Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Czy Fortuna I liga będzie wznawiać rozgrywki na dokładnie takich samych zasadach jak PKO Ekstraklasa?
Marcin Janicki, szef Pierwszej Ligi Piłkarskiej: Może nie identycznych, ale bardzo zbliżonych. Procedury będą podobne.
Jakie więc mogą być różnice? Schodzimy poziom niżej, więc może coś zostanie poluzowane? I-ligowcy mają znacznie mniej pieniędzy i mniejsze możliwości.
Poruszaliśmy ten temat z prezesami klubów i widzimy kilka obszarów, które trzeba doprecyzować. Każdy to ocenia pod kątem własnych realiów. Mówimy tu przede wszystkim o infrastrukturze. Kluby I-ligowe mają mniej rozbudowane zaplecze techniczne i czasem dysponują tylko jednym ciągiem komunikacyjnym, prowadzącym do szatni, magazynów czy biur. Tu wchodzi w grę najprostsza logistyka i taki sposób organizacji, by te drogi się nie pokrywały, co pozwoliłoby realizować wszystkie reguły.
Jakie są nastroje w klubach? Wszyscy chcą grać?
Z tego co widzę, każdy chciałby rozstrzygnąć sezon na murawie. On już ma swoją nietypową specyfikę, bo został przerwany i ta pauza będzie pewnie dwumiesięczna, aż do momentu, w którym wrócą grupowe treningi. Teraz dążymy, by nie pogłębiać tej specyfiki bardziej. Mamy jednak do czynienia z czymś, co nie spotkało nas nigdy wcześniej. Nie wiemy jeszcze ile potrwa nietypowy stan, a może to być nawet kilkanaście miesięcy, bo słychać głosy, że WHO może nawet zarekomendować przełożenie Euro z 2021 roku na jeszcze później. Dlatego musimy zachować spokój, stworzyć długofalową wizję i dopasować reguły do naszych możliwości. Zakładam, że noszenie maseczek czy zakup płynów dezynfekujących to nie będzie działanie krótkoterminowe, a może nam towarzyszyć przez zdecydowanie dłuższy okres. Chcemy dobrze zorganizować powrót na boiska, zwłaszcza bezpieczeństwo osób zaangażowanych w działalność klubów - w szczególności zawodników i sztabów szkoleniowych.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Michał Listkiewicz: Bałbym się wybiec na boisko, ale sędziowanie to służba i zawód. Inni pracują
Co na to sami piłkarze? Jakie jest ich zdanie?
Myślę, że ich nastroje można porównać do ogólnych odczuć całego społeczeństwa. Siedzimy w domach półtora miesiąca i każdy chciałby wrócić do swoich normalnych aktywności. Ja np. wolałbym zacząć się normalnie spotykać i prowadzić dyskusje, a nie tylko uczestniczyć w telekonferencjach. Z pewnością znajdzie się grupa osób bardziej wyczulona na kwestie bezpieczeństwa - w końcu piłka nożna to gra kontaktowa. Z całą stanowczością podkreślam, że te obawy nie muszą być bez pokrycia, bo każdy ma rodzinę. Zdarzają się tam osoby chore, o obniżonej odporności i o ile dla samego zawodnika koronawirus nie będzie stanowić poważnego zagrożenia, to dla kogoś z jego otoczenia już owszem. Z rozmów, które w ostatnich dniach toczymy, wynika, że dla części zawodników powrót do gry będzie oznaczać okres dłuższej rozłąki z rodzinami.
Każdy klub będzie rozgrywał mecze na swoim stadionie?
Oczywiście. Pomysł gry na wytypowanych wcześniej obiektach nie jest rozważany z prostej przyczyny - każdy najlepiej zna swój stadion i to na nim będzie potrafił najlepiej przeprowadzić mecz. Pamiętajmy też, że nie da się rozegrać spotkania ligowego przy udziale 50 osób. To jest mrzonka, takie teorie mogą rozpowszechniać osoby, które nigdy się tym nie zajmowały.
