Koronawirus. Białystok powiedział stop, inne miasta jeszcze bez decyzji

Czy pandemia koronawirusa zmniejszy dotacje miejskie dla klubów? W Białymstoku już zapowiedziano drastyczne cięcia, jednak jest to jak dotąd jedyny tak zdecydowany ruch w PKO BP Ekstraklasie.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
steward na stadionie Getty Images / Na zdjęciu: steward na stadionie
 - Jeżeli zawodnik Jagiellonii zarabia 80 tysięcy złotych miesięcznie, to my do tego dopłacamy i ten świat piłki zawodowej, przynajmniej w tym naszym wydaniu, musi się zdecydowanie zmienić - poinformował we wtorek prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski i zapowiedział poważne cięcia w dotacjach.

- Już w tym roku, być może na drugie półrocze, a na pewno w następnym roku należy zapomnieć o dotacjach z budżetu miasta na sport zawodowy - ogłosił. Tym samym wyprowadził cios, jakiego Jagiellonia się nie spodziewała.

W erze pandemii koronawirusa jego słowa mają jeszcze mocniejszy wydźwięk. Gdy wszystkie kluby zastanawiają się, jak przetrwać kryzys i negocjują z piłkarzami warunki koniecznych obniżek pensji, dla wielu dotacje z miasta są ratunkiem pozwalającym na funkcjonowanie.

ZOBACZ WIDEO: Powrót PKO Ekstraklasy namiastką normalności. "Piłka nożna ma duży oddźwięk w społeczeństwie"

O jakich stratach mówimy? W 2019 roku do budżetu Jagiellonii wpłynęło od miasta około 3,5 mln złotych, w tym już ponad milion. I na tym koniec. Dla klubu, którego budżet wynosi niewiele ponad 20 mln, to zauważalna strata. Według prezesa Jagi Cezarego Kuleszy, sama przerwa w rozgrywkach spowoduje straty około 7-8 mln złotych.

W erze kryzysu miasto Białystok postanowiło więc zakręcić kurek z pieniędzmi? A jak to wygląda w innych polskich klubach?

Gdańsk ze zrozumieniem, szczęście Legii

Większe zrozumienie dla sytuacji mają w Gdańsku, gdzie miasto jest jednym z głównych sponsorów Lechii, mającej poważne problemy finansowe jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa. W kwietniu ogłoszono, że urząd miasta nie będzie domagał się zwrotu dotacji za marzec, kwiecień i maj. Chodzi o przekazaną już kwotę 1,3 mln złotych.

- Gdy tylko Lechia zacznie ponownie rozgrywać mecze, umowa będzie aneksowana i wszystkie ujęte w niej zobowiązania będą realizowane - zapewniał w rozmowie z serwisem Puls Gdańska Jędrzej Sieliwończyk z biura prasowego Urzędu Miejskiego w stolicy Trójmiasta.

W trudnych chwilach dobre wiadomości usłyszeli też nowi właściciele Wisły Kraków. W poniedziałek władze miasta podpisały umowę wykupu praw autorskich do stadionu za 9,7 mln złotych, dzięki czemu będą mogli przeprowadzić na obiekcie gruntowny remont. Planowane są renowacje i powstanie dwóch dodatkowych parkingów. Miasto chce przeznaczyć na ten cel nawet kilkadziesiąt milionów złotych.

O pewnym szczęściu może mówić też Legia Warszawa. W marcu, tuż przed ogłoszeniem pandemii, klub podpisał umowę ze stołecznym ratuszem na promowanie miasta, dzięki czemu w tym roku do kasy może wpłynąć około 2,5 mln złotych. Kwota może jednak ulec zmianie ze względu na trwające zawieszenie rozgrywek.

I choć Legia ma największy budżet w Polsce, pandemia bardzo poważnie wpłynęła na sytuację wicemistrza PKO Ekstraklasy. Już zwolniono blisko 50 pracowników klubu, wszystkim zatrudnionym zmniejszono pensje o połowę. Swoje wynagrodzenia zmniejszyli także ludzie zasiadający w zarządzie. W tej sytuacji każdy pieniądz z miasta będzie liczył się podwójnie.

Swoje dotacje powinien otrzymać też Piast, którego współwłaścicielem jest miasto Gliwice.

- W budżecie miasta na 2020 r. przewidziano sześć milionów złotych dotacji oraz sześć mln zł na podwyższenie kapitału. Daje to kwotę łączną 12 mln zł, czyli taką samą jak w latach ubiegłych. Powyższa zmiana została uzgodniona z klubem - mówił Łukasz Oryszczak.

Arka i Korona na skraju 

W bardzo trudnej sytuacji znajduje się z kolei Korona Kielce. Klub ma poważne problemy finansowe - chodzi o opóźnienia w wypłacie kontraktów dla piłkarzy, zaległości opłatami za wynajem stadionu i obiektów treningowych, a na dodatek ma na karku przegraną sprawę z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Nie jest tajemnicą, że Niemcy na czele z Dirkiem Hundsdorferem, którzy są większościowym udziałowcem, najchętniej sprzedaliby swoje udziały nowemu inwestorowi.

Już w grudniu miasto Kielce, czyli współwłaściciel klubu, zdecydowało się przekazać na najpilniejsze zobowiązania 1,5 mln złotych. Wiosną prezydent Bogdan Wenta podjął decyzję o przyspieszeniu dotacji i w marcu na konto klubu wpłynął milion złotych. Jak się jednak dowiedzieliśmy, ze względu na pandemię, dalsze kroki pomocowe dla Korony zostały zawieszone.

W jeszcze gorszym położeniu jest Arka Gdynia, gdzie już w styczniu tego roku miasto podjęło decyzję o wstrzymaniu jakichkolwiek dotacji do klubu. W 2019 roku było to sześć milionów złotych, co wynosiło aż 25 procent całego budżetu. Skąd decyzja? Wszystko przez bałagan w klubie, zarządzanym przez Włodzimierza Midaka oraz jego syna Dominika.

Arce grozi upadłość, a właściciele w pośpiechu szukają nowego kupca, jednak ze względu na pandemię znalezienie kogoś, kto wykupi zadłużony klub są coraz mniejsze.

Miasto właścicielem? Na razie bez zmian

Jak z kolei wygląda sytuacja w klubach, gdzie miasto jest jedynym właścicielem?

W Zabrzu miasto przekazuje corocznie Górnikowi kilkadziesiąt milionów złotych. Jak przekazał nam rzecznik prasowy Urzędu Miasta Dawid Wowra, żadne zmiany w najbliższym czasie nie są planowane. Do momentu ukazania się artykułu nie zostały nam przekazane dalsze i bardziej szczegółowe informacje.

Z kolei we Wrocławiu nie przewidują na razie obniżek dotacji (w ubiegłym roku 13 mln złotych) dla Śląska. - Wpływy do budżetu miasta będą w tym roku znacząco mniejsze, natomiast budżet Biura Sportu i Rekreacji pozostaje na ustalonym wcześniej poziomie. Tu się nic nie zmienia - tłumaczył "Gazecie Wyborczej" Piotr Mazur, dyrektor biura.

Zaznaczył jednak, że w dłuższej perspektywie oszczędności nikogo nie ominą. - Na dziś nie rozważamy żadnych ruchów, choć oszczędności będą siłą rzeczy. Bo skoro odwoływane są mecze i całe rozgrywki, to kluby nie będą w stanie całości dotacji rozliczyć. Mamy zatem podstawy, by przewidywać, że część pieniędzy do nas wróci.
Potwierdził to także prezydent miasta Jacek Sutryk.

Dodajmy, że mający dziurę budżetową Lech Poznań od lat nie może liczyć duże na pieniądze z miejskiej kasy. Co innego Warta, do której pod koniec 2019 roku trafiły dwa miliony złotych, przeznaczone na remont stadionu.

Ekspert chce zakończenia sezonu. "To walka o życie". Czytaj więcej--->>>

Paulo Dybala ponownie z pozytywnym wynikiem testu. Czytaj więcej--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×