Koronawirus i oszustwa zabiły chińskiego giganta. Tianjin Tianhai to już historia

Getty Images / XIN LI / Na zdjęciu: Alex Witsel w barwach klubu Tianjin Tianhai
Getty Images / XIN LI / Na zdjęciu: Alex Witsel w barwach klubu Tianjin Tianhai

Byli znani piłkarze, długofalowe plany i niemal nieograniczone pieniądze. Dziś nie ma już nic, a były właściciel siedzi w więzieniu. Tak prezentuje się historia chińskiego Tianjin Tianhai. Klubu, który od 12 maja 2020 roku już nie istnieje.

Klub z Tianjin był jednym z tych, który miał największe sportowe ambicje. Jego właścicielem został w 2016 roku miliarder z branży medycyny tradycyjnej Shu Yuhui, który zmienił nazwę z Tianjin Songjiang na Tianjin Quanjian i rozpoczął marsz po wielkie sukcesy. Pierwszym z nich był awans do Super League w 2016 roku. Wówczas drużynę prowadził Fabio Cannavaro.

Rok później ekipa z dwunastomilionowego miasta leżącego na wschodzie Chin była już trzecią ekipą w kraju, a jej barwy przywdziewali tacy piłkarze jak Alexandre Pato, Jadson, Luis Fabiano czy Axel Witsel.

- To był bardzo trudny wybór. Z jednej strony miałem ofertę z Juventusu - wielkiej drużyny i klubu ze światowego topu Ale z drugiej pojawiła się oferta, której z myślą o rodzinie nie mogłem odrzucić - tłumaczył wówczas Belg, który za jeden sezon gry w Tianjin miał zarobić 20 milionów euro.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening

Właściciel w więzieniu

W 2018 roku zespół pisał swoją historię w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Po raz pierwszy od początku istnienia (2006) awansował do ćwierćfinału rozgrywek. W nim jednak przegrał z japońskim Kashima Antlers (0:3 i 0:2), po czym odpadł z rywalizacji o klubowe mistrzostwo kontynentu.

Czarne chmury zaczęły gromadzić się nad klubem na przełomie lat 2018-2019. Firma Shu Yuhuiego - Quanjian Group - została oskarżona o oszustwa marketingowe, a jej szefa aresztowano na dziewięć lat. Nałożono na niego również siedem milionów dolarów kary.

Klub przejęła Federacja Piłkarska Tianjin, która zmieniła jego nazwę na Tianjin Tianhai. Wiązało się to z cięciami w budżecie. Jako ostatni z zagranicznych gwiazd klub opuścił Alexandre Pato, który przeniósł się do Sao Paulo FC.

Tianjin Tianhai nie radził już sobie tak dobrze, jak w poprzednich latach. Zajął czternastą pozycję, a świat obiegały informacje o coraz większych zaległościach finansowych. Ciosem - jak się później okazało - nokautującym był dla klubu wybuch pandemii koronawirusa. 12 maja klub oficjalnie poinformował o bankructwie.

Rozgrywki piłkarskie w Chinach nadal nie zostały rozpoczęte (obowiązuje tam system wiosna-jesień), ale już wiadomo, że drużyny z Tianjin w niej nie zobaczymy. Jej miejsce zajmie Shenzhen FC - klub, który w poprzednim sezonie Super League zajął miejsce w strefie spadkowej.

W planach potęga, w historii... pustka

Piłka nożna w Chinach z naszego, europejskiego, punktu widzenia wydaje się perspektywą odległą i egzotyczną. Wszak na mundialu reprezentację tego kraju oglądaliśmy tylko raz, w 2002 roku w Korei i Japonii. Wówczas ekipa trenera Bory Milutinovicia odbiła się od Brazylii, Turcji (późniejszych półfinalistów) oraz Kostaryki i z bilansem bramek 0:9 zakończyła przygodę z mistrzostwami świata.

Wraz z wejściem w kolejną dekadę pojawiły się kolejne pomysły na rozbudzenie futbolowego ducha w kraju liczącym ponad 1,3 miliarda mieszkańców. Kołem zamachowym był wybór na prezydenta kraju Xi Jinpinga, wielkiego entuzjasty piłki nożnej, w 2013 roku. Z racji na panujący ustrój, przedstawiciele władz nie gasiły jego wizji, a wręcz przeciwnie - starali się ją wspierać.

To przecież nie przypadek, że terminarz hiszpańskiej La Liga są planowany tak, by przynajmniej jedno ze spotkań w kolejce rozpoczynało się o godzinie 12:00 lub 13:00 naszego czasu. To ukłon w stronę potężnego rynku azjatyckiego, w którym miliony telewidzów przekładają się na miliony dolarów płynących z praw do transmisji.

Lippi się poddał

Jak sytuacja związana z koronawirusem wpłynie na chiński futbol? Trudno przewidzieć, czy detereminacja prezydenta Jinpinga jest większa niż kryzys finansowy. Chiny mają przecież w perspektywie organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku. Były też ogromne ambicje, by piłkarska reprezentacja awansowała na mundial w Katarze.

"Były", bo sytuacja reprezentacji Chin w eliminacjach strefy AFC mocno skomplikowała się po jesiennej porażce z Syrią. Selekcjoner Marcello Lippi w listopadzie ubiegłego roku zrezygnował z funkcji, bo uznał, że szanse na awans są już niewielkie. A jeszcze niedawno zarzekał się, że potrzeba naturalizować jak największą liczbę obcokrajowców.

Wcześniej chiński rząd przeznaczał ogromne pieniądze na szkółki piłkarskie, by wychować zdolną młodzież, która w przyszłości miała stanowić trzon kadry. Wystarczy przytoczyć przykład akademii Guangzhou Evergrande. Ośrodek ten wybudowano za około 185 milionów dolarów, a zobaczyć go można TUTAJ.

Komentarze (0)