Michał Pol: Na Euro 2020 Polska zajdzie do ćwierćfinału!

Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski
Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski

Nie wiem, jaką "celność strzałów" ma najsłynniejszy polski jasnowidz Krzysztof Jackowski z Człuchowa, ale lubię czytać jego proroctwa na temat losów polskiej kadry. Choćby tych na Euro 2020.

Przed Euro 2016 trafnie przewidział udany występ piłkarzy Nawałki, jak również to, że podczas mundialu w Rosji "Polacy na samym początku się pogubią, początek będzie szokiem, ale po dwóch takich trudniejszych meczach z niepowodzeniami zaczniemy stawać na nogi". I faktycznie! Po klęskach z Senegalem i Kolumbią, na koniec, mimo że w nogach strzykał nam "niski pressing", zdołaliśmy pokonać Japonię.

Teraz, czy to gwiazdy, czy szklana kula podpowiadają mu, że kibiców czekają wielkie emocje, "ale nie przez to, że nasi będą szli jak walec, ale dlatego, że w trakcie rozgrywek będzie dużo momentów dramatycznych, że ledwie, ledwie". Nie trzeba być jasnowidzem, wystarczy mieć w pamięci męczarnie Polaków z eliminacji, żeby wytypować to w ciemno. Jackowski na łamach "Super Ekspressu" kończy proroctwo następującą wizją: "Epopeja naszej drużyny skończy się, kiedy zostanie osiem zespołów w rozgrywkach, czyli ćwierćfinał. I wtedy uważam - że wszystko pryśnie".

Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik nadal nie dogadali się z Napoli. Polacy chcą więcej zarabiać >>

I to mi się podoba, bo już na poważnie, też uważam, że wynik z Euro 2016 jest do powtórzenia. Po pierwsze dlatego, że dla liderów reprezentacji Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika to ostatnia okazja, żeby zaistnieć w biało-czerwonych barwach na wielkiej imprezie.

ZOBACZ WIDEO Daniel Obajtek: Mamy szersze plany związane z Kubicą. Czeka nas pracowity rok

Wyraz determinacji dali w kluczowym momencie eliminacji. Najpierw "Lewy" po meczu z Austrią otwarcie skrytykował założenia taktyczne selekcjonera i jakość gry kolegów. A gdy spacyfikowany przez prezesa PZPN Zbigniewa Bońka postanowił wymownie milczeć po następnym meczu, ciężar wstrząśnięcia szatnią wziął na siebie Glik. W rozmowie z dziennikarzami zarzucił kolegom na boisku brak pokory i grę "pod siebie" zamiast dla drużyny.

To bardzo dobrze, że liderzy wyszli z cienia, porzucili poprawność i dokonali publicznego "szarpnięcia cuglami". W kadrze Adama Nawałki przed mundialem w Rosji podobne sygnały ostrzegawcze albo nie padły, albo zostały zlekceważone. Przy tym i "Lewy", i Glik nie przestali być liderami na boisku. Dowody to gole napastnika Bayernu i skuteczność defensywy, gdy kieruje nią obrońca Monaco. W efekcie na koniec eliminacji odzyskaliśmy zwartą, lubiącą się i mającą wspólny cel kadrę.

Po drugie wierzę w determinację Jerzego Brzęczka. I to, że uczy się na błędach. Swoich i poprzedników. Owszem, przez większą część eliminacji jego kadra grała trudną do oglądania dla oka "padakę", nawet jeśli kończyła się zdobyciem punktów jak w Wiedniu, Skopje czy na Stadionie Narodowym z Łotwą czy Austrią. Ostatnie mecze pokazały jednak, że potrafi mieć pomysł na grę.

Trzeba pochwalić go za znalezienie lewego obrońcy w osobie Arkadiusza Recy, z czym chronicznie miewali problem jego poprzednicy. Odważnie postawił na Sebastiana Szymańskiego i zyskał podstawowego prawego skrzydłowego, wraz z nim i Krystianem Bielikiem wprowadzając do reprezentacji piłkarzy młodego pokolenia, co było jednym z jego zadań, gdy obejmował funkcję.

Przestał wygadywać głupstwa na konferencjach, antagonizując swego kapitana czy sprowadzając szyderę na Piotra Zielińskiego. A nawet jeśli musiał ruszyć po Europie, by gasić pożary wśród obrażonych piłkarzy, to jednak w końcu zgasił.

Widać, że w przygotowaniach do Euro chce podążać własną drogą, unikając błędów z minionych turniejów. Stąd silniejsi rywale w sparingach, stąd rezygnacja ze zgrupowania regeneracyjno-rodzinnego, zmiana ośrodka przygotowań z Arłamowa na Opalenicę.

Najważniejsza będzie jednak zmiana w przygotowaniu fizycznym piłkarzy do turnieju, któremu nie podołali ani Leo Beenhakker (Euro 2008), ani Franciszek Smuda (Euro 2012), ani nawet Adam Nawałka - mimo udanego wyniku na Euro 2016 - bo drugie połowy i dogrywki raczej należały do rywali.

Wyjście z grupy jest obowiązkiem, choć będzie bardzo trudne. Szczęśliwie, tak jak cztery lata temu na turnieju we Francji, w pierwszym meczu zmierzymy się z teoretycznie najsłabszym rywalem. Poznamy go dopiero w marcu, przypuszczam, że okaże się nim Bośnia i Hercegowina, ponieważ turniej barażowy będzie grała u siebie, a ma w składzie takie indywidualności jak Edin Dżeko, Miralem Pjanić, Sead Kolasinać czy Rade Krunić. W eliminacjach potrafiła jednak przegrać u siebie 0:3 z Włochami czy ze słabą ostatnio Grecją.

Trzy punkty w tym meczu są nie tylko możliwe, ale i obowiązkowe. Praktycznie zapewnią nam awans z grupy, czyli uniknięcie kompromitacji i sprawią, że z Hiszpanią w Bilbao nie zagramy z nożem na gardle. Jej styl nie leży nam tak bardzo, że zapewne zdołalibyśmy urwać jej punkty w jednym meczu na dziesięć.

Wiele zależy od wybrania strategii. Na razie zupełnie odmienną zaproponowali Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak. Napastnik Bayernu w reakcji na losowanie stwierdził, że Hiszpanami nie możemy atakować tylko trzema zawodnikami, ale ruszyć całym zespołem. "Krycha", który przeżywa fantastyczny renesans formy, stwierdził na łamach "Piłki Nożnej", że piłkarzy Luisa Enrique musimy przewyższyć o dwie głowy pod względem agresywności, biegania i walki.

Oto najlepsza drużyna sezonu. Jest w niej Robert Lewandowski >>

Dobrze byłoby zająć drugie miejsce w grupie. Sprawiłoby to, że w 1/8 finału najprawdopodobniej trafilibyśmy na nasyconą i wypaloną wicemistrzostwem świata Chorwację (Anglia powinna raczej wyjść pierwsza z grupy, są tam jeszcze Czesi). Trzecie miejsce skaże nas w 1/8 na Belgię, Holandię, Anglię lub zwycięzcę grupy śmierci - Niemcy, Portugalię czy Francję.

Dlatego w ostatnim meczu grupowym powinniśmy pokonać Szwecję, która ma silniejszy kolektyw od nas, ale my posiadamy większe indywidualności. Jeśli sprostalibyśmy fizycznie przez 90 minut, wygrana nie jest niemożliwa.

Na papierze widzę Polskę w ćwierćfinale z... Portugalią (zwycięzca grupy F) i wielki rewanż za porażkę na mistrzostwach Europy we Francji. Zamknijcie oczy: po dogrywce nadal 1:1. Do ostatniego karnego tym razem podchodzi...

***

Michał Pol przez 20 lat pracował w Agorze jako dziennikarz działu sportowego "Gazety Wyborczej", później kierował działem wideo Sport.pl. Do RASP dołączył w 2013 roku i został redaktorem naczelnym "Przeglądu Sportowego". W 2017 roku objął funkcję dyrektora zarządzającego segmentem sportowym firmy. W Onecie prowadził popularny program "Misja futbol". Aktywnie działa w mediach społecznościowych, jego kanał YouTube obserwuje ponad 130 tys. osób, a konto na Twitterze ponad pół miliona.

Od 1 stycznia 2020 roku Michał Pol jest dziennikarzem WP SportoweFakty.

Komentarze (5)
avatar
Rivaldo
3.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Że nie wspomnę że i tak lepiej się słucha pana Michała i w sumie dla jego felietonów kupowałem przegląd sportowy. Okażcie trochę szacunku , pan Michał ma poczucie humoru i felietony o szklanych Czytaj całość
avatar
Marcin More
2.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Hahahaha...dopiero styczeń a tutaj już pompowanie balonika. :) 
alebeka
2.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
zupełnykibic
2.01.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Redakcjo wyłączcie już to PlayStation i zapraszam do realnego świata ,