W prawie całej Europie zawieszono rozgrywki piłkarskie z powodu pandemii koronawirusa. Prawie, bo wyjątkiem jest Białoruś, gdzie piłkarze cały czas normalnie grają. W miniony weekend kolejka ligowa znowu odbyła się zgodnie z planem.
Na piłkarzy jednak padł blady strach. Stało się tak po wywiadzie, którego włoskiemu Sky Sport udzielił Azdren Llullaku. Napastnik Szachtiora Soligorsk przyznał, że jeden z piłkarzy otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa.
- Na Białorusi nie mówi się o koronawirusie. W sobotę grałem mecz ligowy, a w niedzielę rano trenowaliśmy. Wszystko przebiega normalnie. Jest też piłkarz z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa, co sprawia, że zaczynamy się martwić. Mamy jednak ważne kontrakty, musimy grać i robić, co nam każą - mówi Albańczyk.
ZOBACZ WIDEO: Jak piłka nożna będzie wyglądać po epidemii koronawirusa? "To bardzo poważnie zachwieje klubami"
Llullaku nie zdradził, kto jest tym zakażonym i w jakim klubie gra. Dziwi jednak, że Białoruś całkowicie przemilczała i zbagatelizowała problem. Piłkarz Szachtiora jednak dodaje, że ludzie zaczynają sobie zdawać sprawę z zagrożenia.
- Nasi kibice sami podjęli decyzję, że nie będą przychodzić na mecze. Na ostatnim meczu było ich tylko stu, a zazwyczaj jest znacznie więcej. Tak samo jest w innych klubach. To dobrze, bo to oznacza, że ludzie zaczynają rozumieć powagę sytuacji i mam nadzieję, że wkrótce postanowią przerwać ligę. Inne kraje tak zrobiły i uważam, że to właściwe rozwiązanie. Mam nadzieję, że tutaj nie dojdzie do tragicznej sytuacji - dodaje.
Na Białorusi nowy sezon ligowy wystartował niedawno. Do tej pory bez żadnych komplikacji rozegrano trzy kolejki. Na razie nikt nie mówi, by rozważano zawieszenie rozgrywek.
Frekwencja mocno spadła, ale liga białoruska gra dalej. Za nami już 3. kolejka >>
Hokej. Koronawirus nie zatrzymał rozgrywek na Białorusi. Junost Mińsk mistrzem kraju >>