Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.
W tegorocznej edycji rozgrywek o Puchar Polski do 1/8 finału dotarł drugi zespół Legii Warszawa. W 1993 roku rezerwom Ruchu Chorzów udało się dojść aż do finału. Droga do decydujących gier trwała ponad dwa lata.
Kiedy drugi zespół Niebieskich rozpoczynał rywalizację, w ekipie występowali piłkarze, którzy kilka miesięcy później z powodzeniem zaczęli przebijać się do pierwszego zespołu (Roman Dąbrowski, Piotr Mosór, Mariusz Śrutwa, Michał Probierz).
ZOBACZ WIDEO: Nowe zasady bezpieczeństwa zabiją "cieszynki" po bramkach? Kownacki: Nie wszystkiego da się przestrzegać
Po zwycięskich grach w podokręgu, a następnie okręgu Ruch II w sierpniu rozpoczął walkę na szczeblu krajowym. Pierwszym rywalem był BKS Stal Bielsko-Biała (1:0), kolejnym Polonia Bytom (2:1). W 3. rundzie na bocznym stadionie przy ulicy Cichej Niebiescy podejmowali Raków Częstochowa. W końcówce dogrywki, przy stanie 1:1, sędzia podyktował rzut karny dla gości. Wściekły bramkarz Niebieskich Piotr Lech omal nie zlinczował arbitra. Golkiper "jedenastkę" obronił i przy zapadających ciemnościach sędzia zarządził konkurs rzutów karnych. Stojący tuż za bramką fani Niebieskich skutecznie deprymowali częstochowian i w "jedenastkach" Ruch wygrał 4:2.
W następnej rundzie poprzeczka poszła w górę. Ruch grał z Olimpią Poznań, czyli zespołem ekstraklasy. Niebiescy wygrali 1:0. W tym samym czasie do kolejnej rundy awansował pierwszy zespół, który z rozgrywkami pożegnał się w następnym meczu, przegrywając z Widzewem. "Rezerwiści" awansowali dalej, po dogrywce 2:1 pokonując Miedź Legnica.
Od ćwierćfinałów rozgrywano po dwa mecze. Ruch II trafił na występującą w II lidze Wisłokę Dębica i po dwóch wygranych (2:0 i 1:0) znalazł się w półfinale. Od momentu pożegnania się z rozgrywkami pierwszej drużyny rezerwy mogły być wzmocnione trzema piłkarzami wcześniej niemogącymi grać w drugim zespole. Ruch skorzystał z tej możliwości.
W półfinale chorzowianie zagrali ze Śląskiem. We Wrocławiu Ruch uratował remis w końcówce, po golu zdobytym przez Michała Probierza. W rewanżu tylko przez moment Niebiescy mogli drżeć o awans. Ruch prowadził już 2:0, na 2:1 trafił Siergiej Basow. Chorzowianie odpowiedzieli dwoma golami i po wygranej 4:1 znaleźli się w finale.
W nim ich rywalem był GKS Katowice. Zespół z Bukowej eliminował kolejno: Górnika Pszów (2:0), Wisłę Kraków (1:0 po dogr.), ŁKS Łódź (1:0, 0:0) i Legię Warszawa (1:0, 0:0).
Finał rozegrano na Stadionie Śląskim kilka tygodni po pamiętnym meczu z Anglią, na którym doszło do ogromnych burd na trybunach. To było ostatnie spotkanie na chorzowskim "gigancie" przed zamknięciem i pierwszej z kilku modernizacji.
Na mecz przyszło ponad 10 tysięcy kibiców, liczniejszą grupę stanowili chorzowianie. Jednak większość obiektu była pusta, co trochę psuło odbiór widowiska. - Mecz w zasadzie przebiegał po naszej myśli. Zakładaliśmy grę z kontry, licząc na szybkich Radka Gilewicza i Romka Dąbrowskiego - zdradził po meczu taktykę Tomasz Fornalik.
Ruch szybko objął prowadzenie. W 37. minucie do siatki trafił Mariusz Śrutwa. Wydawało się, że Niebiescy kontrolują przebieg gry. Po przerwie chorzowianie powinni podwyższyć wynik. W 51. minucie w sytuacji sam na sam z Januszem Jojką znalazł się Roman Dąbrowski. 21-letni wówczas napastnik uderzył w bramkarza. Katowiczanie wyprowadzili kontrę i po błędzie obrony Piotra Lecha pokonał Marian Janoszka.
Do końca meczu oraz w dogrywce gole nie padły. Sędzia zarządził konkurs rzutów karnych. W nich pomylił się tylko jeden zawodnik. W drugiej serii Radosław Gilewicz uderzył podobnie jak podczas Euro 2016 Jakub Błaszczykowski. Jojko wyczuł intencje strzelca i sparował piłkę. Pozostali zawodnicy postawili na siłę. Bramkarze nie mieli szans na skuteczne interwencje. Decydujący rzut karny wykorzystał Adam Ledwoń i katowiczanie mogli cieszyć się ze zdobycia Pucharu Polski.
Największy pechowiec finału Radosław Gilewicz, jeden z piłkarzy dołączony z pierwszej drużyny, nie krył łez. Napastnika pocieszali koledzy z zespołu i kibice. Jak się później okazało, był to ostatni występ tego snajpera w Ruchu. Kilka tygodni później Gilewicz przeszedł do FC Sankt Gallen.
- W dużym stopniu o naszym niepowodzeniu zadecydowała niewykorzystana sytuacja przez Romka Dąbrowskiego, ale tak już w sporcie jest - smucił się trener pierwszego zespołu Edward Lorens. Szkoleniowiec w decydujących grach prowadził drużynę wspólnie z trenerem rezerw Ksawerym Bibrzyckim.
Ruch okazał się największym przegranym sezonu. Do końca rozgrywek Niebiescy walczyli o mistrzostwo Polski i prawo gry w europejskich pucharach. W lidze chorzowianie finiszowali na 4. pozycji i mimo wydarzeń na koniec sezonu (odebranie tytułu Legii Warszawa i pozbawienie Wojskowych i łodzian prawa gry w Europie) nie otrzymali możliwości pokazania się w rozgrywkach europejskich.
W Pucharze Zdobywców Pucharów katowiczanie trafili na Benfikę Lizbona i po porażce w pierwszym meczu 0:1 w rewanżu zremisowali 1:1 i pożegnali się z rozgrywkami.
Od 1993 roku GKS Katowice czeka na zdobycie kolejnego Pucharu Polski. Ruch po trofeum sięgnął w 1996 roku.
PAMIĘTNE MECZE - TUTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW
Czytaj także:
Sensacyjny finał rozgrywek Pucharu Polski. W karnych lepszy II-ligowiec
Zamiast świętowania mistrzostwa Polski gonitwy z milicją