Serie A. SSC Napoli. Wulkan eksplodował, kibice protestują

Getty Images / SSC NAPOLI / Na zdjęciu: piłkarze SSC Napoli
Getty Images / SSC NAPOLI / Na zdjęciu: piłkarze SSC Napoli

W SSC Napoli wrze jak pod Wezuwiuszem - każdy ma do każdego pretensje, prezydent klubu chce od piłkarzy pieniędzy, a jego syn się z nimi szarpie. Kibice protestują obwiniając zawodników.

W tym artykule dowiesz się o:

Fani w czwartek udali się pod stadion San Paolo. Śpiewali, że piłkarze są najemnikami, domagali się od nich profesjonalnego zachowania i szacunku do klubu.

Fani wygwizdali również zawodników podczas treningu otwartego, a do trenera Carlo Ancelottiego wykrzykiwali, żeby podał się do dymisji.

O napięciach w klubie opowiada nam Gianluca Monti, dziennikarz z Neapolu piszący dla "La Gazzetta dello Sport". - W zespole grzmi od dłuższego czasu. Zaczęło się od tego, że Aurelio De Laurentiis chciał zatrzymać w klubie pracownika, którego nie tolerował trener Carlo Ancelotti, stąd tarcia na linii prezydent - szkoleniowiec. Z kolei piłkarze nie są zadowoleni z metod treningowych, które proponuje syn Ancelottiego i jego asystent - Davide. Do tego dochodzi niedawna wypowiedź De Laurentiisa. Skrytykował publicznie dwóch kluczowych piłkarzy drużyny - Mertensa i Callejona i szatnia się od niego odwróciła. Jak widzimy, mniej lub bardziej, w tym klubie każdy jest ze sobą skonfliktowany - opowiada włoski dziennikarz.

Po wtorkowym meczu SSC Napoli z RB Salzburg (1:1) doszło do wybuchu, erupcji wulkanu. Do szatni wszedł Edoardo, syn prezydenta Napoli i straszył zawodników karami finansowymi, jeżeli nie pojadą do ośrodka treningowego Castel Volturno. Piłkarze mieli tam za karę zamieszkać przez tydzień i w zamknięciu przygotowywać się do sobotniego meczu ligowego z Genoą.

Zobacz wideo: "Lewy" - mistrz rzutów karnych

- Edoardo już przed meczem wszedł do szatni i przekazał piłkarzom polecenia ojca, po spotkaniu znowu się tam pojawił i groźbami tylko zaognił sytuację. Doszło do szarpaniny i wulgarnej wymiany zdań - opowiada Monti. Allan wykrzykiwał do niego, że "pieniądze może sobie wsadzić w d...ę", a sytuację starał się opanować Ancelotti. Trener z tego powodu nie przyszedł na obowiązkową konferencję prasową, za co odpowie klub i zostanie ukarany finansowo przez UEFA.

- Nie myśleliśmy o tym, co dzieje się wokół zespołu. Chcieliśmy zagrać dobry mecz. Zobaczymy, co to będzie - Piotr Zieliński komentował sprawę w rozmowie z "Polsatem Sport" po starciu z Salzburgiem.

Po spotkaniu Ligi Mistrzów na piłkarzy czekał klubowy autokar, nikt jednak do niego nie wsiadł, zawodnicy własnymi samochodami rozjechali się do domów. - Zachowanie pana De Laurentiisa i jego syna jest śmieszne, niedorzeczne, ale na pewno nie skończy się na zwykłym buncie i wymianie ciosów. De Laurentiis chce od swoich piłkarzy pieniędzy za niewykonanie jego poleceń. Na pewno ich nie zawiesi, ponieważ klub musi rozgrywać mecze, ale zawodnicy będą musieli zapłacić karę - opowiada. Najpewniej każdemu z nich potrąci z najbliższej wypłaty, we Włoszech mówi się nawet o 50 tysiącach euro od jednego piłkarza.

Bundesliga. Gol Jakuba Błaszczykowskiego ciągle żywy

Klub po całej sytuacji wydał oświadczenie. "Pragniemy poinformować, że SSC Napoli będzie broniło swoich decyzji. Odpowiedzialność za długość trwania obozu należy do Carlo Ancelottiego. Napoli ogłasza też ciszę medialną w tej sprawie" - czytamy. Trener i prezydent odbyli długą, godzinną rozmowę, włoskie media w niedalekim czasie spodziewają się zwolnienia Ancelottiego, choć wcale nie musi tak być. Aurelio De Laurentiis bronił szkoleniowca w niedawnej rozmowie z radiem Kiss Kiss. Główną winę za słabe wyniki zespołu zrzucał na zawodników. Napoli nie wygrało czterech kolejnych meczów, w Serie A jest dopiero na siódmym miejscu.

- Ancelotti jest świetnym trenerem i nie mam powodu, aby prosić go o lepsze wyniki. Problemem jest praca drużyny i to sami zawodnicy muszą odzyskać do niej motywację - mówił prezydent klubu.

W wywiadach krytykował Driesa Mertensa i Jose Callejona, jego zdaniem domagają się zbyt dużych podwyżek, dlatego kazał im szukać wyższych kontraktów w Chinach. Belg i Hiszpan to liderzy szatni i takie słowa nie spodobały się innym zawodnikom. Za kolegami wstawili się kluczowi piłkarze: Kalidou Koulibaly, Allan czy kapitan Lorenzo Insigne. Zdaniem dziennikarza Sky Sport Italia, Massimo Ugoliniego, zawodnicy skontaktowali się już ze swoimi prawnikami i czekają na dalsze decyzje Aurelio De Laurentiisa. Kibice zespołu stoją jednak po stronie prezydenta.

Sonny Kittel. Na boisku nie wciska kitu

Źródło artykułu: