- Strzelając pięć bramek powinniśmy być zadowoleni. Tylko, że cztery to prawie "swojaki". Wszystkie padły po ewidentnych błędach, a nie po jakichś składnych akcjach stworzonych przez przeciwników. Mecz stał na bardzo niskim poziomie - podsumował spotkanie Henryk Mojsa, trener Młodej Jagiellonii.
Mecz rozpoczął się źle dla Młodej Jagiellonii, bowiem już po trzech minutach bramkarz żółto-czerwonych musiał wyciągać piłkę z siatki. - Niepotrzebny błąd na lewej stronie boiska, następnie niepotrzebny faul, bowiem sytuacja była zupełnie niegroźna i rywale mieli rzut wolny, przy którym nasi obrońcy zaspali. Zawodnik Vęgorii uderzył z pięciu metrów między nogami bramkarza i piłka powoli wpadła do siatki - opisuje straconego gola Mojsa.
Dziesięć minut później Jagiellończycy przegrywali już dwoma bramkami. - Kolejny błąd defensywy i druga bramka dla rywali. Zawodnik Vęgorii posłał długą piłkę pomiędzy trzech obrońców. Nasi obrońcy nie wiedzieli, który z nich ma wybić futbolówkę i trafiła ona do gracza z Węgorzewa, a ten pewnie wykorzystał sytuację sam na sam - dodaje trener Młodej Jagi.
Po prawie półgodzinie gry Jagiellonia strzeliła kontaktową bramkę. W polu karnym sfaulowany został Łukasz Zaniewski i chwilę później z jedenastu metrów trafił do siatki. - Nie był to nasz jakiś zryw, bowiem graliśmy bardzo niemrawo, słabo w każdej formacji. Wszyscy grali poniżej swoich możliwości. Naszą słabą postawę podkreśliła strata trzeciej bramki, którą rywale wbili bezpośrednio z rzutu rożnego - mówi popularny "Profesor".
Czwarty gol dla rywali, to czwarty prezent. - Podaliśmy piłkę prosto pod nogi jednego z napastników Vęgorii, który poprowadził piłkę kilka metrów i dośrodkował, a tam czekał niepilnowany zawodnik, którym pewnym strzałem z dziesięciu metrów nie dał szans bramkarzowi na skuteczną interwencję - opisuje ostatnią straconą bramkę Mojsa.
- Mój zespół dopadło rozluźnienie. Kilka dni temu rozmawiałem z trenerem Probierzem odnośnie dobrych wyników pierwszej Jagiellonii i szkoleniowiec pierwszej drużyny przestrzegał mnie " To prawda, że w sparingach nie tracimy bramek, a dużo strzelamy, a to jest takie złudne, bo wszystko może się odwrócić i lepiej, żeby te błędy były, ponieważ, gdy drużyna wygrywa do zera, wówczas dopada ją rozluźnienie, uspokojenie". Dla usprawiedliwienia tych chłopaków mam tylko to, że w Olecku na prawdę ciężko trenowaliśmy. W takim meczu pokazuje się charaktery. Na murawie widziałem zawodników, którzy myślą o pierwszej drużynie i pokazują, że mając ciężkie nogi można zagrać na przyzwoitym poziomie. Byli też zawodnicy, których pokazali, że nie zależy im grać w Młodej Ekstraklasie, nie wspominając już o pierwszej drużynie - twierdzi szkoleniowiec Młodej Jagiellonii.
- Wieczorem dla rozluźnienia atmosfery, po tym wyniku, spotkamy się wszyscy przy ognisku. Będziemy smażyć kiełbaski, a później przyjdzie czas na wnioski - kończy Mojsa.
Olecko, 19 lipca 2009r.
Jagiellonia Białystok (ME) - Vęgoria Węgorzewo 1:4 (1:3)
0:1 - ? 3'
0:2 - ? 13'
1:2 - Zaniewski (k.) 26'
1:3 - ? 43'
1:4 - ? 76'
Skład Jagiellonii Białystok (ME): Wróblewski (46. Sakowicz) - Plaga (46. Kosyk), Naliwajko (46. Zalewski), Ostaszewski, Hus (46. Jakimczuk, 65. Plaga) - Świderski (46. Hryszko, 80. Świderski), Dołubizna (46. Zubowski), Owedyk (46. Grodzki), Sulkowski - Steć, Zaniewski (46. Chwetko).