To efekt ekscesów, do jakich doszło podczas domowego meczu Śląska z Legią Warszawa, który odbył się w zeszłą niedzielę. To był hit 18. kolejki PKO Ekstraklasy. Na stadionie we Wrocławiu były prawie 32 tysiące widzów. W pierwszej połowie kibice gospodarzy odpalili fajerwerki, sędzia musiał cofnąć piłkarzy do szatni, a spotkanie przerwał na dziesięć minut.
W środę wojewoda dolnośląski, Jarosław Obremski, zdecydował o zamknięciu stadionu Śląska na sobotnie spotkanie z Lechem Poznań. To ostatni domowy mecz drużyny Vitezslava Lavicki w rundzie jesiennej.
- Mieliśmy do czynienia z dużym zagrożeniem dla zdrowia, a w niektórych miejscach także życia uczestników imprezy masowej - tłumaczy Obremski. - Skala przekroczyła sumę tego typu incydentów pirotechnicznych w ciągu całego roku na naszym stadionie. Mamy świadomość, że najprawdopodobniej organizator nie zapewnił wszystkich możliwych warunków do przeprowadzenia bezpiecznego widowiska.
ZOBACZ WIDEO Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro2020
Wojewoda postawił ultimatum. - Jeżeli będzie pewność, że będziemy mieć do czynienia z bezpiecznymi widowiskami, meczę będą mogły ponownie odbywać się z udziałem publiczności - podkreśla Obremski.
-> PKO Ekstraklasa. W przyszłym sezonie możliwy powrót do dwóch spadkowiczów
Dlatego władze Wrocławia zareagowały i przeprowadzą w klubie audyt. - Ilość materiałów pirotechnicznych wniesionych na stadion przeszła granice zdrowego rozsądku. Do soboty nie będę miał wystarczających informacji, że stadion jest szczelny. Ten element audytu jest dla mnie najważniejszy. Pod koniec stycznia zamierzam spotkać się z władzami Wrocławia i rozstrzygnąć, co z rundą wiosenną - dodaje wojewoda na konferencji prasowej.
Śląsk swój sobotni mecz z Lechem zacznie o godzinie 17:30. Po 18. kolejkach PKO Ekstraklasy wrocławianie są na trzecim miejscu i tracą dwa punkty do pierwszej Legii.
Czytaj też: Legia gotowa sprzedać Niezgodę. W grę wchodzi duża suma