[b]
Z Jerozolimy Paweł Kapusta[/b]
Polscy kibice - ma ich być nawet dwa tysiące - systematycznie ściągają do Izraela już od kilku dni. Znów więc doszło do niezwykle charakterystycznej sytuacji: wystarczy podreptać w okolicę historycznego centrum miasta, by w każdym zakątku usłyszeć polską mowę. Piłka łączy ludzi i poszerza horyzonty, również te turystyczne.
Od piątkowego wieczora, a w wielu miejscach wiele wcześniej, goście mają jednak utrudnione funkcjonowanie. Wszystko przez trwający szabat. To w judaizmie siódmy - ostatni dzień tygodnia, świąteczny czas wypoczynku. Trwa od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę. Kto nigdy wcześniej nie spotkał się z tą tradycją, może się mocno zdziwić.
El. ME U-21: Bułgaria - Polska. Nędzna gra i pierwsza porażka Biało-Czerwonych w eliminacjach
Zamknięte są restauracje, puby, sklepy. Jest utrudniony dostęp do komunikacji miejskiej i dalekobieżnej. Dla przykładu - kto wylądował na lotnisku w Tel-Awiwie w piątek po godzinie 14, miał gigantyczny problem z przedostaniem się do Jerozolimy. Pociągi nie jeżdżą na tej trasie aż do soboty, ostatni autobus odjeżdżał o 14, pozostawało dogadywanie się z taksówkarzami albo zdanie się na szerut, czyli "dzieloną taksówkę".
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020. Izrael - Polska: Piątek bez swoich rewolwerów. "To nie był dobry moment na wypuszczenie takiego komunikatu"
Kierowca każdorazowo umawia się z ośmioma osobami na konkretny przejazd. Nawet w hotelach z międzynarodowych sieci można doświadczyć różnych rozwiązań wynikających z tradycji. Niektóre windy zatrzymują się na każdym piętrze (żeby nie wciskać przycisków windy - to przecież także praca, a pracy w szabat się wystrzegamy). O tradycji - nie utrudnieniach, żeby była pełna jasność - goście informowani są przy zakwaterowaniu.
Wpływu tradycji na codzienność doświadczył także PZPN, a przede wszystkim kucharz polskiej kadry Tomasz Leśniak. W związku z trwającym szabatem, obowiązującymi tradycjami również w kwestiach kulinarnych, ale też ograniczeniami w działalności hotelowej kuchni, przygotowania do wyjazdu trwały od bardzo dawna. Większość potraw przygotowana została wcześniej, w piątek i sobotę będą jedynie podgrzewane.
No i bezpieczeństwo. To wątek od wielu dni budzący wiele emocji. Media donosiły o niestabilnej sytuacji w Izraelu: atakach rakietowych, ogłoszonych alarmach, również w Tel-Awiwie. PZPN pozostawał w kontakcie ze stroną izraelską, ale także z UEFA w sprawie ewentualnego przełożenia spotkania. Organizator zapewnił jednak, że nikomu, kto pojawi się w Izraelu - zarówno kibicom, jak i piłkarzom - nic nie grozi.
- Nie bałem się przyjazdu do Izraela. Od początku gwarantowano nam, że nic się tu nam nie przydarzy. Od razu z lotniska przyjechaliśmy pod drzwi hotelu, gdzie czekała na nas ochrona. Czujemy się tu naprawdę bezpiecznie - mówił podczas konferencji prasowej Krystian Bielik. Ten kraj słynie z dbania o kwestie bezpieczeństwa. Nikogo więc nie dziwią tu patrole funkcjonariuszy uzbrojonych w karabiny.
Eliminacje EURO 2020: Izrael - Polska. Dawid Kownacki: Moje statystyki są niepokojące
Reprezentacja w piątek o godzinie 18. wzięła udział w oficjalnym treningu na stadionie Teddy. Piłkarzy przywitał na murawie chłód i kapuśniaczek. W podobnych warunkach zostanie rozegrany sobotni mecz. Przed treningiem odbyła się konferencja prasowa, na której zarówno Krystian Bielik, jak i selekcjoner Jerzy Brzęczek byli w znakomitym nastroju. Być może również przez zabawne wpadki tłumacza.
Trener długo odpowiadał na pierwsze pytanie, po czym tłumacz zaczął powtarzać jego słowa. Po polsku. Dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, że nie tłumaczy na hebrajski. Brzęczek nie potrafił opanować śmiechu, gdy przy drugim pytaniu sytuacja się powtórzyła. Oby nasz selekcjoner w równie dobrym humorze był także w sobotni, późny wieczór.
Mecz Izrael - Polska w sobotę o godzinie 20:45. Transmisja w TVP 1 oraz Polsat Sport.