Ełkaesiacy przerwali tym samym serię trzech porażek. Był to jednak mecz, w którym łodzianie zrezygnowali z efektownej gry na rzecz skuteczności. W meczu z tak wymagającym przeciwnikiem jak Cracovia to okazało się najlepszym rozwiązaniem.
Czytaj też: Raków - Jagiellonia. Marek Papszun: Ta wygrana jest nagrodą za naszą determinację
- Nie chodzi o to, że nie graliśmy "swojego". Musieliśmy być przygotowani na taką ewentualność. Tak naprawdę oba zespoły musiałyby grać w miarę podobnie. Nie było sensu mocno "pressować" Cracovii, bo wiedzieliśmy, że to może się zakończyć długim podaniem na skrzydło i będziemy musieli się bić o piłki ze skrzydła w pole karne. To nie jest zła taktyka, ani zły zespół. Trzeba umieć wykorzystywać słabe strony, co było widać - podkreślił Kazimierz Moskal.
Choć napór Cracovii po stracie gola nieco malał, gospodarze musieli zachować czujność do samego końca. I zachowali, za co szkoleniowiec ŁKS-u również dziękował swoim piłkarzom.
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Wyjście z grupy obowiązkiem Polaków. "Większość mówi, że awansujemy"
- Zagraliśmy solidne spotkanie, za co dziękuję zawodnikom. Byliśmy przygotowani na ciężką walkę. Wytrzymaliśmy ją do ostatniego gwizdka, czyli do setnej minuty. To są bardzo ważne punkty. To pokazuje, że jeśli przez cały mecz gramy na swoim poziomie i wszyscy wypełniają swoje zadania, jesteśmy w stanie te punkty zbierać. Cieszy też fakt, że zagraliśmy zero z tyłu. Nerwówka była do końca, bo Cracovia miała atuty. Mogliśmy ten mecz skończyć wcześniej my, ale teraz najważniejsze, że tak się to skończyło - mówił trener ŁKS-u Łódź.
Gola na wagę trzech punktów zdobył z rzutu karnego Dani Ramirez. Poprzednio do wykonywania jedenastek wyznaczeni byli Łukasz Sekulski i Maksymilian Rozwandowicz.
Od jakiegoś czasu wyznaczamy przynajmniej dwóch graczy, którzy mają wykonywać rzuty karne. Od momentu, gdy Łukasz Sekulski nie wykorzystał jedenastki w meczu z Rakowem wybór pada na Daniego - powiedział Moskal.
Zobacz też: Zwycięstwo Rakowa Częstochowa "last minute"
Z kolei trener Michał Probierz był wyraźnie przybity po porażce w Łodzi. Wie, że pozycja lidera z tego powodu oddaliła się, i to znacznie.
- Zaczęliśmy bardzo dobrze, mieliśmy swoje sytuacje. Jeśli chce się wygrywać, nie można podbudowywać przeciwnika, trzeba wykorzystywać to, co się ma. W drugiej połowie goniliśmy wynik i za szybko chcieliśmy ostatnie podanie i nad tym chcieliśmy pracować. Dokładniej dograć piłkę... tak, tego nam zabrakło - analizował szkoleniowiec Cracovii.
Szef sztabu szkoleniowego Pasów przypomniał, że zawsze w przypadku porażki pierwszym winnym jest trener i nie inaczej jest tym razem.
Zawsze trener coś źle zrobi jak przegra. Widocznie za mało pracowaliśmy nad skutecznością. Nie znam trenera, który najpierw nie zaczyna od siebie, a później patrzy na innych. Teraz trudno wskazać, co zawiodło. Przyjdzie czas na analizę.
Żółta kartka? Często gdy pojawiają się emocje, wszystko może człowieka wyprowadzić z równowagi. Przegrywaliśmy i człowiek nie jest zadowolony. Ale to nie sędziowie przegrali ten mecz, a my - dodał Probierz.
W tym sezonie Cracovia zanotowała dwie porażki z ŁKS-em. - Aż się prosi, by zapytać czy możemy z nimi jeszcze zagrać - żartował Kazimierz Moskal. Z kolei jego vis-a-vis na ławce ekipy z Krakowa liczy się z tym, że tych sześciu punktów może brakować podczas walki o mistrzostwo kraju.
- Zawsze może zabraknąć punktów. Piłka jest taką dyscypliną. Przed meczem nikt nie wygrał, wielu przegrało i potwierdziło się, że sytuacje niewykorzystane się mszczą. Do przerwy nie musieliśmy wiele zmieniać. Zawsze to boli, nad tym pracujemy - zakończył.