Koronawirus. Bartosz Bereszyński: Czuję się nieźle

Getty Images / Na zdjęciu: Bartosz Bereszyński
Getty Images / Na zdjęciu: Bartosz Bereszyński

- Doskwiera mi jeszcze chrypa i kaszel. Mam nadzieję, że najgorsze mam już za sobą i będzie tylko lepiej - mówi Bartosz Bereszyński. Reprezentant Polski przechodzi kwarantannę w związku z koronawirusem.

W poniedziałek Bartosz Bereszyński pierwszy raz zabrał głos, od kiedy przyznał, że ma koronawirusa. W "Misji Futbol" realizowanej przez "Kanał Sportowy" opowiedział o swojej chorobie. Szczególnie epidemia dotknęła Sampdorię Genua. Łącznie aż siedmiu jej pracowników uzyskało pozytywny wynik testu na Covid-19.

- Czuję się naprawdę nieźle. Doskwiera mi jeszcze chrypa i kaszel. Mam nadzieję, że najgorsze mam już za sobą i będzie tylko lepiej - przyznał.

Pierwszym zakażonym w klubie był Manolo Gabbiadini. Po nim w kolejnych dniach sprawdzali się następni piłkarze. Bereszyński również przeszedł testy, bo wykazywał objawy koronawirusa. Nie potrzebował ich za to drugi Polak z Sampdorii - Karol Linetty. Bereszyński przyznał, że jego rodak nie ma żadnych objawów.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

- Najgorsza była noc, kiedy dowiedziałem się, że Manolo jest chory. Sam nie czułem się dobrze i czekałem na wynik. Był stres. W takich chwilach najbardziej martwisz się o dziecko i narzeczoną. Cieszę się, że nie mają żadnych objawów - opowiadał 27-latek.

Teraz piłkarz przechodzi 14-dniową kwarantannę w swoim domu. Sampdoria pomaga w robieniu zakupów, po okresie izolacji przeprowadzi kolejne testy. Towarzystwa dotrzymuje mu narzeczona i dwuletni syn Leo. - To on zapewnia mi rozrywkę - śmiał się "Bereś".

W rozmowie opowiedział też, jak wygląda codzienność w Genui. Żeby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, zamknięto wszystkie instytucje publiczne. Włosi musieli zamknąć się w domach. Jednak w porównaniu do miast na północy, w Genui nie ma paniki.

We Włoszech z powodu koronawirusa zmarło już 1809 osób. To z tego kraju wirus rozlał się na całą Europę. Później Włosi sami przyznawali, że nie docenili zagrożenia. Bagatelizowali kwarantannę i dalej spotykali się na mieście. Najwięcej ofiar to starsze osoby.

- Tam ich mentalność jest inna. Bardziej korzystają z życia, częściej spotykają się poza domem i dlatego tak liczne ofiary. Ale jak patrzę na reakcje w Polsce, myślę, że można z nas brać przykład. Mentalności Włochów nie dało się zmienić, dopóki nie zobaczyli jak to poważne zagrożenie - relacjonował Bereszyński.

Czytaj też:
Koronawirus sparaliżował Mediolan. "To wygląda jak film"
Koronawirus nie wystraszył Anglii. Chaos w niższych ligach

Źródło artykułu: