W meczach ósmej kolejki Premier League zabraknie Łukasza Fabiańskiego. Polak w ubiegłym tygodniu doznał kontuzji uda. Na boisko powinien za to wyjść Jan Bednarek, którego Southampton podejmie w niedzielę Chelsea. Jednak hitem najbliższej serii spotkań będzie starcie pierwszego w tabeli Liverpoolu z trzecią drużyną ligi, Leicester.
Nadchodzący weekend w Premier League dla WP Sportowe Fakty zapowiada Rafał Nahorny, ekspert i komentator Canal+ Sport.
"Kontuzja Fabiańskiego to duży kłopot West Hamu"
W ubiegłym sezonie Łukasza Fabiańskiego uznano za "Hammer of the Year", czyli wybrano najlepszym piłkarzem West Hamu. Po prestiżowe wyróżnienie sięgali wcześniej tak wybitni piłkarze "Młotów" jak mistrzowie świata: Bobby Moore, Geoff Hurst czy Martin Peters, a także Trevor Brooking, Rio Ferdinand czy Paolo di Canio. Polak znalazł się więc w wyśmienitym towarzystwie. Brytyjska prasa z kolei pisze, że tak dobrego bramkarza jak Fabiański West Ham nie miał od lat 80., gdy bronił Phil Parkes, który był wówczas najdroższym golkiperem świata. W 1979 roku, gdy przychodził z QPR, kosztował 565 tys. funtów.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Problemy Brzęczka z piłkarzami reprezentacji. "Wygląda na to, że konflikty są głębokie"
W tym sezonie polski bramkarz West Hamu również zbiera świetne recenzje, a tuż przed odniesieniem kontuzji zanotował trzy czyste konta z rzędu w meczach z Norwich, Aston Villą i Manchesterem United. To w dużej mierze pomogło jego drużynie w awansie na 5. miejsce w tabeli. Sam Fabiański jest także liderem w walce o Złotą Rękawicę.
Uraz mięśnia uda to dla Manuela Pellegriniego i West Hamu duży kłopot, bo w meczu 3. rundy Pucharu Ligi z Oxfordem rezerwowy bramkarz, ściągnięty z Espanyolu, Roberto, wpuścił 4 gole i raczej nie zaimponował.
-> Michael Owen krytykuje Manchester United. "Najgorszy zespół od dziesięcioleci"
Sądzę, że średnio dwa razy dziennie Pellegrini odwiedza klubowego lekarza i pyta, czy Fabiański jest już gotowy do gry. Cóż, na zdrowego polskiego bramkarza musi menedżer poczekać jeszcze przez kilka tygodni. A może nawet do końca roku.
W sobotę West Ham zagra derbowy mecz z Crystal Palace (godz. 18.30). Wtedy okaże się, jak dużą stratą dla Młotów jest nieobecność Fabiańskiego.
Czy swoją szansę wykorzysta rezerwowy dotąd Roberto? Ma w dorobku mistrzostwo Portugalii i Grecji, ale w zeszłym sezonie w Hiszpanii nie zagrał ani jednego ligowego meczu. Na pewno brakuje mu ogrania. Na tę chwile wygląda, że kontuzja Fabiańskiego to ogromna strata.
"Tottenham obniżył loty"
Mecz z Brightonem da odpowiedź na pytanie, co dzieje się w Tottenhamie, tylko wtedy, gdy londyńczycy przegrają, bo wtedy będziemy mogli mówić o kryzysie. Z kolei zwycięstwo gości nie zakończy debaty o ich gorszej formie, bo rywale, drużyna Grahama Pottera to zespół z niższej półki. Wygrana więc jest obowiązkiem dla Kogutów.
We wtorek Tottenham, w meczu Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, po raz pierwszy w 137-letniej historii stracił u siebie 7 bramek, co świadczy o wyjątkowości zdarzenia. Koguty poniosły dotkliwą porażkę, chociaż ci, którzy oglądali mecz, na pewno zauważyli, że nie było to jednostronne widowisko. Świadczy o tym nawet statystyka celnych strzałów: 8 oddali gospodarze, a 10 goście. Mecz był wyrównany mimo że zasłużenie wygrał Bayern.
