W lutym Dawid Janczyk dołączył do MKS-u Ciechanów. Dopiero klub z klasy okręgowej dał szansę byłemu młodzieżowemu reprezentantowi Polski. Wcześniej wysyłał propozycje gry m.in. do Polonii Warszawa i Wisłoki Dębica.
Z klubem z Ciechanowa 32-latek szykował się do rundy wiosennej. Jednak przez pandemię koronawirusa rozgrywki zostały przerwane. Janczyk nie zdążył jeszcze zadebiutować w nowym zespole. W rozmowie z rosyjskim "Sport Expressem" zapewnia, że jest w dobrej formie.
- Wszyscy myślą, że piję, ale to nieprawda. Nie piję od roku. Tak, kiedyś piłem. Ale teraz nie mogę nawet o tym myśleć, ponieważ wiem, że to ryzykowne - mówi Janczyk.
Jeszcze niedawno nie udawało mu się reaktywować kariery w niemieckim FC Blaubeuren czy w Odrze Wodzisław. Teraz piłkarza czeka kolejna próba. Musi zmierzyć się również z problemami osobistymi. Jest w trakcie rozwodu z żoną Dominiką. - Ona żąda ode mnie 500 tysięcy euro. Po co? Wiem tylko, że bez koronawirusa mam wiele problemów. Nie mam nawet wstępu do własnego domu. Raz zdarzyło się, że żona nie wpuściła mnie wieczorem i całą noc spałem pod drzwiami - wyznaje.
Dawid Janczyk zapowiadał się jako wschodząca gwiazda polskiej piłki. Po znakomitym mundialu do lat 20 w 2007 roku usłyszał o nim cały świat. Za ponad cztery mln euro były napastnik Legii Warszawa przeszedł do CSKA Moskwa. Tam zaczęły się jego problemy z alkoholem i zjazd formy. Mimo wielu prób ratowania kariery, nie wrócił na dawny poziom.
Michał Buchalik: W Wiśle nie ma żadnego problemu z koronawirusem
PZPN zakończył rozgrywki na szczeblu wojewódzkim
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"