Piłkarz Aston Villa apelował, aby z uwagi na pandemię koronawirusa kibice zostali w swoich domach. Sam nie zastosował się do tych zaleceń i... udał się na imprezę w domu Rossa McCormacka.
Po całonocnej balandze Jack Grealish wsiadł za kierownicę swojego samochodu i spowodował wypadek. Nie potrafił wymanewrować swoim pojazdem i uderzył w trzy inne auta zaparkowane w okolicy, generując straty na poziomie 80 tys. funtów.
Na jego szczęście, kwestia wypadku została załatwiona przez niego polubownie. Piłkarz zapłaci odszkodowanie właścicielom uszkodzonych pojazdów, sprawa nie została zgłoszona na policję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...
Inaczej ma się sytuacja, jeśli chodzi o złamanie rządowych zasad dotyczących wychodzenia z domu. Tu się Grealishowi nie upiekło.
Jak informuje "Independent", na piłkarza Aston Villa nałożono potężną grzywnę - aż 150 tys. funtów. Pieniądze zostaną przekazane na cele charytatywne - otrzyma je szpital w Birmingham.
"Klub Aston Villa jest głęboko rozczarowany zachowaniem jednego z piłkarzy, który zignorował wytyczne rzędu dotyczące pozostania w domu podczas kryzysu koronawirusowego" - czytamy w oświadczeniu Aston Villa. Dwutygodniowa pensja Grealisha zostanie potrącona na poczet grzywny.
- Nie chcę, aby ktokolwiek popełnił ten sam błąd, co ja, dlatego zachęcam wszystkich do pozostania w domach i przestrzegania zasad. Wiem na pewno, że zrobię to teraz. Mam nadzieję, że wszyscy zaakceptują moje przeprosiny - powiedział Grealish.
Zobacz też:
Koronawirus. "Przez 25 minut nie mogłem złapać oddechu". Pepe Reina opowiada o walce z chorobą
Premier League. Manchester United ma problem. Alexis Sanchez wróci do klubu