Koronawirus. Michał Listkiewicz: Niektóre kraje mogą wycofać się z organizowania Euro 2021

Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Michał Listkiewicz
Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Michał Listkiewicz

- Pandemia wywołała nowe, dużo poważniejsze problemy. Teraz dużo będzie zależało od sytuacji sanitarno-zdrowotnej i gospodarczej organizatorów - mówi Michał Listkiewicz o organizacji Euro 2021.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Czy UEFA nie zwlekała zbyt długo z decyzją o przełożeniu Euro 2020 na 2021 rok?[/b]

Michał Listkiewicz, szef sędziów w Armenii i były prezes PZPN: Timing w tej kwestii nie ma znaczenia. Przełożenie turnieju to jedyna możliwa decyzja. Niepotrzebnie tylko UEFA wcześniej wydała komunikat, że Euro jest niezagrożone i się odbędzie. To było robienie złudnych nadziei. Trzeba było nic nie mówić, tylko poczekać, aż zostanie podjęta konkretna decyzja. Sama procedura była właściwa. Na telekonferencji wysłuchano całej europejskiej rodziny piłkarskiej. I okazało się, że w 2020 roku nie trzeba było robić zjazdu, spędzać nocy w luksusowym hotelu i wydawać na to kupy pieniędzy.

Czy w związku z epidemią UEFA może się jeszcze wycofać z rozgrywania mistrzostw Europy w 12 krajach?

UEFA sama z siebie się z tego nie wycofa ze względu na swój prestiż. Przyznałaby się, że decyzja o 12 krajach organizatorach była niemądra. Według mnie od początku była kontrowersyjna. Intencje były dobre, żeby każdy mógł sobie zapisać, że organizował Euro. Bo tak niektóre państwa czekałyby na to i do następnego stulecia. Nawet bez koronawirusa było wiadomo, że będzie to trudne przedsięwzięcie. Szczególnie dla kibiców podróże z Baku do Dublina czy z Lizbony do Petersburga brzmią karkołomnie. Pandemia wywołała nowe, dużo poważniejsze problemy. Teraz dużo będzie zależało od sytuacji sanitarno-zdrowotnej i gospodarczej organizatorów. Organizacja Euro to duży wysiłek finansowy dla miast. Chyba że UEFA zmniejszyłaby swoje wymogi i podzieliła się zyskiem z samorządami. Może się zdarzyć tak - jak w przypadku Rumunii prosiła o przełożenie, bo w innym przypadku zrezygnuje - że niektóre kraje mogą się wycofać. Za rok wirus może być już wspomnieniem, ale dalej będzie tkwił w świadomości.

Jakie głosy dochodzą pana z innych państw w Europie? Jak tam zmagają się z koronawirusem?

Na Węgrzech podeszli beztrosko. Liga grała dłużej niż u nas. Znajomi opowiadali mi, że jeszcze w niedzielę na ulicach były tłumy ludzi. W Armenii jest nieco inaczej, tam zakażonych jest kilka osób. W tej chwili to kraj odcięty od świata. Z przyczyn politycznych od dawna są zamknięte granice z Azerbejdżanem i Turcją. Jedyna normalna granica była z Gruzją, w tej chwili też zamknięta. Teoretycznie otwarta jest granica z Iranem, ale z niej prawie nikt nie korzysta. Kraj jest bardzo uzależniony gospodarczo od zewnętrznych dostaw, a teraz musi radzić sobie w izolacji. W lidze armeńskiej gra sporo cudzoziemców, część z nich wyjechała. Duży kłopot jest też z też z trenerami. Selekcjonerem reprezentacji jest Hiszpan, całe kierownictwo sportowe federacji to Hiszpanie. Jakby teraz rzucili pracę, to federacja pozostałaby bez fachowca od strony sportowej.

ZOBACZ WIDEO EURO 2020 przesunięte o rok. Zbigniew Boniek zabrał głos! "To jedyna rozsądna decyzja"

Jak się czuje syn? W ubiegłym tygodniu sędziował mecze w Walencji (Valencia - Atalanta w LM) i w Glasgow (Rangers - Bayer w LE). 

Syn [Tomasz - przyp. red.] czuje się dobrze. Denerwowałem się, gdy usłyszałem, że ma prowadzić mecz Rangersów w zastępstwie za sędziów z Izraela. Jako ojciec nie potrafiłem do tego podejść bez zmartwień. Teraz on mnie strofuje, że raz dziennie wychodzę z domu na krótki spacer, żeby się dotlenić. Potraktował sprawę bardzo poważnie i w ogóle nie opuszcza domu.

Był pan niedawno na wakacjach w Meksyku. Po powrocie były kontrole na lotniskach?

W zeszłym tygodniu wróciliśmy stamtąd z żoną. Byliśmy zaskoczeni, że nie przeszliśmy żadnych badań i kontroli. Może dlatego, że to był czwartek, wtedy nie było jeszcze tylu restrykcji, a Meksyk nie był na liście krajów, z których powrót był obarczony ryzykiem. Ale już jadąc pociągiem z Warszawy do Gdyni zachowywaliśmy ostrożność i jak ktoś zakaszlał to ewakuowaliśmy się na drugi koniec wagonu. Obawy się udzieliły. Natomiast na bulwarze w Gdyni widzę biegaczy i spacerowiczów. Życie się toczy, ale każdy jest bardzo ostrożny i wrażliwy na punkcie higieny.

Damian Kądzior: Teraz trzeba być w formie na czerwiec 2021

Bogusław Kaczmarek: Są granice ludzkiej wytrzymałości i wyobraźni

Źródło artykułu: