Końcówka poprzedniego sezonu rozbudziła nadzieje wszystkich ludzi związanych z Arką Gdynia. Drużyna znad morza w grupie spadkowej złapała rytm, ustabilizowała grę i co najważniejsze - utrzymała się w PKO Ekstraklasie. Cele na rozgrywki 2019/2020 miały być bardziej ambitne, lecz fatalny start oddalił żółto-niebieskich od górnej ósemki.
Brak zwycięstwa w pierwszych sześciu pojedynkach poprowadził gdynian na dno tabeli. Jacek Zieliński meczem z Górnikiem chciał zakończyć niechlubną serię. - Naszym celem jest zwycięstwo i tylko o tym marzymy. Wszystkie ręce i siły na pokład. Musimy ten mecz po prostu wygrać. Czekamy na to zwycięstwo jak na tlen. Jest nam bardzo potrzebne. Myślę, że jesteśmy w stanie zrealizować ten plan - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej.
Zobacz także: PKO Ekstraklasa. Arka - Górnik. Gdynianie chcą ścigać w tabeli inne zespoły. Styl jest nieważny, liczy się tylko wygrana
Lekiem na całe zło ma być transfer definitywny Marko Vejinovicia. Holenderski pomocnik jeszcze kilka miesięcy temu przebywał w Gdyni na zasadzie wypożyczenia i z marszu stał się wiodącą postacią w zespole. Arka zawdzięcza mu zachowanie ligowego bytu, gdyż w kluczowych momentach brał grę na swoje barki i strzelał ważne gole. 29-latek pojawił się w wyjściowym składzie i to była optymistyczna prognoza dla kibiców znad morza. Część z nich pewnie pojawiła się na stadionie chwilę po wyjściu ze słonecznej plaży. Sympatycy żółto-niebieskich czekali na dobry występ swoich ulubieńców, świetne rozpoczęcie weekendu oraz pierwszy ligowy triumf.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Carlitos odejdzie z Legii Warszawa? "Do końca tygodnia może się to wyjaśnić"
Znacznie lepsze nastroje panowały w Górniku. Zabrzanie sukcesywnie zdobywają punkty i przed pierwszym gwizdkiem sędziego Jarosława Przybyła zajmowali siódme miejsce w tabeli razem z Legią Warszawa. Obie drużyny uzbierały po dziesięć "oczek" i legitymowały się identycznym bilansem bramkowym. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że wicemistrzowie Polski rozegrali o jedno spotkanie mniej. Udane pierwsze kolejki tylko napędziły piłkarzy Marcina Brosza, którzy zamierzali udowodnić, że nie chcą spuszczać z tonu. Ostatnio w starciu z Koroną Kielce przełamał się Igor Angulo. Hiszpański golleador skutecznie wykonał rzut karny i dopiero po raz drugi skierował piłkę do siatki rywali w trwających rozgrywkach. Jeżeli celuje w obronę korony króla strzelców, to musi ostro zabrać się do pracy. Dla porównania Jesus Imaz ma już sześć trafień i przewodzi w klasyfikacji.
Właśnie Angulo jako pierwszy zagroził bramce gospodarzy. W 4. minucie oddał bardzo dobry strzał, ale na posterunku był Pavels Steinbors. Łotysz znowu spisał się bez zarzutu i potwierdził, że zasługuje na miano "bramkarza 90-lecia" gdyńskiego klubu. W pierwszym kwadransie może i brakowało stuprocentowych sytuacji, lecz mecz mógł się podobać. Oba zespoły ładnie rozgrywały futbolówkę, utrzymywały wysokie tempo i
na jakość meczu żaden kibic nie miał prawa narzekać. Arkowcy szukali swoich okazji, ale uderzenia Michała Nalepy zza pola karnego nie znalazły drogi do siatki. Próby pomocnika żołto-niebieskich przeleciały nad poprzeczką bramki Martina Chudego.
Zobacz także: Transfery. Karol Fila marzy o grze w Premier League. Tematu odejścia z Lechii Gdańsk jeszcze nie ma
Golkiper Górnika swoje umiejętności zaprezentował za to w 34. minucie. Dawit Schirtladze znalazł się na pozycji skrzydłowego, łatwo ograł Borisa Sekulicia i doskonałym podaniem obsłużył Macieja Jankowskiego. Piłkarz Arki z kilku metrów nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Końcowe minuty pierwszej części gry przyniosły naprawdę bardzo dużo emocji. Kolejna "setka" była na nodze Jankowskiego, ale 29-latek fatalnie przestrzelił. Drugi strzał oddał także Igor Angulo. Gwiazdor zabrzan przycelował w światło bramki, lecz uderzył zbyt lekko.
Gospodarze nie poddawali się i chcieli otworzyć wynik meczu jeszcze przed przerwą. Próby Kamila Antonika i Michała Nalepy zostały jednak zablokowane przez defensorów gości. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i to przysłowie chciał wykorzystać Angulo, który był najgroźniejszym zabrzaninem. To akurat nikogo dziwić nie powinno. Hiszpan przegrał jednak pojedynek z bramkarzem miejscowych na zakończenie pierwszej połowy.
Po zmianie stron doczekaliśmy się otwarcia wyniku. Adam Marciniak w 55. minucie dograł piłkę do Skhirtladze i napastnik Arki zdobył pierwszego gola w tym spotkaniu. Dla Gruzina było to trafienie w drugim meczu z rzędu. Żółto-niebiescy po uzyskaniu prowadzenia nie cofnęli się pod własną bramkę, tylko w dalszym ciągu grali ofensywnie i robili wszystko, aby podwyższyć rezultat. Przyjezdni w pewnym momencie nie potrafili nawet wyjść ze swojej połowy.
Podopieczni Marcina Brosza wytrzymali napór miejscowych i przed końcowym gwizdkiem stworzyli kilka sytuacji do wyrównania. Paweł Bochniewicz huknął z dystansu, ale piłka nie leciała w światło bramki i Steinbors nie musiał się wykazać. Szansę miał również Angulo. Hiszpan jednak zawiódł i nie strzelił bramki na wagę remisu. Arka zwyciężyła i opuściła strefę spadkową! Piłkarze znad morza są już na trzynastym miejscu.
Arka Gdynia - Górnik Zabrze 1:0 (0:0)
1:0 - Dawit Skhirtladze 55'
Składy:
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Christian Maghoma, Frederik Helstrup, Adam Marciniak (85' Adam Danch) - Kamil Antonik (69' Mateusz Młyński), Azer Busuladzić, Marko Vejinović, Michał Nalepa, Maciej Jankowski (79' Marcin Budziński) - Dawit Skhirtladze.
Górnik Zabrze: Martin Chudy - Boris Sekulić, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Erik Janża - David Kopacz (46' Filip Bainović), Mateusz Matras (59' Ishmael Baidoo), Daniel Ściślak (72' Szymon Matuszek), Łukasz Wolsztyński, Jesus Jimenez - Igor Angulo.
Żółte kartki: Busuladzić (Arka), Wiśniewski (Górnik).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 6 321