4 października 2019 roku poseł na sejm RP Małgorzata Janowska zwołała konferencję prasową przed budynkiem PGE w Bełchatowie, na której ogłosiła, że udało się pozyskać sponsora dla klubu. Miał nim być PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna Spółka Akcyjna S.A., czyli koncern lokalny, a nie Polska Grupa Energetyczna.
Po kilku tygodniach PGE wydało oświadczenie, w którym poinformowało, że umowa nie zostanie podpisana. Był to duży cios w stronę beniaminka Fortuna I ligi.
- Strukturalne kłopoty finansowe i organizacyjne GKS Bełchatów uniemożliwiły Grupie PGE kontynuowanie współpracy z klubem piłkarskim. Koncern nadal będzie sponsorował sport w regionie funkcjonowania elektrowni i kopalni, na czele z siatkarzami PGE Skry Bełchatów oraz otwarty jest na dalsze wspieranie sportu amatorskiego i dziecięcego - czytamy w oświadczeniu.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
Kibice GKS-u postanowili wyrazić swoje niezadowolenie poprzez protesty. Najpierw pod siedzibą PGE, a następnie w kilku okolicznych miejscowościach blokowali przejścia dla pieszych w godzinach porannych. Jak podkreślają, te gesty są kierowane w stronę spółki, a nie jej pracowników.
Zobacz galerię z protestu kibiców GKS-u Bełchatów pod siedzibą PGE
- Nie mamy żalu. Cały czas robiliśmy swoje. Na pewne historie nie mamy wpływu. Mamy wpływ na to, jak będziemy wyglądali na boisko. Chcieliśmy dawać radość sobie i kibicom. Wierzymy, że tak będzie w rundzie rewanżowej - mówił na antenie Radia Łódź trener GKS-u Bełchatów Artur Derbin.
Problem jednak w tym, że sytuacja finansowa klubu jest tak zła, że pod znakiem zapytania stoją występy bełchatowian w rundzie wiosennej. Na koniec czerwca 2019 roku zadłużenie klubu wyniosło 4,7 miliona złotych.
- Chciałbym powiedzieć, że nie dopuszczam takich myśli. Ale ten okres po rundzie jesiennej miał służyć temu, by się zresetować oraz zdystansować od tego wszystkiego, byśmy mogli usiąść z prezesem i dyrektorem pomyśleć, czego drużyna potrzebuje. Niestety, prowadzimy zupełnie inne rozmowy. Jeszcze wiara w nas jest, że da się to wszystko poukładać. Przypomniał mi się tekst jednego ze znakomitych komentatorów boksu, że "jedną nogą stoimy nad przepaścią, drugą na skórce od banana". Nie lubię okłamywać rzeczywistości, ale tak jest - przyznał Derbin.
Klub nie chce trzymać zawodników na siłę, a już tej zimy odeszło z drużyny kilku czołowych piłkarzy - Dawid Kocyła przeszedł do Wisły Płock, a Mateusz Marzec, który w tym sezonie strzelił aż 11 bramek dla GKS-u, już został sprzedany do Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Zobacz też: Najlepsi pierwszoligowcy jesieni
- Tu nie chodzi o mnie, a o zawodników. Każdy z nich też ma propozycje. Nie chciałbym, żeby ktoś czuł się okłamany. Musimy być uczciwi i wiedzieć, co przed nami. Wtedy będziemy podejmowali pewne decyzje. Na pewno damy sobie czas do pierwszego spotkania - powiedział trener bełchatowian.
Pierwszy trening drużyny zaplanowany jest na 7 stycznia i ma trenować nie myśląc o tym, co dzieje się wokół GKS-u. Ale nie jest przecież łatwo odciąć się od sytuacji, w której pojawiają się problemy z wypłatami.
- Nie sądzę, by zawodnicy wszystko przyjmowali spokojnie. Tym bardziej, że rozmawiamy w okresie, że dostaliśmy część wynagrodzenia za październik. Klub generuje zadłużenie w tej chwili. Żałujemy, że ta praca, którą wykonaliśmy, nie została dostrzeżona przez wielkich sponsorów, którzy dotąd wspierali klub. Podziękowania należą się ludziom, którzy w trudnym momencie z nami zostali - dodał Derbin.
GKS Bełchatów zajmuje trzynaste miejsce w tabeli Fortuna I Ligi. Na rozpoczęcie wiosennej części sezonu Brunatni mają zmierzyć się u siebie z GKS-em Jastrzębie