Dziwna jest otoczka wokół Arka Milika. To dalej młody zawodnik, ma 25 lat i czas na dojście do szczytu formy. To też zawodnik, który nie zawodzi, gdy tylko jest zdrowy. Ale również piłkarz, do którego kibice i eksperci nie mają cierpliwości. Wystarczy mecz lub dwa bez gola, kilka zmarnowanych sytuacji Arka i zaczyna się słowna chłosta w jego kierunku. A niektórzy najchętniej już dawno by go stracili.
Przez włoskie media przewinęło się tego lata wiele nazwisk napastników, którzy mieliby Polaka zastąpić, a przekaz tamtejszych dziennikarzy był mniej więcej taki, że SSC Napoli potrzebuje innego zawodnika na tę pozycję. Czyli: Milik się nie nadaje. Szybko zapomniano, że w poprzednim sezonie był przecież najlepszym strzelcem zespołu i że wrócił po dwóch najpoważniejszych dla piłkarza kontuzjach.
Co by o nim nie mówić, Milika bronią liczby, czyli dla napastnika - najważniejsza sprawa. Napastnik zagrał dla Napoli 93 razy i strzelił 38 goli. W Serie A wygląda to jeszcze lepiej: 72 mecze, 31 bramek, daje to gola co 120 minut. Już teraz Milik ma tyle samo bramek w Serie A co najskuteczniejszy dotąd Polak w tej lidze - Zbigniew Boniek. A przed Arkiem jeszcze wiele lat gry. W tym sezonie włoskiej ekstraklasy zdobywa bramki co 86 minut - to też najlepszy wynik w Napoli.
Zobacz wideo: magiczne uderzenie Milika
Mimo to nasz napastnik obrywa z wielu stron, we Włoszech jego przydatność jest ciągle kwestionowana, w kraju to jeden z najbardziej wyśmiewanych graczy spośród wszystkich reprezentantów Polski. Wystarczy, że coś mu nie pójdzie w meczu i już jest bohaterem głupkowatych memów: że chciał wracać do Polski, ale nie trafił do samolotu, albo niech strzela do dzików, bo i tak nie wceluje.
Dobrze, że to wszystko dzieje się na zewnątrz, w Napoli ma bardzo mocną pozycję. Za każdym razem przypomina o tym Carlo Ancelotti. - Jest dla nas kluczowym piłkarzem. To wciąż młody zawodnik, rozwija się z każdym tygodniem. Będziemy na niego stawiać - powiedział trener po ostatnim meczu z Atalantą.
Serie A. Pierwszy trener Piątka: To nie jego wina
Milikowi może brakuje bramek o dużej randze, takich nie zdobywał ani w lidze włoskiej, ani w europejskich pucharach. Na bucie miał w zeszłym sezonie gola z Liverpoolem w Lidze Mistrzów, kibice za wyeliminowanie Anglików nosiliby go na rękach do dziś, nie udało się. Wszystko jednak przed nim. Dobrze, że Arek sam podchodzi do krytyki z dużym dystansem.
- Przywykłem, że zawsze bardzo dużo się ode mnie wymaga. Wiem jednak, że nie mogę się na tym skupiać, słuchać innych - kibiców, dziennikarzy. Oczekiwania innych względem mnie zawsze były spore, ja niestety nie zawsze byłem w stanie im sprostać ze względów zdrowotnych. Wiem, że drzemie we mnie duży potencjał, mogę pokazać jeszcze więcej, potrzebuję tylko czasu - mówił latem.
I niech dalej nie zagląda, co dzieje się w internecie, wokół niego. Bo to jest jakaś inna, często absurdalna rzeczywistość.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)