Świetnie, że UEFA przeniosła Euro 2020, pomniejsze turnieje na 2022, a wymyślone przez FIFA Klubowe Mistrzostwa Świata, rozbuchane do 24 drużyn, najwcześniej na 2023 rok, a może i na "świętego nigdy", o tyle trzeba jej wytknąć także poważną niekonsekwencję.
Bolesna dla UEFA decyzja została podyktowana determinacją klubów i lig piłkarskich, bo one chcą przede wszystkim ratować własną egzystencję. Niedokończenie zawieszonych sezonów oznaczać będzie bowiem bankructwo wielu klubów, które nie dostaną pieniędzy z tzw. dni meczowych, umów sponsorskich oraz za prawa telewizyjne.
Bundesliga nie otrzyma z tytułu tych ostatnich 350 mln euro, a klubom Premier League stacja Sky Sports wstrzyma wypłatę 750 mln funtów (na Wyspach ocenia się, że tamtejsze drużyny stracą w sumie aż miliard funtów).
ZOBACZ WIDEO EURO 2020 przesunięte o rok. Zbigniew Boniek zabrał głos! "To jedyna rozsądna decyzja"
W Polsce skala jest mniejsza (ocenia się, że przez niedokończenie sezonu 16 klubów PKO Ekstraklasy straci 150 mln zł), ale skutki będą równie opłakane. Toteż kluby już rozglądają się za pomocą. Właściciel i prezes Cracovii, prof. Janusz Filipiak powiedział w WP SportoweFakty, że PZPN ma bardzo dużo pieniędzy, powinien pomóc klubom. Więcej TUTAJ.
Inni prezesi podczas wspólnej telekonferencji wyrażali nadzieję na pomoc budżetu państwa, w tym m.in. na zawieszenie podatków i składek ZUS, na preferencyjne kredyty, ale też na rządowe dofinansowanie. Czy ich nadzieje na uszczknięcie części z 212 mld zł przeznaczonych przez rząd na ratowanie dotkniętej pandemią gospodarki nie są zbyt płonne - to inna sprawa.
Ważne, że decyzja UEFA zostawia klubom przynajmniej cień szansy na dokończenie sezonów w maju i czerwcu (dedline to 30 czerwca, bo wtedy wygasa wiele kontraktów zawodników), o ile sytuacja w poszczególnych krajach na to pozwoli. Mecze nawet przy pustych trybunach to przynajmniej pieniądze z praw telewizyjnych.
Trudno jednak w tej sytuacji zrozumieć decyzję o przeniesieniu marcowych meczów towarzyskich reprezentacji (oraz spotkań barażowych o awans do Euro 2021) na czerwiec. Powinny zostać odwołane, bo zakładając optymistycznie, że na boiska w Europie uda się wrócić po Wielkanocy, najpóźniej w połowie maja, będziemy mieli maraton spotkań co trzy dni. A przecież UEFA chce jeszcze dokończyć Ligę Mistrzów i Ligi Europy z finałami w Stambule i Gdańsku.
W tej sytuacji wymuszenie na klubach dwutygodniowej przerwy na dwa mecze towarzyskie (Polska miałaby wtedy zagrać z Finlandią i Ukrainą), wydaje się kompletnie bez sensu. Zwłaszcza że wartość szkoleniowa tych sparingów nikła. I to tych dwóch tygodni może bowiem zabraknąć na dokończenie ligowych sezonów.
Zdecydowanie lepiej odczekać z powrotem piłki reprezentacyjnej do września, kiedy ma się rozpocząć druga edycja Ligi Narodów. Inaczej okaże się, że dramatyczna decyzja o przełożeniu Euro 2020 o rok w niczym klubom nie pomoże w walce o przetrwanie kryzysu.
Czytaj również -> Sztab kryzysowy w Ekstraklasie SA
Czytaj również -> Paweł Kapusta: Jedyna rozsądna decyzja