Piotr Sobytkowski: Zdecydował się Pan objąć posadę Prezesa ŁKS w bardzo trudnym momencie. Jaka jest obecnie sytuacja w Łódzkim Klubie Sportowym?
Antoni Panek: Z jednej strony trudna, ze względu na sprawy formalne, ale włożono ogromną ilość wysiłku, żeby ŁKS licencję uzyskał. Oczywiście jest jeszcze Komisja Licencyjna, ale mam nadzieję, że bez problemów uzyskamy stosowne zezwolenie. Z drugiej strony mam olbrzymią satysfakcję, że z klubu, który w zasadzie został zdegradowany nie odeszli trenerzy, zawodnicy... wszyscy zostali i czekali. Pojedynczy piłkarze odeszli, a przecież większości z nich 30 czerwca skończyły się kontrakty! Mało tego. Wielu z tych piłkarzy jest tak zaangażowanych w losy klubu, że budzi to wielki szacunek, że można być tak zaangażowanym w istnienie ponad stuletniego klubu. Jest zatem jakaś świadomość, że warto w tym klubie być. Wielu piłkarzy, którzy gdzieś tam zniknęli przychodzili do ŁKS i odradzali się... wystarczy podać za przykład Sebastiana Milę czy Vahana Gevorgyana, który teraz jednym z czołowych pomocników w lidze.
Dlaczego zatem zdecydował się Pan przyjąć propozycję powrotu na stanowisko Prezesa w ŁKS?
- Ja nie jestem człowiekiem, który się boi. Dlatego kiedy mi to zaproponowano, nie zastanawiałem się. Powiedziałem, że zgadzam się wiedząc, że staje przed bardzo ciężkim wyzwaniem. Trzeba sobie zdać sprawę również z tego, że gdyby nie sytuacja sprzed kilku miesięcy z Grzegorzem Klejmanem, który wyciągnął klub z dna, to ŁKS-u by nie było.
Czy Pana zdaniem to zamieszanie, które zafundował wam PZPN, nie odbije się negatywnie na składzie i dyspozycji sportowej drużyny w rundzie jesiennej?
- Sądzę, że nie, bo zgłaszają się chętni piłkarze, także o znanych nazwiskach, którzy chętnie podpiszą kontrakt z ŁKS. Oczywiście z ŁKS-em grającym w Ekstraklasie.
Czy zatem ŁKS w tej Ekstraklasie zagra?
- Według ostatnich decyzji podjętych przez Komisję ds.
Nagłych, pozostała do załatwienia tylko i wyłącznie sprawa decyzji Komisji Licencyjnej, która będzie we wtorek. Jeżeli wszystkie papiery będą złożone, a są złożone, bo dostaliśmy licencję na pierwszą ligę i jeszcze dyrektor Pożarlik pojedzie do Warszawy wszystko dokładnie sprawdzić, to naprawdę we wtorek będziemy mogli wreszcie powiedzieć: "Dzień dobry, jesteśmy w Ekstraklasie".
Czy są jacyś sponsorzy, którzy mogliby wspomóc ŁKS, bo wiadomo, że ŁKS najbogatszym klubem nie jest?
- Dostałem ostatnio informację od firmy z Hamburga, która chce wybudować przy Al. Unii stadion piłkarski.
Tutaj jednak sprawa jest skomplikowana, bo tereny, na których stoi stadion, nie należą do ŁKS tylko do MOSIR-u. ŁKS tak naprawdę jako klub nie ma nic. Dzisiaj zatem, żeby rozmawiać o jakiejkolwiek inwestycji z inwestorami, trzeba zawrzeć spółkę z Urzędem Miasta i wtedy dopiero ewentualny kontrahent ma zielone światło. Oprócz tego jest bardzo poważny inwestor, który chce przejąć akcje spółki, ale szczegółów zdradzić nie mogę. W każdym razie wielu niedowiarków uwierzy w siłę ŁKS, kiedy usłyszy o nim.
Duże pieniądze to jednak nie wszystko...
- Tak. Mamy przykłady chociażby w Górniku Zabrze, gdzie zostały zainwestowane ogromne środki a mimo to nie przyniosło to pożądanego efektu w postaci wyniku sportowego. Z drugiej strony taka Polonia Bytom, która z bardzo skromnym budżetem potrafiła bez problemów utrzymać się w Ekstraklasie. Pieniądze są potrzebne, tylko trzeba je rozważnie inwestować. Ale nie zawsze pieniądze przekładają się na ambicję zawodników.
Jaka była Pańska reakcja na decyzję PZPN o ponownym rozpatrzeniu Waszego wniosku licencyjnego?
- Ja nie świętowałem zbytnio ze względu na mój stan techniczny (śmiech). Ale kiedy dzwonili do mnie przyjaciele, znajomi mówiłem tylko - wypijcie lampkę wina za przyszłość ŁKS, żeby nam się dobrze żyło.
Kto i jak może teraz pomóc ŁKS?
- Myślę, że wiele osób do ŁKS-u się przekonało. Dostałem wiele telefonów od osób - właścicieli firm, którzy przekonali się, ze ŁKS jednak bardzo się liczy. Wytworzyła się dobra atmosfera wokół klubu, jest dobry układ z miastem i dzięki temu będzie stadion. Jest jego projekt, są na niego pieniądze, dlatego jestem dobrej myśli.
Kiedy na stadionie ŁKS zobaczymy wielotysięczne tłumy, które będą mogły podziwiać sportowe widowisko na najwyższym poziomie?
- Pamiętam jak na ten stadion przychodziło po czterdzieści tys. ludzi. Przychodziły dzieci, całe rodziny i bawili się. Teraz ludzie się boją i to trzeba zmienić. Ale jest to możliwe i pokazał to benefisowy mecz Tomka Kłosa. Przyszła ogromna rzesza ludzi, którzy doskonale się bawili, ale to była przyjemność obejrzenia zawodników najwyższej światowej klasy.
Od kiedy będzie można na stadionie ŁKS częściej podziwiać takie sportowe widowiska?
- Przede wszystkim trzeba coś zrobić ze stadionem. W tych warunkach tego się nie da zrobić, bo są ludzie, którzy nie przychodzą na stadion po to by oglądać mecz.
Czy gra w Ekstraklasie pomoże wam te cele osiągnąć?
- Jestem pewien, że tak. Mam nadzieje, że pomoże to odbudować wizerunek klubu i w końcu ŁKS wyjdzie na prostą.
Jak odniósłby się Pan do tego całego zamieszania, które wytwarza PZPN, tradycyjnie już, na starcie każdego sezonu?
- Uważam, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Przepisy powinny być czytelne, proste, takie, których nie można różnie interpretować. Czarne jest czarne, białe jest białe i wszyscy wiedzą, że nie ma dyskusji.
Faktem jest, że ŁKS jest winny temu, iż dokumenty nie zostały złożone w terminie, ale wyobraźmy sobie taką sytuację - zatrzymuje mnie policja, jednak nie mam przy sobie prawa jazdy. Czy w związku z tym nie jestem kierowcą? Nie! Zapomniałem dokumentu. I dlatego najważniejszą rzeczą dla mnie jest wynik sportowy. Jakim prawem ŁKS dostał licencję na poprzedni sezon? Zajęliśmy 7. miejsce i dobrze, i jeśli nazajutrz po zakończeniu rozgrywek likwidujemy klub, należą nam się pieniądze za tę pozycję a nie przesuwa nas się na ostatnie miejsce i pozbawia nagrody wywalczonej w sportowej walce. Tego nigdy nie zrozumiem.
Czego życzyłby pan waszemu lokalnemu rywalowi, którego sytuacja jest teraz bardzo trudna?
- Ja jestem od zawsze zdania, że jeśli w Łodzi są dwa kluby w Ekstraklasie to jest bardzo dobrze. I to nie tylko dla Łodzi, ale i dla całej sportowej Polski. Wiadomo, że łódzkie derby są chyba najlepsze w Polsce a i jedne z lepszych w Europie. Ja w każdym razie życzę Widzewowi, żeby wynik sportowy zwyciężył i by Widzew zagrał w Ekstraklasie, bo sportowo na to zasłużył.
Jakie plany LKS na najbliższą przyszłość?
- Najważniejsze zadanie dla nas wszystkich, to nie wypaść gorzej, niż w poprzednim sezonie.