Marcin Burkhardt stoi przed dużą szansą. Ostatnio występował w barwach szwedzkiego IFK Norrkoping, ale klub ten spadł do drugiej ligi i mimo ważnego kontraktu, "Bury" postanowił zmienić pracodawcę.
- Ukraińcy są zdecydowani na kupno Marcina - mówi menedżer zawodnika Grzegorz Bednarz. Rzeczywiście włodarze Metalista Charków skłonni są zapłacić za wychowanka Olimpii Poznań 600 tysięcy euro, czyli o 200 tysięcy więcej, niż IFK zapłaciło rok temu warszawskiej Legii.
- Ewentualne przejście do Metalista to spory awans sportowy. Przecież ta drużyna w zeszłym sezonie zaszła daleko w Pucharze UEFA i niewiele brakowało, aby wywalczyła wicemistrzostwo Ukrainy. Wielu mówi, że w Szwecji straciłem tylko czas, a to nieprawda. Przez kontuzję nie grałem przez kilka miesięcy, ale i tak sportowo sporo skorzystałem. Trener często wystawiał mnie na pozycji albo defensywnego pomocnika, albo piłkarza ustawionego tuż za napastnikami. Nauczyłem się grać twardo, taki właśnie styl prezentowany jest w lidze szwedzkiej - twierdzi sam zainteresowany.
W środę na lotnisku w Charkowie Burkhardta przywita Seweryn Gancarczyk, który stał się piłkarzem Metalista w 2006 roku. W poniedziałek wrócił z pierwszego zgrupowania we Lwowie, a w czwartek razem z młodszym kolegą wznowi treningi. Prawdopodobnie w sobotę Burkhardt rozpocznie negocjacje w sprawie kontaktu.