"Polska widziała, a wy jesteście niewidomi". Sezon z dogrywką

Newspix / Mieczysław Świderski / Na zdjęciu: Ryszard Kulesza
Newspix / Mieczysław Świderski / Na zdjęciu: Ryszard Kulesza

- Polska widziała, a wy jesteście niewidomi - grzmiał z mównicy wiceprezes PZPN Ryszard Kulesza. Zamieszanie po zakończeniu sezonu 1992/1993 trwało kilka tygodni. O tzw. niedzieli cudów mówi się do dzisiaj.

Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.

W sezonie 1992/93 w czołówce tabeli ekstraklasy długi panował spory ścisk. O medale walczyło pięć klubów. Po rundzie jesiennej w lidze prowadził Lech Poznań, który wyprzedzał ŁKS Łódź i Ruch Chorzów. Na kolejnych miejscach plasowały się zespoły Widzewa Łódź i Legii Warszawa. Wojskowi do Kolejorza tracili cztery punkty.

Wiosną w lidze dochodziło do przetasowań. W końcówce ligi szanse na tytuł miały już tylko trzy drużyny. Tuż przed finiszem prowadziła Legia, która lepszym stosunkiem bramek wyprzedzała ŁKS. Tuż z tymi klubami plasował się Lech. Łodzianie od 30. kolejki wygrywali wszystko, a Legia od 31.

ZOBACZ WIDEO: Ekspert ocenia powrót Bundesligi. "Dynamika zdarzeń jest olbrzymia. To jak serial na Netfliksie"

W decydującej serii warszawski zespół grał w Krakowie z Wisłą. Z kolei łodzianie podejmowali zdegradowaną już Olimpię Poznań. Lech, który w tytuł już zbytnio nie wierzył, walczył na własnym stadionie z Widzewem Łódź.

Przed 34. kolejką Legia miała tyle samo punktów co ŁKS, ale miała lepszy bilans bramkowy. Łodzianie marząc o tytule musieli wygrać z poznańskim zespołem trzema golami wyżej niż warszawski zespół z Wisłą.

Tego co wydarzyło się na dwóch stadionach nikt się nie spodziewał. W meczach w Krakowie i Łodzi padło łącznie czternaście bramek. Kanonadę rozpoczęła Legia. W 1. połowie warszawski zespół zdobył dwa gole. Później za strzelanie wziął się ŁKS, który do przerwy zdołał zdobyć trzy bramki. Słuchacze popularnego wówczas studia S-13 już czuli, że coś nie do końca jest tak, jak być powinno.

Jeszcze większe cuda zaczęły się po zmianie stron. ŁKS trafił na 4:0 i był w tabeli o jedną zdobytą bramkę za Legią. Piłkarze z Warszawy zaatakowali i w niespełna kwadrans zdobyli cztery gole. W międzyczasie łodzianie podwyższyli wynik na 5:0, ale tytuł mistrzowski odjeżdżał od nich bezpowrotnie.

W końcówce meczu Olimpia zdobyła honorowego gola, na co ŁKS odpowiedział dwoma bramkami. W efekcie ŁKS wygrał 7:1, a Legia 6:0. Tytuł po latach powędruje do Warszawy? Jak się okazało, to nie był koniec sezonu, czekała nas dogrywki przy "zielonym stoliku".

Problemu zaraz po meczu nie widział trener Legii Janusz Wójcik. Szkoleniowiec w rozmowie z reporterem Telewizji Polskiej Andrzejem Szelągiem wypowiedział zaskakujące słowa. - Czy żeby udowodnić, że jest się najlepszy zespołem potrzebna jest do tego drobna reżyseria - zapytał prowokacyjnie dziennikarz. - Gdyby padła siódma czy ósma bramka to ktoś też by powiedział, że Legia wyreżyserowała. (...) W każdej lidze pewna reżyseria musi być. Uważam, że Legii nie sprzyjała ta reżyseria. Byliśmy zespołem, który musiał przez cały czas walczyć z trudnościami - odpowiedział Wójcik.

Opinia publiczna zbulwersowana była wydarzeniami z ostatniej kolejki. Początkowo PZPN ukarał kluby karami finansowymi. Następnie na światło dzienne wyciągnięta została afera dopingowa. Badania miały wykazać, że niedozwolone środki zażywał Roman Zub. Ostatecznie okazało się, że klub nie może za takie postępowanie swoje zawodnika być ukarany walkowerem.

PZPN sprawy nie zamiótł pod dywan. Podczas nadzwyczajnego zjazdu sprawę na ostrzu noża postawił wiceprezes związku Ryszard Kulesza. - Proszę panów, wy żyjecie na innym świecie. Jeśli Polska licząca prawie 40 mln, a sportowa to przynajmniej połowa, uznaje, że są świństwa w naszym piłkarstwie i to tolerujecie, to ja jako wiceprezes związku mam to firmować? Kasety w moim domu oglądałem dziesięć razy. To, co się działo w Krakowie, to nawet dziecko 2-letnie zauważy jak, to było nieelegancko robione. Jeszcze raz mówię, Polska widziała, a wy jesteście niewidomi - grzmiał z mównicy działacz.

Ostatecznie, po burzliwej debacie, postanowiono uznać mecze w Krakowie i Łodzi za nierozegrane. Zespołom Legii i ŁKS w takiej sytuacji odjęto dwa punkty i liderem, a zarazem mistrzem Polski został Lech. Poznaniacy w ostatniej kolejce 3:3 zremisowali z Widzewem. To wystarczyło do zdobycia tytułu.

Klub z Bułgarskiej reprezentował Polskę w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Zarówno Legia jak i ŁKS zostały wykluczone z gry w Pucharze UEFA. Nie wiadomo dlaczego szansy pokazania się w Europie nie otrzymały kolejne zespoły w lidze, czyli 4. Ruch Chorzów i 5. Widzew Łódź.

Przepychanki pomiędzy związkiem, a czującą wielką krzywdę Legią trwały jeszcze kilka tygodni. W efekcie na kilka miesięcy z gry w kadrze zrezygnował Wojciech Kowalczyk. Przy Łazienkowskiej do dzisiaj nie wszyscy potrafią pogodzić się z decyzjami podjętymi po tzw. niedzieli cudów.

PAMIĘTNE MECZE - TUTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW

Czytaj także:
Sensacyjny finał rozgrywek Pucharu Polski. W karnych lepszy II-ligowiec
Zamiast świętowania mistrzostwa Polski gonitwy z milicją

Źródło artykułu: