Dwie akcje Roberta Lewandowskiego z tego meczu długo zostaną w pamięci kibiców. Polski supersnajper potwierdził, że jest zawodnikiem absolutnej światowej czołówki, gdy dwukrotnie zatańczył z obrońcami Słowenii. To głównie dzięki swojemu kapitanowi Polacy wygrali w Warszawie 3:2
To był dobry mecz do oglądania. Minęły zaledwie 3. minuty i już mieliśmy pierwszą bramkę. Przepięknie z dystansu uderzył Sebastian Szymański. Zwolennicy Jerzego Brzęczka z pewnością właśnie wprowadzenie tego młodego zawodnika do kadry uznają jako jedno z największych osiągnięć kadencji obecnego selekcjonera. 20-letni pomocnik w meczu ze Słowenią w kadrze zagrał po raz piąty, bramkę strzelił po raz pierwszy. Wcześniej miał asystę w meczu z Łotwą. Szymański może w przyszłości odegrać ważną rolę w kadrze. Nie jest typowym skrzydłowym, raczej zawodnikiem schodzącym do środka, dającym kolegom więcej możliwości rozegrania piłki.
ZOBACZ: Mecz Polska - Słowenia minuta po minucie
Pechowo tuż przed golem Szymańskiego Kamil Glik zderzył się z bramkarzem rywali Janem Oblakiem i opuścił boisko z podejrzeniem złamania nosa.
ZOBACZ WIDEO: "Druga Połowa". Jaka przyszłość piłkarskich mistrzostw Europy? "Prawie każdy może tam zagrać"
Dla naszych zawodników dobry – poza tym incydentem – początek był o tyle istotny, że przecież ze Słowenią w Lubljanie nie tylko przegrali 0:2, ale byli zespołem wyraźnie słabszym. Po tamtym meczu pojawiło się wiele wątpliwości dotyczących kadry. Czy jesteśmy w stanie grać z najlepszymi drużynami Europy? Szymański dał oddech, ale wątpliwości nie rozwiał. Mógł to zrobić Piotr Zieliński, ale po akcji Kamila Grosickiego nie trafił czysto w piłkę. A kilka minut później wyrównał Tim Matavz.
ZOBACZ: Kamil Glik stracił przytomność
Polacy sprawiali wrażenie groźniejszych, kilka ataków wyprowadził Kamil Grosicki, jeden dorzucił Jacek Góralski, ale generalnie wdać było, że jest to mecz bez stawki. Nasza kadra była pewna pierwszego miejsca w grupie, rywale wiedzieli, że żaden wynik nic im tu nie da. Mecz się odbył, bo musiał. Zawodnicy zmagali się ze sobą i tragiczna murawą. Boisko – ponownie na Stadionie Narodowym – przypominało pastwisko przechodzące w lodowisko.
W 45. minucie z kibicami kadry na zawsze pożegnał się Łukasz Piszczek. W drużynie grał prawie 13 lat. Debiutował w lutym 2007 roku jeszcze w czasach Leo Beenhakkera. Pożegnanie miał godne. Polacy oraz Słoweńcy urządzili mu szpaler a publiczność owację na stojąco.
W drugiej połowie marazm przerwał w końcu Robert Lewandowski, który fenomenalnie "zakręcił" obrońcami Słowenii i pokonał Oblaka strzałem z kilku metrów. To z pewnością jedna z jego najpiękniejszych bramek w kadrze, będzie powtarzana do znudzenia w telewizyjnych programach. Jeden z najlepszych bramkarzy świata nie sięgnął piłki ale za chwilę zrehabilitował się broniąc w nieprawdopodobny sposób strzał Piotra Zielińskiego.
Pewne było, że tym razem Oblak nie powie, iż najbardziej zmęczył się udzielając pomeczowych wywiadów. Tak jak po pierwszym meczu.
Polacy poszli za ciosem, zepchnęli rywali do głębokiej defensywny, pokazali, że jeśli złapią wiatr w żagle, są naprawdę mocnym zespołem. Za chwilę kolejną szansę miał wielki pechowiec tego meczu - Zieliński. Piłkarz Napoli nie trafił czysto w piłkę. W rewanżu Słoweńcy pokazali nam, że nie możemy nawet na chwilę tracić koncentracji. Tym razem w naszym polu karnym "zatańczył" Benjamin Verbić, kolega klubowy Tomasza Kędziory. Polak nazwał go "Arjenem Robbenem z Dynama Kijow". Słoweniec pokazał, że nie było to na wyrost, okiwał naszych obrońców, odegrał do Josipa Ilicicia, a ten strzałem pod poprzeczkę pokonał Wojciecha Szczęsnego.
To nie był koniec "show na Narodowym". Bramkę na 3:2 dołożył Góralski. Znowu po wspaniałej akcji Lewandowskiego, który ośmieszył obrońców Słowenii, zagrał piłkę lobem do Grosickiego, a ten głową zgrał ją do nadbiegającego pomocnika. Lewandowski po raz drugi tego wieczoru udowodnił, że jest "ponad meczem".
Choć był o "mecz o pietruszkę", zawodnicy tworzyli fajne widowisko, dali kibicom trochę radosnego futbolu, piękne bramki. Grali zdecydowanie lepiej niż na początku eliminacji. Polacy pokazali, że mając trochę luzu są w stanie tworzyć bardzo ciekawe akcje w ofensywie. Niepokojące, że znowu szwankuje obrona, gdy wyjmie się z niej Kamila Glika.
Polska – Słowenia 3:2 (1:1)
1:0 Szymański 3’
1:1 Matavz 14’
2:1 Lewandowski 55’
2:2 Ilicić 61’
3:2 Goralski 81'
Składy drużyn
Polska: Szczęsny – Piszczek (45. Kędziora), Glik (7. Jędrzejczyk), Bednarek, Reca – Góralski, Krychowiak – Szymański (86. Jóźwiak), Zieliński, Grosicki – Lewandowski
Slowenia: Oblak – Stojanović, Blazić, Mevlja, Balkovec – Krhin, Kurtić – Ilicic, Bijol (72. Zajc), Verbić (86. Rep) - Matavz (89. Vuckić)
Sędziował: Daniel Siebert (Niemcy)
Żółte kartki: Reca – Kurtić
Widzów: 53946