Porywanie się na wymianę ciosów z rywalem, który ma w ataku Lewandowskiego i wyjątkowo dobrze usposobionego tego dnia Serge'a Gnabry’ego, należy uznać za taktyczny niewypał Mauricio Pochettino. Gdyby Tottenham pogodził się z porażką 2:4, pewnie na tym by się skończyło. Ale gospodarze dążyli do poprawy rezultatu, co zakończyło się klęską.
Londyńczycy, finaliści Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu, obniżyli loty. Pochettino trochę się pogubił, zawróciły mu w głowie dziennikarskie spekulacje dotyczące objęcia przez niego Realu Madryt czy Manchesteru United. Zresztą pojawiają się plotki, że aż tak bardzo już się nie angażuje w zajęcia jak do tej pory.
Jego czołowy piłkarz, Christian Eriksen, całe wakacje spędził na walizkach, bo najzwyczajniej w świecie chciał odejść z Tottenhamu. Uznał, że już za długo jest w jednym klubie i dlatego dzisiaj Duńczyk nie jest w najwyższej formie. Loty obniżyła też defensywa. Toby'emu Alderweireldowi i Janowi Verthongenowi niebawem kończą się kontrakty. Drugi z nich na początku sezonu był nawet odsunięty od pierwszego składu. Obrona nie jest monolitem jak w ubiegłym sezonie. Wystarczy wspomnieć, że bramkarze Tottenhamu są najbardziej zapracowani w Premier League. A przecież wiemy, że zwykle jest tak, że najwięcej strzałów bronią bramkarze, których zespoły pałętają się w strefie spadkowej, a nie walczą o Top 4. Te fakty nie wystawiają najlepszego świadectwa kolegom Hugo Llorisa z obrony.
Bednarek z dużym zaufaniem
Jan Bednarek jest jedynym piłkarzem Southamptonu, który grał we wszystkich meczach Premier League za kadencji Ralpha Hasenhuettla. Gra w angielskiej ekstraklasie nieprzerwanie od marca tego roku. To świadczy o wielkim zaufaniu do Polaka. Nasz obrońca najczęściej występuje w trzyosobowym bloku defensywnym na prawej stronie. Gra na przyzwoitym poziomie. Jednak i jemu zdarzają mu się błędy. Taki jak ten, gdy niecelnie podał do kolegi i Southampton stracił gola z Liverpoolem. Z kolei z Bournemouth Święci stracili bramkę gdy Polak nie zrozumiał się z bramkarzem Angusem Gunnem.
Bednarek rozbudził apetyty polskich kibiców, gdy strzelił gola Chelsea na początku swojej przygody w Premier League. Potem już tak aktywny przy stałych fragmentach gry dla Southampton nie był. Wie, że obrona dostępu do własnej bramki jest najważniejsza, że to jego podstawowy obowiązek. Polak zdaje sobie też sprawę, że w kolejce do gry w obronie są Jacka Stephens i Kevina Danso, więc przede wszystkim pilnuje miejsca w składzie i nie porywa się na fajerwerki w akcjach ofensywnych.
Bednarek powinien być liderem obrony polskiej kadry. Jednak jeszcze nim nie jest. Nie wiem, czy ma charakter przywódcy i cechy predestynujące go do wiodącej roli w drużynie. Ale Premier League i Southampton to miejsca, w których można dużo się nauczyć i to spożytkować w reprezentacji. Mam nadzieję, że wkrótce będzie takim liderem, choć mam wrażenie, że wciąż gra z pewną rezerwą.
"Taka szansa może się długo nie powtórzyć"
Piłkarze Liverpoolu, po tym jak wygrali finał LM, jeszcze bardziej uwierzyli w swoje umiejętności i metody szkoleniowe Juergena Kloppa. Świadczą o tym wyniki, czyli komplet zwycięstw w PL od początku sezonu. Klopp postawił na stabilizację składu. Nikt znaczący nie wzmocnił zespołu latem. Nie czuć też nasycenia piłkarzy ostatnimi sukcesami - wygrali nie tylko LM, ale i Superpuchar UEFA. Ale z kolei na mistrzostwo Anglii czekają już 30 lat i zdają sobie sprawę, że taka szansa, jak w tym sezonie, może się długo nie powtórzyć.
