Dwie porażki z rzędu (w sumie już cztery w tym sezonie ligowym), dopiero siódme miejsce w tabeli Bundesligi i aż siedem punktów straty do lidera z Moenchengladbach - Bayern Monachium zawodzi na całej linii.
Nic więc dziwnego, że Uli Hoeness, który przez lata budował potęgę bawarskiego klubu, nie może patrzeć na niemoc zespołu prowadzonego przez Hansiego Flicka. Działacz, który w niedzielę pożegnał się z funkcją szefa rady nadzorczej, w ostatnim publicznym wystąpieniu w tej roli skrytykował piłkarzy.
Podczas świątecznej imprezy Hoeness rozpoczął od przypomnienia klubowego hasła "Mia san mia" ("Jesteśmy, kim jesteśmy"). Za moment dodał: - "Mia" przynależy do jedynki. Musimy być tam, na górze! - jasno sformułował oczekiwania wobec drużyny.
"Pożegnał się z hukiem", "Ogolił piłkarzy", "Pożegnalny atak" - tak niemieckie media komentują krótką przemowę Hoenessa. Wieloletni szef Bayernu tak naprawdę nadal będzie blisko klubu, zachował bowiem stanowisko w radzie nadzorczej (na stanowisku szefa zastąpił go Herbert Hainer).
- Musimy wygrać w środę w Lidze Mistrzów, a później w Bundeslidze zdobyć dziewięć punktów do przerwy zimowej - mobilizuje kolegów Thomas Mueller. Bayern zmierzy się 11 grudnia z Tottenhamem, zaś później czekają go spotkania ligowe z: Werderem Brema, SC Freiburg i VfL Wolfsburg.
Zobacz także: Bundesliga. Timo Werner transferowym błędem Bayernu Monachium. Działacze dobrowolnie z niego zrezygnowali
Zobacz także: Liga Mistrzów. Lothar Matthaeus krytykuje Bayern Monachium. "Nikt już się ich nie boi"
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Zbigniew Boniek o meczu z Hiszpanią: Nie ma co się bandażować, zanim ma się ranę