Olisadebe szczerze o mundialu 2002. "W kwalifikacjach tworzyliśmy drużynę. W finałach tego zabrakło"

Getty Images / Na zdjęciu: Emmanuel Olisadebe
Getty Images / Na zdjęciu: Emmanuel Olisadebe

Emmanuel Olisadebe miał być jedną z największych gwiazd reprezentacji Polski na mundialu w Korei i Japonii. Turniej okazał się jednak ogromnym rozczarowaniem. Były napastnik zdradza, że wówczas w zespole brakowało poczucia wspólnoty.

W tym artykule dowiesz się o:

- Mogliśmy osiągnąć więcej, ale wielu zawodników grało dla siebie. W kwalifikacjach tworzyliśmy drużynę. W finałach tego zabrakło - powiedział  w wywiadzie udzielonym Maciejowi Kaliszukowi z Przeglądu Sportowego.

- Niektórzy koniecznie sami chcieli błyszczeć. Szybko wychodzi, gdy ktoś nie daje z siebie wszystkiego. Do tego dochodziły walki między dziennikarzami i starszymi zawodnikami, konflikty o reklamy - dodał.

Przypomnijmy, prowadzona przez Jerzego Engela reprezentacja powróciła na mistrzostwa świata po 16 latach nieobecności. Kibice wiele obiecywali sobie po naszych zawodnikach jadących na azjatycki turniej. Finalnie jednak, po dwóch porażkach w pierwszych meczach z Koreą Południową (0:2) oraz Portugalią (0:4), Polacy mogli zacząć się pakować. Wygrana nad USA (3:1) w ostatnim meczu nie miała już znaczenia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: lata lecą, a Tomasz Kuszczak wciąż imponuje formą. Potrafiłbyś tak zrobić?

Olisadebe, który w kadrze rozegrał 25 meczów, zdobywając w nich 11 bramek nie ukrywał, że w reprezentacji Polski czuł się osamotniony. Nie pomagał mu jego introwertyczny charakter.

- Czułem się bardzo, bardzo samotny. Mocno się stresowałem, przed meczami w ogóle nie spałem. Ale muszę powiedzieć, że była w kadrze grupa osób, która chciała mi pomóc: Piotrek Świerczewski, Michał Żewłakow, pan Koter (kierownik drużyny – przyp. red.), trener Engel, lekarz (Stanisław Machowski – przyp. red). Próbowali mnie integrować z chłopakami poza boiskiem - wspominał zawodnik.

41-latek przyznał, że próby te nie należały do najbardziej owocnych. Pomimo starań kolegów, urodzony w Warri piłkarz nie odnajdywał się w większej grupie.

- Starałem się uczestniczyć w życiu zespołu. [..] Nie czułem się jednak najlepiej. Jestem człowiekiem, który lubi być sam. Nic na to nie poradzę, taką mam osobowość. Chciałbym być inny, umieć rozbawiać ludzi. Niestety nie potrafię być zabawnym gościem, ani kimś, kto w większym towarzystwie wciąga innych w rozmowę. Patrząc wstecz, myślę, że mógłbym jednak próbować się zmienić. Młodym zawodnikom radzę, by integrowali się z resztą drużyny - dodał.

Czytaj także:
Koronawirus. Tottenham Hotspur przywrócił pełne pensje pracownikom
Piłka nożna. "Nie jestem workiem ziemniaków". Zdecydowane słowa Ivana Rakiticia

Źródło artykułu: