Artur Wichniarek przez niemal cały poprzedni sezon imponował formą w jednej z najsilniejszych lig Europy, niemieckiej Bundeslidze. W barwach walczącej o utrzymanie Arminii Bielefeld, Polak strzelił 13 bramek i był jednym z czołowych strzelców rozgrywek.
Arminii nie udało się utrzymać w Bundeslidze a Wichniarek, mimo wcześniejszego przedłużenia umowy z klubem z Bielefeld, opuścił Arminię i przeszedł do Herthy Berlin. To już nie pierwsze podejście Wichniarka do stołecznego klubu, poprzednie zakończyło się fiaskiem i karierę Polakowi uratowała wówczas... Arminia Bielefeld.
W Bielefeld Wichniarek ponownie się odbudował i przy najbliższej okazji "uciekł" ponownie do Berlina. Już w pierwszym meczu, co prawda sparingowym, z Unionem Berlin, Polak strzelił dwie i zaliczył asystę a jego zespół wygrał 5:3.
- Na pewno te bramki były ważne, ale z drugiej strony nigdy nie przywiązywałem wielkiej wagi do skuteczności podczas przygotowań - ocenia mecz z Unionem Wichniarek.
Wichniarek nie otrzymywał w trakcie poprzedniego sezonu Bundesligi powołań do reprezentacji Polski. Sfrustrowany zakończył karierę w kadrze, przynajmniej dopóki jej selekcjonerem jest Leo Beenhakker. Polak zarzucił niedawno Holendrowi arogancję i drwienie z Polaków.
- Byłbym dumny gdybym mógł grać w reprezentacji Polski, ale musiałaby być to kadra z prawdziwego zdarzenia, a nie drużyna człowieka, który drwi z Polaków. Tak więc zespół Beenhakkera - nigdy, reprezentacja Polski - zawsze i o każdej porze dnia i nocy - deklaruje napastnik Herthy.