie ukrywając uśmiechu.
Zobacz też: Zbigniew Boniek pogratulował ŁKS-owi zwycięstwa
Odżyła także szatnia Łódzkiego Klubu Sportowego. Po raz pierwszy od dwóch miesięcy słychać w niej było okrzyki i śpiewy radości. To także było coś, za czym zawodnicy tęsknili.
- W szatni zawsze przy tych wynikach była radość, ale faktycznie dawno jej nie zaznaliśmy. Dotąd było budowanie atmosfery. Można powiedzieć, że dzięki tej ogromnej cierpliwości i wiary w powodzenie w końcu przyszedł ten dzień, w którym zdobyliśmy trzy punkty - zakończył.
Kolejna okazja na gole w PKO Ekstraklasie nadejdzie dopiero za dwa tygodnie, bo teraz czeka nas przerwa na mecze reprezentacji. A po niej ŁKS uda się do Zabrza na mecz z Górnikiem.