PKO Ekstraklasa: Raków Częstochowa - Jagiellonia Białystok. Zwycięstwo gospodarzy "last minute"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa

Pech Jakuba Wójcickiego i nos Marka Papszuna pozwoliły Rakowowi Częstochowa wygrać 2:1 (0:1) z Jagiellonią Białystok w meczu 17. kolejki PKO Ekstraklasy. Zwycięski gol padł w ostatniej akcji!

Takie końcówki spotkań PKO Ekstraklasy chcemy oglądać! Fatalne podanie Bartosza Kwietnia, przechwyt Rusłana Babenki i rajd oraz spokojne wykończenie rezerwowego Sebastiana Musiolika w ostatniej minucie doliczonego czasu gry dało ważne 3 punkty Rakowowi Częstochowa! A przecież chwilę wcześniej szalę zwycięstwa na swoją korzyść mogła przechylić Jagiellonia Białystok, ale w doskonałej sytuacji Jesus Imaz  strzelił tylko w słupek...

Barometr w końcówce meczu był bliski eksplozji. Początek zaś wcale nie zapowiadał takich emocji. Obie drużyny były dobrze zorganizowane taktycznie, a ich wysoki pressing sprawiał spore kłopoty w rozegraniu piłki. Z tego powodu trudno było o jakąkolwiek groźną sytuację, mnożyły się niedokładności. Dopiero po niemal kwadransie zaczęło się rozkręcać. Zaczęło się od nieuznanego gola dla gospodarzy. Aleksandar Kolew dostał długie podanie na dobieg z głębi pola, wyszedł sam na sam z bramkarzem i zagrał do Piotra Malinowskiego wbiegającego przed pustą bramkę. Ten oczywiście trafił, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i szybko potwierdziło się, że w początkowej fazie akcji był spalony.

Gospodarze długo wydawali się mieć niewielką przewagę w ofensywie. Raz z dystansu nieźle uderzył Jarosław Jach, w innym przypadku Petr Schwarz nieźle wrzucał na głowę Malinowskiego. Gola strzelili jednak goście. W 28. minucie Taras Romanczuk przechwycił futbolówkę na połowie przeciwnika i głową podał w stronę Imaza, który zgrał ją do Bartosza Bidy. Ten przyjął ją na klatkę piersiową i huknął tuż przy ziemi ze skraju pola karnego. Jakub Szumski był bez szans.

ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Kto trafi z barażu do grupy z Polską? "Będziemy faworytem niezależnie od przeciwnika"

18-letni skrzydłowy Jagiellonii zagrał na środku ataku, ponieważ Patryk Klimala nie otrzymał zgody lekarzy z powodu zapalenia ścięgna Achillesa. Mimo trafienia nie był to jednak powalający występ, bo wyraźnie brakowało mu zrozumienia z resztą kolegów i miał spory problem z silnymi stoperami rywala. Średnio prezentowali się też Czesi, których obserwował asystent selekcjonera reprezentacji Jiri Chytry. Tomas Petrasek popełnił błąd przy golu na 0:1, wybijając zbyt krótko piłkę. Tomas Prikryl  trafił w słupek na początku meczu, ale był mało aktywny na skrzydle i zespół miał z niego niewiele pożytku. Najlepiej na ich tle wyglądał Martin Pospisil, lecz także wiele brakowało mu do poziomu prezentowanego wcześniej.

Czytaj także: Romanczuk i Pospisil - niezastąpiony środek pomocy Jagi

Na drugim biegunie był Jakub Wójcicki. Przez ponad godzinę grał świetnie. W pierwszej połowie zaliczył bardzo ważną interwencję przy wyniku 0:0, przecinając ofiarnym wślizgiem bardzo groźne dośrodkowanie przed bramkę. W drugiej trzykrotnie ratował drużynę swoimi interwencjami w ostatniej chwili. Ostatecznie los obszedł się z nim jednak w bardzo brutalny sposób. W 65. minucie piłka adresowana do Kolewa trafiła go bowiem w bark i wpadła do siatki tuż przy słupku.

Warto podkreślić, że samo wyrównanie dla Rakowa było w pełni zasłużone. Od początku drugiej części to oni byli stroną wyraźnie przeważającą. Rozgrywali, atakowali, a w pewnym momencie wręcz oblegli pole karne rywali. Trafienie dodało jeszcze pewności siebie i powinno się przełożyć na prowadzenie, ale rezerwowy Daniel Bartl (spory udział przy samobójczej bramce Wójcickiego - przyp. red.) przegrał pojedynek sam na sam z Grzegorzem Sandomierskim. Ostatecznie jednak nie ma czego żałować, bo trener Marek Papszun miał nosa i oprócz niego wpuścił też Musiolika.

Znacznie gorzej było z podobnymi decyzjami w przypadku Ireneusza Mamrota. Wszystko co najgorsze dla Jagiellonii zaczęło się bowiem od zmiany Juana Camary na Zorana Arsenicia, która miała miejsce chwilę przed golem na 1:1. Zamiast uszczelnienia defensywy zrobił się totalny chaos. Natomiast kolejny z wprowadzonych Ognjen Mudrinski miał w końcówce 2 doskonałe okazje po fatalnych błędach Igora Sapały, ale nie potrafił ich wykorzystać.

Czytaj także: Ivan Runje liczy, że Jagiellonia zachowa dystans do liderów

Raków Częstochowa - Jagiellonia Białystok 2:1 (0:1)
0:1 - Bartosz Bida 28'
1:1 - Jakub Wójcicki (sam.) 65' 
2:1 - Sebastian Musiolik 90+5'

Składy:
Raków Częstochowa:

Jakub Szumski - Emir Azemović (64' Daniel Bartl), Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Kamil Piątkowski, Petr Schwarz, Igor Sapała, Piotr Malinowski - Rusłan Babenko, Aleksandar Kolev (69' Sebastian Musiolik), Miłosz Szczepański (87' Michał Skóraś)

Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Jakub Wójcicki, Ivan Runje, Bartosz Kwiecień, Bodvar Bodvarsson - Martin Pospisil, Taras Romanczuk - Tomas Prikryl (77' Ognjen Mudrinski), Jesus Imaz, Juan Camara (62' Zoran Arsenić) - Bartosz Bida (90+1' Mikołaj Wasilewski)

Żółte kartki: Petr Schwarz, trener Marek Papszun, Rusłan Babenko (Raków) - Bodvar Bodvarsson (Jagiellonia)

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

Widzów: 2381

Komentarze (3)
jarek83
1.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak to jest, że nikt nie wyzywa B. Kwietnia od złodziei, nieudaczników, itd, a przecież gdyby błąd na koniec popełnił sędzia to już by był wielki skandal. Przecież takie podanie na koniec mecz Czytaj całość
avatar
CzenstochoviA
1.12.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Brawo! 
avatar
Chrisrks
1.12.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Niesamowite,po prostu niesamowite. Chwilę wcześniej Jaga mogła,ba powinna strzelić gola a potem mega rajd Musiola i goool!Ave Racovia!!!