Po meczu 2. kolejki PKO Ekstraklasy Cracovia Kraków - ŁKS Łódź (wynik 1:2) Michał Kołba przeszedł test antydopingowy. Próbki A i B wykazały w organizmie 27-letniego bramkarza obecność niedozwolonego środka klomifenu (WIĘCEJ TUTAJ). W przypadku uprawomocnienia się wyroku, byłego już piłkarza ŁKS-u czeka dwuletnia dyskwalifikacja.
W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" były kapitan łódzkiego zespołu przyznał się do tego, że postąpił głupio. Z relacji sportowca wynika, że zamiast szukać pomocy u lekarzy ws. niskiego poziomu testosteronu, zwrócił się do znajomego dietetyka. Ten polecił mu zażywać "suplement diety", który... okazał się być dopingiem.
- Nie chcę wymieniać go z imienia i nazwiska, bo to nie ma być zemsta. Winny jestem ja, bo nie sprawdziłem co łykam i zamiast iść ze swoimi problemami do lekarza, zaufałem nieodpowiedniemu człowiekowi. Ale myślałem, że skoro jest specjalistą, nie da mi czegoś, co może mnie wpędzić w tarapaty - wyjawił Kołba, cytowany przez "PS".
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Robert Lewandowski: To szczęście, że nikt nie złapał poważnej kontuzji
Dziś Kołba już wie, że "suplement diety" nie miał prawa mu pomóc. Klomifen tylko zniszczył mu karierę. 27-latek nie zamierza się jednak poddawać. Zapowiada, że po odbyciu kary wróci do piłki nożnej.
- Ale jeśli to wytrzymam i jeszcze wyjdę na boisko, już nic mnie nie zatrzyma. Szkoda tylko, że to wszystko, co przeszedłem od trzeciej ligi, tak łatwo popsułem. Byłem głupi i zaufałem nieodpowiednim ludziom - podsumował.