Okienko transferowe teoretycznie rozpocznie się dopiero 1 lipca, ale już teraz kluby "zaklepują" kolejnych piłkarzy. Jedni "zaklepują", a drudzy sprzedają. W tej drugiej roli może występować w ciągu następnych dwóch miesięcy Lech Poznań. Szefowie klubu, który na jesień świetnie grał w ekstraklasie, a wczesną wiosną udanie prezentował się w Pucharze UEFA, teraz będą mieli spore problemy, by zatrzymać najlepszych zawodników. Już od dobrych kilku miesięcy media trąbią o zainteresowaniu zagranicznych klubów.
Niestety ostatnie okno transferowe nie okazało się dla poznaniaków pomyślne. To właśnie tutaj można doszukiwać się również przyczyn tego, że Kolejorz nie wywalczył upragnionego tytułu mistrza Polski. Panowie z Bułgarskiej zimę właściwie przespali sprowadzając tylko graczy, którzy za kilka lat mogliby ewentualnie stać się gwiazdami ekstraklasy (w co wątpię!), a nie byli przydatni tu i teraz. Gordan Golik, Haris Handzić i Jasmin Burić to po półrocznym pobycie w naszym kraju wciąż zawodnicy anonimowi. Nie dostali żadnej szansy od trenera Smudy i nie zanosi się na to, by mogli powtórzyć przypadek bałkańskiego kolegi Semira Stilicia.
Równie mizernie zapowiada się letnie okno transferowe w wykonaniu lechitów. Pierwszy krok: sprzedaż kapitana, który przez cały miniony sezon stanowił jeden z najsilniejszych i najrówniejszych punktów zespołu. Mowa oczywiście o Rafale Murawskim, który za niespełna trzy miliony euro przeprowadził się do rosyjskiego Rubina Kazań. Fakt, Rubin to mistrz Rosji i zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ale mając na uwadze losy Damiana Gorawskiego, Dawida Janczyka, czy choćby Grzegorza Piechny, kierunek ten nie do końca jest celny.
"Muraś" jeszcze nie złożył podpisu na nowym kontrakcie, a już media spekulują o kontynuacji wyprzedaży w Poznaniu. Robert Lewandowski jasno mówi, że w przyszłym sezonie chce spróbować sił na zachodzie. Borussia Dortmund zaproponowała za mało, by przełamać barierę szefów Kolejorza, ale w ciągu następnych kilku tygodni na biurku prezesa Andrzeja Kadzińskiego mogą wylądować znacznie poważniejsze oferty. Jeśli "Lewy" odejdzie, Lech zostanie tylko z Hernanem Rengifo w pierwszej linii.
Trójkę graczy, którzy w minionym sezonie stanowili trzon zespołu z Bułgarskiej uzupełnia Bośniak Semir Stilić. Na wiosnę spisywał się co prawda słabo, ale i tak zapracował na zainteresowanie znanych klubów, na czele z Celtikiem Glasgow. 22-letni rozgrywający nie wyklucza przeprowadzki, a co najważniejsze, nie wykluczają jej włodarze klubu. Prawie 10 dni temu dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk twierdził, że zgodę na transfer w razie konkretnej oferty Bośniak dostanie.
Co znaczy Lech bez Stilicia, Lewandowskiego i Murawskiego? Myślę, że tyle co Barcelona bez Messiego, Eto'o i Henry'ego. Przesadna analogia? Być może, ale pozostaje tylko życzyć kibicom Kolejorza, by nie mieli okazji tego sprawdzić.