Nie wierzę, że są w stanie pójść w ślady Arsenalu, który za Arsene'a Wengera nie przegrał 49 meczów z rzędu w lidze. Nie sądzę, by w całym sezonie pozostali niepokonani. Na pierwszy rzut oka najsłabszą formacją w Liverpoolu jest druga linia. Ale to pozory, bo tam grają prawdziwi wojownicy.
Czytaj też: Arsenal pragnie podpisu Aubameyanga. Piłkarz chce podwyżki
Mecz z Leicester (sobota, godz. 16.00) zapowiada się jako jeden z najważniejszych meczów w kolejce, bo Leicester potrafiło zremisować na Anfield w ubiegłym sezonie. A wiemy przecież jak długo Liverpool pozostaje przez 2,5 roku nie przegrał meczu, a Leicester jest jedną z niewielu drużyn, która tam w ubiegłym sezonie zremisowała. Na szczęście dla The Reds nie zagra Harry Maguire, który odszedł do MU, bo to on strzelił gola w tamtym zremisowanym 1:1 meczu. Ale Klopp i tak musi uważać na Jamiego Vardy’ego i Youriego Tielemansa, którzy potrafią zagrozić defensywie rywali.
Leicester i Liverpool straciły najmniej bramek w lidze w tym sezonie. Lisy mają też trenera Brendana Rodgersa, który trenował kiedyś Liverpool. Niewielu piłkarzy z tamtego składu pozostało. To fachowiec, którzy udowodnił swoją klasę w Liverpoolu z którym zdobył wicemistrzostwo, a później w Celticu, gdzie zdobył wszystko, co było do wygrania w Szkocji.
Arsenal uzależniony od goli Aubameyanga?
Pierre-Emerick Aubameyang strzelił w ostatnich 17 meczach w lidze i pucharach 17 goli. To liczby które mówią same za siebie. To nie jest mały odstęp czasu, kiedy strzelasz hattricka i już jesteś bohaterem. On jest gościem, który ma we krwi strzelanie goli.
Ci, którzy z kolei uważali, że Gabończyk trafia głównie na własnym stadionie i tylko przeciwko słabym rywalom, już wiedzą, że to nieprawda. Kilka dni temu na Old Trafford zdobył ważną bramkę z Manchesterem United, czyli drużyną z Big Six. Z kolei Arsenal ma tak drogi atak, tak mocny na papierze, że wydawać by się mogło, że wszyscy trzej napastnicy powinni dzielić się golami - Alexandre Lacazette, Nicolas Pepe i Aubameyang. Tymczasem pierwszy jest kontuzjowany, drugi gra słabo, a strzela tylko Aubameyang - 7 goli w 7 meczach Premier League.
Wkrótce Kanonierzy będą mieli naprawdę wiele pożytku z młodych graczy. Będą coraz mocniej atakować pozycje starszych kolegów z przedniej formacji. Myślę o Joe Willocku, Bukayo Sace i Gabrielu Martinellim. Ten ostatni był rewelacją meczów z Nottingham Forest i Standardem Liege. Zdobył w sumie cztery gole. Ma zaledwie 18 lat, przyszedł za 6 mln funtów z brazylijskiego Ituano i jest przyszłościa Arsenalu.
Terminarz meczów 8. kolejki Premier League:
Sobota, 5 października:
Brighton - Tottenham, godz. 13:30
Burnley - Everton, godz. 16:00
Liverpool - Leicester, godz. 16:00
Norwich - Aston Villa, godz. 16:00
Watford - Sheffield United, godz. 16:00
West Ham - Crystal Palace, godz. 18:30
Niedziela, 6 października:
Arsenal - Bournemouth, godz. 15:00
Manchester City - Wolverhampton, godz. 15:00
Southampton - Chelsea, godz. 15:00
Newcastle - Manchester United, godz. 17:30