Przed tym spotkaniem Śląsk Wrocław zajmował piąte miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy, a Korona Kielce była przedostatnia. Jasno mogło to świadczyć o tym, o co w tym sezonie walczą jedni, a o co drudzy oraz kto był faworytem tej potyczki. Śląsk musiał się jednak sporo namęczyć, aby udowodnić swoją wyższość w tym meczu.
Gospodarze, podrażnieni niedawną porażką w derbach z KGHM Zagłębiem Lubin, od początku meczu starali się prowadzić grę i rozgrywać piłkę na połowie Korony. Kielczanie natomiast czekali na błąd rywala.
Piłkarze WKS-u pierwszą okazję mieli w 11. minucie, kiedy to na uderzenie z dystansu zdecydował się Przemysław Płacheta. Pewnie interweniował Marek Kozioł. Kilka minut później kielczanie odpowiedzieli za sprawą uderzenia Erika Pacindy - Matus Putnocky nie dał się jednak zaskoczyć. Wrocławianie ponownie zaatakowali po około 30 minutach gry. Najpierw Michał Chrapek oddał niecelny strzał głową, a następnie jego uderzenie z dystansu zostało zablokowane.
Na pierwsze dobre okazje bramkowe tak naprawdę trzeba było jednak poczekać aż do końcówki pierwszej połowy. Najpierw gospodarzy ładnym uderzeniem głową postraszył Grzegorz Szymusik, a chwilę później gola dla WKS-u strzelił Przemysław Płacheta. Młody skrzydłowy Śląska skorzystał z dobrego podania Lubambo Musondy i dobrze przymierzył z około 11 metrów. Ta część potyczki na pewno nie była jednak porywającym widowiskiem.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dopiero marzec, a bramkę roku już znamy? Fenomenalny wolej!
Chwilę po wznowieniu drugiej połowy Korona miała dobrą okazję na doprowadzenie do remisu. Po dośrodkowaniu strzelał Pacinda, lecz Putnocky razem z obrońcami zdołali zażegnać niebezpieczeństwo. Niedługo później gospodarze mieli sporo szczęścia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i uderzeniu głową Urosa Duranovicia Śląsk przed stratą gola uratował słupek. Ten fragment spotkania zdecydowanie należał do Korony.
Ataki kielczan swój efekt przyniosły w 64. minucie. Matus Putnocky zbyt krótko wybił piłkę, którą przejął Erik Pacinda i zdecydował się na lobowanie bramkarza. Skuteczne! Wrocławianie nie zdążyli wybić futbolówki, a ta wpadła do bramki. Śląsk na tę bramkę zdołał jednak skutecznie odpowiedzieć w końcówce meczu. Po dośrodkowaniu Dino Stigleca celnie główkował Erik Exposito. Hiszpan strzelił gola na 2:1 i takim też wynikiem zakończyło się to spotkanie.
Dzięki zwycięstwu w środowym meczu Śląsk Wrocław awansował na trzecie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy i ma tyle samo punktów, co druga w zestawieniu Cracovia.
Śląsk Wrocław - Korona Kielce 2:1 (1:0)
1:0 - Przemysław Płacheta 44'
1:1 - Erik Pacinda 64'
2:1 - Erik Exposito 84'
Składy:
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Lubambo Musonda, Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec, Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński (60' Robert Pich), Filip Marković (87' Diego Żivulić), Michał Chrapek, Przemysław Płacheta, Filip Raicević (73' Erik Exposito).
Korona Kielce: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Ognjen Gnjatić, Ivan Marquez, Grzegorz Szymusik, Matej Pucko (46' Uros Duranović), Jakub Żubrowski, Petteri Forsell (82' Rodrigo Zalazar), Milan Radin, Erik Pacinda (79' Michal Papadopulos), Bojan Cecarić.
Żółte kartki: Grzegorz Szymusik, Ognjen Gnjatić, Erik Pacinda, Jakub Żubrowski (Korona) oraz Jakub Łabojko (Śląsk).
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź).