Transfery. Aleksander Buksa przed wyborem: oglądać Messiego przez szybę, czy być uczniem Błaszczykowskiego

Newspix / MICHAL STANCZYK / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski i Aleksander Buksa
Newspix / MICHAL STANCZYK / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski i Aleksander Buksa

- Nazwa Barcelona szokuje, ale on zachowuje się w tej sytuacji dojrzale - mówi o Aleksandrze Buksie Mateusz Stolarski, jeden z jego pierwszych wychowawców. I zdradza nam, że utalentowanym 17-latkiem osobiście zaopiekował się Jakub Błaszczykowski.

O zainteresowaniu poważnych europejskich klubów Aleksandrem Buksą słychać właściwie od momentu jego debiutu w PKO Ekstraklasie. W ostatnich tygodniach pogłoski te przybrały jednak na sile, a deklaracja Kiko Ramireza, byłego Wisły Kraków, że polecał 17-latka FC Barcelonie, zelektryzowała wielu kibiców. Więcej TUTAJ.

Jak młodziutki wychowanek Białej Gwiazdy odnajduje się w tym medialnym zamieszaniu? - Rozmawialiśmy niedawno z Olkiem. On zachowuje się w tej sytuacji bardzo dojrzale. Pierwsza jego reakcja na ten transferowy szum? "Spokojnie, sam trener wie, jak jest". On jest skoncentrowany na robocie - mówi nam Mateusz Stolarski, jeden z pierwszych trenerów i wychowawców Buksy.

Dziś Stolarski pracuje w Stali Rzeszów, a piłkarski brylant, jakim niewątpliwie jest Buksa, szlifował w Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków. Do dziś ma dobry kontakt ze swoim utalentowanym podopiecznym. - Olek ma starszego brata Adama, który służy mu doświadczeniem, oraz ojca, który wie, jak to wszystko działa. Jest więc nauczony, jak ma funkcjonować w tym szaleństwie medialnym wokół niego - dodaje nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kownacki będzie miał problem z dostosowaniem się do wytycznych ligi ws. koronawirusa. "Czasem porywa cię fantazja"

Po potwierdzonych informacjach o zainteresowaniu Buksą ze strony Barcelony, jego nazwisko zaczęło padać w kontekście klubów włoskiej Serie A, w tym SSC Napoli. W przypadku Barcelony mowa jednak o drużynie rezerw bądź drużynach młodzieżowych. Czy dla zawodnika z tak dużym potencjałem byłby to dobry wybór? Może 17-latek, który w tym sezonie strzelił w ekstraklasie trzy gole, nie powinien już myśleć o schodzeniu na niższy poziom rozgrywkowy?

- Gdybym był Olkiem, to sam nie wiem, co bym wybrał. Nie znamy szczegółów tych opcji, które wchodzą w grę. Patrząc z jego perspektywy, chyba jednak zostałbym na razie w Wiśle. Choć nie ma jednej, idealnej drogi, bo przecież nie moglibyśmy wykluczyć scenariusza, w którym teraz odszedłby do rezerw Barcelony, a za rok nagle zagrałby w pierwszej drużynie. Różne piłka pisze historie. Myślę jednak, że miejsce Olka nie powinno być już w drużynach młodzieżowych - zaznacza Stolarski.

Stolarski uważa, że Biała Gwiazda wciąż jest dla Buksy dobrym miejscem do dalszego rozwoju i z transferem napastnik wcale nie musi się spieszyć: - Gdy mówimy o Barcelonie, to wiadomo - sama nazwa szokuje. A La Masia to sam top wśród akademii. Natomiast nadal wydaje mi się, że można zostać w Polsce i zagrać tu jeszcze ze dwa sezony, postrzelać trochę goli. I potem odejść nie do drużyn młodzieżowych, ale do pierwszej, seniorskiej drużyny jakiegoś dobrego klubu.

Wielu polskich piłkarzy, którzy doszli na sam szczyt, przeszło tą drogą. - Polska ekstraklasa jest dobrą ligą do wypromowania się i można z niej trafić bezpośrednio do zespołów seniorskich sensownych klubów. Przykłady można mnożyć: od Kuby Błaszczykowskiego, przez Roberta Lewandowskiego czy Kamila Glika - wylicza Stolarski i dodaje: - Nie oszukujmy się, Wiśle też zależy, żeby Buksę sprzedać za duże pieniądze, choć może jeszcze nie teraz. Niech pogra jeszcze w ekstraklasie, a potem niech atakuje kluby europejskie już jako gwiazda ligi. W dodatku dalej młoda, bo nie miałby jeszcze 20 lat.

Dla Buksy przykład Jakuba Błaszczykowskiego jest tym bardziej sugestywny, że 108-krotny reprezentant Polski otoczył go opieką. 17-latek stoi więc przed dylematem: czy w Barcelonie oglądać Lionela Messiego przez szybę i żyć nadzieją na wspólne treningi, czy korzystać z doświadczenia Błaszczykowskiego tu i teraz. Jego rówieśnicy takich dylematów nie mają.

- Olek podczas zgrupowań jest z Kubą Błaszczykowskim w pokoju. I to nie jest przypadkowy manewr - zauważa Stolarski i podkreśla: - Dla Buksy gra przy tylu tysiącach kibiców, w jego macierzystym klubie, gdy czuje się wiślakiem, też jest dobrą perspektywą.

Zmiana klubu, a co za tym idzie - kraju, kultury i otoczenia, mogłaby być dla tak młodego gracza szokiem. Czy czasy pandemii, gdy w wielu ligach panuje chaos, to w dobry moment na podejmowanie takiego ryzyka?

- Obecna sytuacja też ma na to wszystko wpływ. Olek jest napastnikiem, musiałby złapać odpowiednią serię trafień, dobrze się poczuć w nowym miejscu. Biorąc też pod uwagę doświadczenia brata, to Olek powinien teraz przebywać w klubie, gdzie będzie występował regularnie. I gdzie będzie grał na najwyższym poziomie rozgrywkowym - uważa Stolarski.

Mentor Buksy z dystansem patrzy na kwoty, które padają w kontekście transferu młodego wiślaka. Zestawia to z doniesieniami o Michale Karbowniku z Legii Warszawa: - Jeśli zostanie sprzedany za 7-8 milionów euro, to będzie to sukces Legii. A tu słyszę o Buksie, że ma odejść za 5-6 milionów. Ja bym na to patrzył ze spokojem. Na dziś, liczba minut rozegranych w ekstraklasie przez Karbownika i to jak gra, to poziom, do którego Olkowi jeszcze daleko. A najdrożej piłkarzy sprzedaje właśnie Legia. Dlatego wydaje mi się, że te kwoty, o których czytam w przypadku Olka, są trochę abstrakcyjne.

Buksa jest dziś na ustach całej Polski, ale Stolarski ostrzega, że to nie musi trwać wiecznie: - Wiele przypadków pokazuje, że w jednym momencie jesteś na topie, a za chwilę może cię nie być na świeczniku. To tylko piłka, zdarzają się na przykład kontuzje. Rok temu rozmawialiśmy w podobnym tonie o innym wiślaku, Danielu Hoyo-Kowalskim. A tymczasem od zeszłej wiosny "Dani" nie zagrał już w ekstraklasie. Został schowany do szafy, a rok temu, po kilku meczach w podstawowym składzie Wisły, też było nim wielkie zainteresowanie.

Źródło artykułu: