Usunęliśmy z klubu piętnastu piłkarzy - rozmowa z Marianem Kurowskim, trenerem Tura Turek

Po spadku z I ligi, w Turze doszło do prawdziwej rewolucji kadrowej. Trener Marian Kurowski zatrzymał w zespole tylko sześciu piłkarzy, a pożegnał kilkunastu. Zostaną oni zastąpieni głównie przez młodych zawodników. Właśnie dlatego na doświadczonym szkoleniowcu nie ciąży presja związana z koniecznością szybkiego powrotu na zaplecze ekstraklasy. W rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl opiekun ekipy z Turku przedstawił kulisy roszad personalnych, a także plany na najbliższy sezon.

Szymon Mierzyński: Jak wygląda zgrywanie drużyny po tak wielu zmianach kadrowych? Uda się panu zdążyć do inauguracji rozgrywek?

Marian Kurowski: Zadanie nie jest łatwe, ale robimy duże postępy. Z meczu na mecz gra wygląda coraz lepiej, mimo że zawodnicy trenują dwa razy dziennie i na pewno są zmęczeni. Zespół jest młody i głodny sukcesów. Każdemu zależy na pokazaniu się i tym nadrabiane są braki kondycyjne, nad którymi zresztą również pracujemy. Dostrzegam u swoich podopiecznych chęć oraz zaangażowanie i to mnie bardzo cieszy.

Mówi pan o postępie w kolejnych sparingach. Czy jego tempo jest na tyle wysokie, by zdążyć z przygotowaniem optymalnej formy na mecze ligowe?

- Czasu nie ma wiele, bo zostało nam około dziesięciu dni. Są jednak powody do optymizmu, bo w dotychczasowych spotkaniach kontrolnych osiągaliśmy pozytywne rezultaty. Generalny sprawdzian nastąpi we wtorek w potyczce z Górnikiem Konin. Wtedy będzie można pokusić się o jakąś ocenę formy.

Jak wygląda sytuacja młodych piłkarzy, których pan testuje? Ostatnio do Tura dołączyło dwóch graczy Jagiellonii Białystok: Patryk Gondek i Bartosz Stachelski.

- Konkretów jest bardzo mało. Co do piłkarzy Jagi, decyzja zapadnie w późniejszym czasie, bo obserwujemy ich zbyt krótko. Są nam jednak potrzebni młodzieżowcy, dlatego będziemy bacznie przyglądać się tym zawodnikom. Obecnie mamy siedemnastu graczy, którzy przebywają ze sobą od dłuższego czasu i oni raczej pozostaną na nowy sezon.

Czy ta grupa nie jest zbyt wąska jak na II-ligowe wymagania?

- Docelowo na rundę wiosenną chcemy mieć dziewiętnastu, maksymalnie dwudziestu piłkarzy. Powoli wprowadzamy do pierwszej drużyny najzdolniejszych juniorów Tura, jednak trzeba pamiętać, że to nie są wzmocnienia na dziś. Tak młodzi zawodnicy muszą nabrać doświadczenia, by z powodzeniem walczyć na II-ligowych boiskach. Obecnie powinni trenować ze starszymi kolegami i wtedy ich rozwój będzie szybszy.

Na zgrupowaniu w Sierakowie przebywa z wami Maxwell Kalu - piłkarz dość znany w Polsce, ale w ostatnim czasie zapomniany. Jaka jest jego obecna dyspozycja?

- Przed dołączeniem do naszej drużyny Maxwell był na testach w Dubaju. W ostatnim sparingu z Rozwojem Katowice przebywał na boisku przez 45 minut i zdobył gola, mimo że pod względem fizycznym nie jest jeszcze zbyt dobrze przygotowany. Będziemy obserwować go do końca tygodnia i wówczas zapadnie decyzja co do ewentualnego kontraktu.

Wiosną Tur był targany słynnymi już kłopotami związanymi z alkoholowymi libacjami niektórych zawodników. Czy atmosfera po tych wydarzeniach została w pełni oczyszczona?

- Ta sprawa już za nami i nie myślimy o niej. Z drużyny, która grała w rundzie wiosennej, pozostało tylko sześciu piłkarzy. Pozostałych piętnastu usunęliśmy. Celowo użyłem takiego słowa, bo inaczej nie da się tego nazwać. Cieszę się, że Tur zyskał nowy zarząd, który działa bardzo prężnie, i jestem przekonany, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku.

Pański poprzednik w klubie z Turku, Przemysław Cecherz miał spore pretensje o sposób, w jaki przedstawił pan sytuację w zespole. Zakwestionował nawet pański warsztat trenerski...

- Nie chciałbym się odnosić do tych wypowiedzi. Jeśli ktoś nie jest partnerem do rozmowy, to po prostu nie warto wdawać się z nim w dyskusję.

Czy w momencie przedłużania kontraktu z Turem otrzymał pan pełną swobodę w kwestii doboru piłkarzy i sposobu budowania drużyny na nowy sezon?

- Włodarze także działają bardzo prężnie i pomagają mi przede wszystkim w pozyskaniu młodzieżowców. Trzeba pamiętać, że w II lidze dwóch takich piłkarzy musi rozegrać pełne 90 minut w meczu, dlatego musimy mieć ich co najmniej pięciu. Nie jest tak, że wszystkie decyzje należą tylko do mnie. Gdy pojawia się jakaś koncepcja, to siadamy do stołu i rozmawiamy. Wszystko odbywa się na zdrowych zasadach. Myślę, że wspólnie zbudujemy zespół, który nie przyniesie wstydu.

Jakie warunki postawił pan przy przedłużaniu umowy z klubem?

- Wielkich wymagań nie miałem, chciałem tylko, żeby zrobiono porządek. Jestem zdania, że jeśli pojawia się gangrena, to trzeba to miejsce wyciąć, bo inaczej można umrzeć. I właśnie to zrobiliśmy.

Ustalono już jakieś cele na nowy sezon? Czy po tylu zmianach kadrowych można mówić o szybkim powrocie na zaplecze ekstraklasy?

- Zarząd podchodzi do tego bardzo spokojnie. Nikt nie wywiera na nas presji i nie oczekuje, że od razu będziemy bić się o awans. W klubie panuje dobra atmosfera. Zarówno działacze, jak i kibice obserwują mecze sparingowe i są zadowoleni przede wszystkim z dużego zaangażowania piłkarzy. Zespół jest teraz w fazie budowy. Gdy ukończymy ten etap, wyniki przyjdą same.

Komentarze (0)