Czerwono-Niebiescy sobotnie spotkanie rozpoczęli fatalnie, bo już w piątej minucie przegrywali go golu Jesusa Jimeneza. Kwadrans później wyrównał Sebastian Musiolik, a w 82. minucie Schwarz wykorzystał rzut karny, co zapewniło jego drużynie trzy punkty.
Czytaj też: Marek Papszun: Odnaleźliśmy się w Bełchatowie
- To jest to, o co nam chodziło. Wiedzieliśmy, o co tu graliśmy i z kim. Wiedzieliśmy, że to będzie mecz o pięć punktów w razie zwycięstwa. Wygrana stała się faktem i jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nie było łatwo po dwóch porażkach z Cracovią, w tym jeszcze z dogrywką i karnymi. Ale zamknęliśmy ten rozdział i teraz - jak widać - jest już dobrze - przyznał 28-letni piłkarz Rakowa Częstochowa w wywiadzie dla klubowej telewizji.
Ale trzeba przyznać, że zawodnicy obu ekip nóg nie oszczędzali. Sędzia Szymon Marciniak pokazał łącznie w całym spotkaniu siedem żółtych kartek, w tym jedną dla Petra Schwarza. A to akurat oznacza, że Czech będzie musiał pauzować w kolejnym ligowym meczu z Lechią Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO: Sergiu Hanca kupił dom biednej rodzinie. Zobacz jak mieszkają
- Było zaangażowanie, walka i dużo pojedynków. Było też dużo kartek. To po prostu musiało być w takiej sytuacji. Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest zwycięstwo. Pozostaje przygotować się do następnego meczu, choć faktycznie ja w nim nie zagram - powiedział Petr Schwarz.
Częstochowscy kibice mają prawo być zadowoleni przede wszystkim z tego, że ich ulubieńcy po raz kolejny udowodnili, że potrafią walczyć do końca, a stracony gol ich tylko jeszcze bardziej zmotywował.
- Rozmawialiśmy w szatni o tym, że szybko tracimy bramki, że nasza gra nie jest tak pewna, jak być powinna. Piąta minuta i tracimy bramkę. Chcieliśmy to poprawić, grać naszą grę. Cieszę się, że wróciliśmy do walki i druga połowa była już dużo lepsza - podkreślił Schwarz.
Sprawdź też tabelę PKO Ekstraklasy
W ostatnim meczu 2019 roku w PKO Ekstraklasie ekipa trenera Marka Papszuna zmierzy się w Gdańsku z Lechią. Spotkanie rozegrane zostanie w sobotę 21 grudnia o godzinie 15:00.