PKO Ekstraklasa. Cracovia - Lechia Gdańsk. Pelle van Amersfoort za trzy punkty! Pasy nowym liderem

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu:  Janusz Gol (z lewej) i Artur Sobiech
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Janusz Gol (z lewej) i Artur Sobiech

W drugim sobotnim meczu 14. kolejki PKO Ekstraklasy Cracovia pokonała Lechię Gdańsk (1:0) i została nowym liderem rozgrywek. Zwycięstwo krakowianom zapewnił w doliczonym czasie gry drugiej połowy Pelle van Amersfoort.

Zwycięstwem z Lechią Cracovia zamknęła perfekcyjny tydzień. W ubiegły weekend krakowianie mimo poważnych osłabień pokonali Pogoń Szczecin (2:0), spychając ją z fotela lidera, we wtorek awansowali do 1/16 finału Pucharu Polski, a teraz sami wskoczyli na pierwsze miejsce w ligowej. tabeli.

Występ Cracovii przeciwko Lechii to pokaz cierpliwości. Pasy zdominowały gdańszczan i choć przez większość spotkania biły głową w mur, to konsekwentnie realizowały plan Michała Probierza.

Krakowianie narzucili Lechii swoje warunki gry, ale to nie znaczy, że bawili się w atak pozycyjny. Chcieli wykorzystać fakt, że Błażeja Augustyna zastępował niezbyt rosły Jarosław Kubicki (179 cm) i sięgali po najprostsze środki. Jak najszybciej transportowali piłkę na skrzydła, skąd bombardowali pole karne Lechii, ale w pierwszej połowie po takich akcjach Dusan Kuciak na linii musiał interweniować tylko raz: w 42. minucie po niezbyt udanej "główce" Pellego van Amersfoorta.

Także z każdego stałego fragmentu gry z uporem maniaka słali dośrodkowania w pole karne Lechii. Można było znaleźć w tym sens, bo krakowianie mieli ogromną przewagę wzrostu na gdańszczanami. Każdy z piłkarzy Cracovii był wyższy od swojego vis a vis na boisku, a ofensywny tercet Rafael Lopes (185), van Amersfoort (193) i Filip Piszczek (188) wręcz górował nad obrońcami Lechii, spośród których warunkami fizycznymi krakowianom dorównywał tylko Nalepa (189).

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Czy Robert Lewandowski ma szansę na Złotą Piłkę? "Życzę mu tego z całego serca"

Mimo ogromnej przewagi w centymetrach gospodarze ani razu nie zagrozili poważnie bramce Kuciaka. To duże rozczarowanie, biorąc pod uwagę, że Cracovia zdobyła w tym sezonie po SFG łącznie 11 bramek - 7 w lidze i 4 w Pucharze Polski.

Gdańszczanie też nie grali koronkowo. Goście mieli olbrzymi problemy z kreowaniem gry. W pierwszej połowie zagrozili Cracovii dwa razy po indywidualnych zrywach Rafała Wolskiego i Lukasa Haraslina. W 19. minucie ten pierwszy zabrał się z piłką jak za najlepszych lat i po minięciu trzech rywali wpadł w pole karne, ale jego uderzenie obronił Michal Pesković. Kwadrans później po oswobadzającym wybiciu Filipa Mladenovicia piłka trafiła do Haraslina, którego pierwszy strzał Michał Helik zablokował, a przy dobitce Słowak posłał piłkę w boczną siatkę.

I to było na tyle w pierwszej połowie. Niezbyt wiele, biorąc pod uwagę, że dla obu zespołów stawką meczu było utrzymanie się w ligowej czołówce. Po zmianie stron nie było ciekawiej. Ci kibice, którzy w przerwie zasiedzieli się przy cateringu, nie musieli niczego żałować. Widzów z letargu wyrwali dopiero po kwadransie piłkarze Pasów. Piszczek zagrał piętą do van Amersfoorta, którego w ostatniej chwili przed bramką ofiarnym wślizgiem zatrzymał Daniel Łukasik.

Obraz meczu na chwilę odmienił Flavio Paixao, który kilkadziesiąt sekund później zastąpił Sławomira Peszkę. Z Portugalczykiem na boisku Lechia zaczęła osiągać przewagę, a w 69. minucie kapitan gości świetnym prostopadłym podaniem uruchomił Haraslina, który przegrał pojedynek sam na sam z Peskoviciem.

Wydawało się, że to moment zwrotny spotkania, ale Cracovia szybko ostudziła zapał gości i w ostatnim kwadransie całkowicie ich zdominowała. Podopieczni trenera Probierza nadal ostrzeliwali pole karne gości i w pierwszej minucie doliczonego czasu dostali nagrodę za cierpliwość i konsekwencję. Po centrze Hanki niepilnowany van Amersfoort głową skierował piłkę go siatki Kuciaka.

Peter Hyballa, którego DAC 1904 Dunajska Streda wyeliminował Cracovię z Ligi Europy, właśnie przez parametry fizyczne krakowian i sposób wykorzystania ich przez trenera Probierza ochrzcił Pasy zespołem koszykówki. Trzymając się tej nomenklatury, van Amersfoort trafił za trzy punkty na równi z syreną, a Michał Probierz i Janusz Filipiak mogli po końcowym gwizdku krzyknąć "I love this game!".

Dzięki wygranej z Lechią Cracovia została bowiem liderem PKO Ekstraklasy i pozostanie nim co najmniej do niedzielnych meczów Legii Warszawa i Piasta Gliwice. Broniąca pole position Wisła Płock swój mecz rozegra dopiero w poniedziałek.

A dla Lechii to czwarty z rzędu ligowy mecz wygranej. W trakcie tej serii zespół Piotra Stokowca zdobył tylko dwa punkty. Po ostatnim zwycięstwie gdańszczanie byli trzeci w tabeli i mieli dwa punkty straty do lidera, a po 14. kolejce mogą natomiast wylądować nawet na 9. miejscu.

Cracovia - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
1:0. -  van Amersfoort 90+1

Składy:

Cracovia: Michal Pesković - Cornel Rapa, Michał Helik, David Jablonsky, Michal Siplak - Janusz Gol, Sylwester Lusiusz - Sergiu Hanca, Pelle van Amersfoort, Rafael Lopes - Filip Piszczek (67' Sebastian Strózik).

Lechia: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał Nalepa, Jarosław Kubicki, Filip Mladenović - Maciej Gajos, Daniel Łukasik - Sławomir Peszko (61' Flavio Paixao), Rafał Wolski (75' Patryk Lipski), Lukas Haraslin (86' Mario Maloca) - Artur Sobiech.

Żółte kartki: Fila, Mladenović (Lechia)

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Widzów: 8612.

Komentarze (4)
avatar
Wiesiek Kamiński
3.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Poziom obu zespołów,jest tak niski ,że lepiej niech trenerzy się pochowają,bo wstyd o tym mówić... 
avatar
Geesol
3.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
gówno prawda!! tak jak i artykuł po przeczytaniu którego mamy całkiem inny mecz !! Lechia ma problem ale nie z zawodnikami a z monolitem drużyny, częste rotacje na pozycjach powodują brak zgran Czytaj całość
avatar
jones
2.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie tylko zawodnicy słabi, ale też trener Stokowiec...do wymiany ...z taką grą lechia może mieć problemy z utrzymaniem w ekstraklasie.. 
avatar
Kpeter12
2.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Lechia przegrała mecz na własne życzenie,to była kara za grę na remis,braki w wyszkoleniu porażające,polowa składu do wywalenia.Z tym składem Stokowiec nic więcej nie osiągnie. Czytaj całość