Marcin Frączak: Gdy w pierwszym meczu z ekipą Buducnost Podgoricą pana Polonia zwyciężyła 2:0 wydawało się, że na Konwiktorskiej wygracie lekko, łatwo i przyjemnie. Jak to się stało, że 1:0 triumfowali goście?
Radek Mynar : Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była całkiem niezła. Prowadziliśmy grę, ale nie potrafiliśmy strzelić gola. Nikt nie może powiedzieć, że nie mieliśmy okazji do zdobycia bramki. Byliśmy nieskuteczni, zabrakło postawienia kropki nad "i". Najzwyczajniej w świecie zabrakło trochę szczęścia.
Czy rywale zaskoczyli czymś Polonię w meczu rewanżowym?
- Nie. My doskonale wiedzieliśmy jak oni grają. Nie zmienili stylu w porównaniu z tym co zaprezentowali w pierwszym spotkaniu. My graliśmy, a oni strzelili bramkę. Nam zabrakło gola. Gdybyśmy go strzelili, to zupełnie inne byłyby nasze nastroje po meczu, inne byłyby komentarze.
Na co trener Jacek Grembocki zwracał najbardziej uwagę zawodnikom Polonii przed drugim meczem z Podgoricą? Na co uczulał?
- Mówił, że zespół z Czarnogóry dobrze gra jeden na jeden, że fajnie wychodzi im gra z klepki. To wszystko potwierdziło się w drugim meczu.
Piłkarze Podgoricy po przyjeździe do Polski mówili, że nie mają najmniejszych szans na awans. Jak odbierali te słowa zawodnicy Polonii? Wierzyliście w to co mówili rywale?
- Oczywiście, że nie, bo to była tylko gra, taka dodatkowa strategia z ich strony przed rewanżem. Może chcieli nas uśpić? Nie wiem. Mówili jedno, a robili drugie. Goście nie mieli nic do stracenia, wiedzieliśmy, że jak strzelą nam pierwsi gola, to będzie bardzo ciężko. To zresztą się potwierdziło. Zaczęły się niepotrzebne nerwy.
Za Polonią drugi mecz w Lidze Europejskiej. Z czego jest pan zadowolony, a co jest do poprawienia?
- W zasadzie jestem zadowolony tylko z awansu. Nasza gra nie wyglądała tak jakbyśmy tego oczekiwali. Prawie wszystko jest do poprawienia, a głównie skuteczność.
W kolejnej rundzie przeciwnikiem Polonii będzie drużyna z San Marino. Czy trudno będzie do tego meczu podejść w pełni skoncentrowanym?
- Nie, bo przed rozpoczęciem każdego meczu jest przecież 0:0. To, że jesteśmy lepsi trzeba jeszcze udowodnić na boisku. Rozważania na papierze to jedno, a rzeczywistość to drugie. Przed każdym meczem szanse są 50 na 50.
Szybkimi krokami zbliża się start ekstraklasy. W rozgrywkach ligowych Polonię będą czekały trudniejsze mecze niż ten rewanżowy z Podgoricą. Czy już myślicie o walce o mistrzostwo Polski?
- Będziemy o to walczyć. Jeszcze jednak nie wszystko wygląda tak jak należy, ale będzie coraz lepiej. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, musimy się tylko bardziej zgrać. To, że tak wcześnie zaczęliśmy sezon może być naszym atutem. Na początku, z racji większego ogrania, będziemy mieli lekką przewagę nad rywalami. Jeśli ktoś myśli, że szybko może nam zabraknąć sił, to niech o tym zapomni. Tego nie należy się spodziewać.
Co jakiś czas pojawiają się spekulacje, że zespół opuści Filip Ivanovski, że odejdą Tomasz Jodłowiec i Sebastian Przyrowski. Jak to wpływa na atmosferę w drużynie?
- My się nie zajmujemy dyskusjami na tego typu tematy. Chłopaki zostają i będą grali dla Polonii.
Liga Europejska, ekstraklasa, niektórzy żyją też występami kadry. Z pewnością doskonale pan się orientuje co dzieje się wokół zespołu narodowego Czech, który jest rywalem Polski w walce o awans do mistrzostw świata w 2010 roku. Jak pan ocenia zmianę na stanowisku selekcjonera Czech?
- Ja jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Zmienił się nie tylko trener, ale też cały zarząd naszego związku piłki nożnej. Mam nadzieję, że to wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Była już najwyższa pora na zmiany.
Co się dzieje z drużyną narodową Czech? Pana rodacy mieli walczyć o fotel lidera, a zajmują odległe miejsce w grupie. Jak do tego doszło?
- Następuje zmiana generacji, to wszystko musi potrwać. Poza tym, myślę, że nie mamy obecnie tego typu piłkarzy co Pavel Nedved. Młodzi muszą się ograć.
W grupie prowadzi Słowacja ze sporą przewagą nad pozostałymi drużynami. Polska i Czechy mogą już zapomnieć o pierwszym miejscu?
- Absolutnie. Strata jest spora, ale Słowację czekają jeszcze trudne mecze, tak z Czechami jak i z Polską. Pierwsze miejsce jest jeszcze w naszym zasięgu.