W 14. minucie czwartkowego spotkania w Bratysławie Loris Karius zdecydował się wyjść z bramki przed pole karne do długiego podania rywali. Nie mógł jednak łapać, ani piąstkować piłki. Pozostało mu wybicie jej głową. Karius minął się jednak z piłką, ta trafiła pod nogi Andraża Sporara, któremu nie pozostało nic innego jak umieścić futbolówkę w pustej bramce.
Schodząc na przerwę bramkarz Besiktasu Stambuł mógł mieć jednak nadzieję, że jego koledzy zdołają odwrócić losy rywalizacji na tyle, że o jego błędzie nie będzie tak głośno. Turecka drużyna podniosła się po fatalnym zachowaniu swojego bramkarza i do przerwy prowadziła w Bratysławie 2:1. W drugiej połowie straciła jednak trzy gole (w tym dwa w doliczonym czasie gry) i ostatecznie przegrała 2:4.
Czytaj także: znów pokazano nam miejsce w szeregu. Polski kibic może zazdrościć już nawet Luksemburgowi
Czwartkowy błąd przypomniał bardzo słaby mecz Kariusa w finale Ligi Mistrzów w 2018 roku. Wówczas Niemiec był podstawowym bramkarzem Liverpoolu. Po jego dwóch fatalnych błędach, The Reds przegrali z Realem Madryt 1:3. Najpierw Karius tak wybił piłkę, że ta odbiła się od nabiegającego Karima Benzemy i wpadła do bramki. Później przepuścił strzał z kilkudziesięciu metrów Garetha Bale'a, mimo że uderzenie Walijczyka nie było zbyt trudne.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Druga młodość Peszki i Brożka. Weterani podbijają PKO Ekstraklasę
Po znaczących błędach w finale Ligi Mistrzów Juergen Klopp zdecydował się na nowego bramkarza. Sprowadził do Liverpoolu Brazylijczyka Alissona, a Karius poszedł na dwuletnie wypożyczenie do Besiktasu Stambuł.
W Turcji Niemiec również jednak popełnia błędy, nie tylko w czwartkowym meczu w Lidze Europy. Wcześniej 26-letni bramkarz mylił się także w rozgrywkach ligowych. Doszło nawet do sytuacji, że fani Besiktasu, wściekli na błędy, zniszczyli samochód jego partnerce życiowej.
Czytaj także: Jacek Góralskim zmiennikiem w 1. kolejce Ligi Europy