Polski kibic czytający dziś włoskie portale piłkarskie ma prawo poczuć się lepiej. Włosi nie mają wątpliwości, że Piotr Zieliński był kluczowym zawodnikiem i ma ogromny wkład w remis SSC Napoli z FC Barceloną. Ukoronowaniem tego występu była oczywiście świetna asysta przy golu Driesa Mertensa.
Jerzy Brzęczek swego czasu powiedział, że Zieliński stanie się bardzo dobrym zawodnikiem, jeśli coś mu przeskoczy w głowie. Można na to spojrzeć z dwóch stron. Z jednej było wyrazem bezsilności selekcjonera reprezentacji Polski, rzuceniem przez niego ręcznika. Z drugiej sporo w tym prawdy, bo czasem po prostu musisz usiąść i czekać.
Czy mecz z Barceloną to był ten dzień? Wszyscy chyba już za starzy jesteśmy i za dużo widzieliśmy, żeby powiedzieć, że na pewno. Ale chyba nie ma też nikogo, kto choć trochę by w to nie wierzył. Bo nie ma wątpliwości, że Piotr Zieliński jest piłkarzem fantastycznym, technicznie wybitnym. Ale nie ma też wątpliwości, że jest piłkarzem, który nie potrafi wykorzystać swojego potencjału.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiesporcie: przewrotka sprzed linii pola karnego. Co za strzał!
Świat kibicowski dzieli się na wielkich zwolenników talentu Piotra, którzy uważają, że jest on znakomity, ale kolejni trenerzy nie wiedzą jak go wykorzystać, wielkich przeciwników dawania mu po raz kolejny ostatniej szansy, oraz tych, którzy nie mogą się zdecydować, do której grupy się zapisać. I wszyscy ci ludzie mają trochę racji.
Ja sam jestem w trzeciej grupie. Jednego dnia zachwycam się Zielińskim, by innego irytować się jego kolejnym meczem bez historii. W 2013 roku po meczu z San Marino napisałem w relacji meczowej do "Przeglądu Sportowego", że chyba oglądaliśmy narodziny nowego lidera kadry. Wiem, że to było tylko San Marino, tylko amatorzy, ale po prostu czasem widzisz, że ktoś myśli kilka ruchów naprzód, że odczytuje pomysły swoich kolegów, wie czego oni chcą i im to daje. Siedem lat minęło i wciąż czekam. I wiem, że się doczekam, ale nie wiem kiedy.
Gdy Piotr Zieliński dotyka piłki jest w tym coś z magii. Ona do niego należy, słucha go, wykonuje jego polecenia. Jest to zawodnik nie tylko sprawny, ale też szalenie inteligentny, który wymyśla na boisku rzeczy, o istnieniu których inni nie mają nawet pojęcia. Czasem jest jak profesor fizyki kwantowej w pierwszej klasie liceum. Ale tylko czasem i niestety większość lekcji siedzi odwrócony bokiem, zaczytany, nie wyrywa się do odpowiedzi.
Gdy się wyrwie, wygra bez problemu międzynarodowy konkurs fizyczny. Tak było choćby w eliminacjach Mistrzostw Świata 2018 roku, gdzie był fantastyczny, był centralną postacią kadry narodowej. Ale potem znowu siadł w swojej ławce i udawał, że go nie ma. Oczywiście grał dobrze, solidnie, czasem dał coś więcej, ale wszyscy wiedzieliśmy, że to nie było to na co go stać. Od lat krąży o Zielińskim, w jakimś stopniu uzasadniona opinia, że nie dźwiga ciężaru wielkich meczów. Porównywano go do Christiana Eriksena, a zobaczmy co Eriksen dawał swoim drużynom. On wygrywa dla Danii mecze. To inny świat. Zieliński meczów nie wygrywa.
Przypomina mi się czasem taki mecz Napoli z Realem w Lidze Mistrzów, gdzie Zieliński dostaje piłkę i szybko oddaje ją do najbliższego kolegi, jakby go parzyła, jakby bał się wziąć odpowiedzialność za grę. Nie jego wina, to po prostu bardzo trudne. Ma możliwości, ma przestrzeń, otwiera się mu korytarz, ale on woli zagrać na alibi. Choć wszyscy, którzy znamy jego możliwości, wiemy że jeśli pójdzie na przebój, wszystko jest możliwe.
Nie ma dyskusji co do tego, że Zieliński potrzebuje takich meczów jak ten z Barceloną. Takich, które upewnią go, że umie. Meczów, które potwierdzą to co on z pewnością wie i co wie każdy z nas. Zieliński jest zawodnikiem, który przede wszystkim potrzebuje czasu. Czas pracuje na jego korzyść. Każda minuta spędzona na boisku, każdy mecz z wielkim przeciwnikiem jest dla niego bezcenny. Bo on ma to coś, co jest zarezerwowane tylko dla największych czarodziejów futbolu. Jest jak rycerz Jedi. Ma moc. Musi tylko nauczyć się nad nią panować.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)