Ile więc tych osób potrzeba?
Trzeba wyłączyć błędne rozumowanie, np. twierdzenie, że jeśli na stadionie nie ma kibiców, to nie potrzeba już ochrony. Oczywiście nie musi to być ochrona tak szeroka jak na meczu z udziałem publiczności, ale i tak jest ona potrzebna, bo nie gramy sparingu osiedle na osiedle. Mogą się trafić derby, może to być spotkanie o bardzo dużym znaczeniu dla układu tabeli i musimy brać pod uwagę, że w okolicy pojawią się jacyś kibice. To jest wyzwanie zarówno dla klubów, jak i służb. Czekamy na to jaki będzie górny limit osób na stadionie, ale musimy się liczyć z tym, że jeden klub to około 40-50 osób. Do tego dochodzi drugi klub, ochrona, pracownicy telewizji i obsługa band ledowych. W ekstraklasie obsługę jednego spotkania określa się na 150 osób, w I lidze to może być przedział 100-120. Mam nadzieję, że władze wezmą pod uwagę realia. W sporcie zawodowym pewnych rzeczy nie przeskoczymy.
Jak wygląda komunikacja I-ligowców z rządem? Raczej nie prowadzicie jej osobno, a bardziej zdajecie się na to, co ustalają kluby ekstraklasowe.
Spotkania, które odbywały się do tej pory, pokazują, że wola dokończenia rozgrywek jest po obu stronach. Nie dzielimy się teraz na ligi, występujemy jako przedstawiciele jednego środowiska i mamy taki sam cel. Nie byłoby sensu załatwiać tych spraw osobno.
Macie już jasne zapewnienie Polskiego Związku Piłki Nożnej, że pokryje koszty testów?
Tutaj trzeba jeszcze ustalić ostateczne zasady co do sposobu testowania i grupy, która będzie mu poddawana. Możemy oczywiście wziąć cenę komercyjną i przemnożyć ją przez liczbę osób, ale najpierw trzeba ustalić ile tych testów potrzebujemy i przede wszystkim jaka będzie częstotliwość sprawdzania stanu zdrowia osób objętych procedurą. Poza tym musimy wiedzieć jakie to będą testy. Ich ceny są bardzo zróżnicowane. Test przesiewowy kosztuje kilkadziesiąt złotych, ale genetyczny to już wydatek kilkuset. Wydaje się, że po okresie izolacji i przed pierwszym meczem należałoby wykonać testy bardziej czułe, a potem być może przesiewowe. Tu jednak muszą się wypowiedzieć grupy medyczne. One mają znacznie więcej kompetencji, by decydować w tych kwestiach.
Jakie są ramy czasowe całego procesu wznawiania Fortuna I ligi w porównaniu do PKO Ekstraklasy? Co z ostatecznym terminem pierwszej kolejki po zawieszeniu?
To będzie kilka dni ewentualnego przesunięcia. I-ligowcy nie muszą kończyć sezonu 19 lipca, my będziemy mieć czas najprawdopodobniej do końca lipca. Dłużej już prawdopodobnie nie, bo to rodziłoby kolejne problemy kontraktowe. Start nastąpi między 30 maja a 6 czerwca. Mamy tygodniowe widełki, a niewykluczone, że zaczniemy np. 3 czerwca - w środku tygodnia. I tak terminarz trzeba będzie elastycznie dostosowywać, więc nie ma różnicy, czy wystartujemy w weekend, czy w środę.
Czytaj także:
"Czuję się jak dz... wyd... po jakimś gang bangu" - koszmar GKS Bełchatów w Krakowie
Dwa trofea, duże nadzieje i chłodne pożegnanie Macieja Skorży. Wtedy Zbigniew Drzymała zaczął zwijać futbol w Grodzisku