Bundesliga. Łukasz Piszczek, czyli tak zostaje się legendą

Przychodził za darmo ze spadkowicza Bundesligi a został legendą Borussii Dortmund. Na takie miano zasłużył sobie Łukasz Piszczek przez dekadę gry w stolicy Westfalii. I jeszcze nie koniec - w środę 34-latek przedłużył kontrakt o kolejny rok.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Łukasz Piszczek Getty Images / Na zdjęciu: Łukasz Piszczek
 - To będzie odpowiedni czas na zakończenie kariery - mówił w 2018 roku po przedłużeniu o dwa lata kontraktu z Borussią Dortmund. Wydawało mu się, że mając 34 lata nie będzie już w stanie grać na najwyższym poziomie. Że w tym wieku nie będzie już potrzebny klubowi walczącemu o mistrzostwo Niemiec i grającemu regularnie w Lidze Mistrzów.

Dziś wiemy, że Łukasz Piszczek bardzo się pomylił.

W środę stało się jasne, że były już reprezentant Polski przedłużył o kolejny rok kontrakt z BVB (więcej TUTAJ). I nie słychać głosów sprzeciwu wśród kibiców ze stolicy Westfalii. W ostatnich miesiącach Piszczek udowodnił, że wciąż może być ważnym ogniwem drużyny, nawet nie grając już na prawej obronie.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Nieodpowiedzialne zachowanie piłkarza Herthy Berlin. "Każdy łapał się za głowę"

Dziś jest legendą klubu, obok tak wielkich postaci, jakimi dla Borussii są choćby Stefan Reuter, Jan Koller czy Michael Zorc. I jest legendą nie do końca oczywistą.

Ucieczka przed drugą ligą

Bo czy przecież w 2010 roku ktoś mógł to przewidzieć? Przecież Piszczek przychodził do Borussii z Herthy Berlin, która właśnie spadła do 2. Bundesligi. Sam mówił wówczas, że nie było mu łatwo podjąć decyzję o transferze, że przekonała go dalsza możliwość gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym.

Przychodził więc ze spadkowicza, jako wolny zawodnik. Na dodatek na prawą stronę obrony, gdzie za rywala miał Patricka Owomoyelę, piłkarza mającego za sobą grę w reprezentacji Niemiec, wciąż będącego w kręgu zainteresowań Joachima Loewa.

Jego transfer budził znacznie mniejsze zainteresowanie niż przenosiny w tym samym czasie do Dortmundu Roberta Lewandowskiego, za którego Borussia zapłaciła niemałe pieniądze (4,5 mln euro) i na którego gole tak liczono. W klubie był już też trzeci z Polaków - Jakub Błaszczykowski miał już wyrobioną markę w drużynie i miejsce w "11".

Sezon rozpoczął jeszcze jako rezerwowy u Juergena Kloppa, jednak otrzymanej szansy nie zmarnował. To Piszczek rozegrał w sezonie więcej meczów od Błaszczykowskiego, to on został wybrany najlepszym prawym obrońcą Bundesligi sezonu 2010/2011.

- Naprawdę nie znam innego, tak grającego obrońcy na świecie. Nie chcę przesadzać, ale... dam ten przykład - Dani Alves. On też jest ciągle w biegu, ciągle w ataku, ale nie jest tak dobry w defensywie - mówił o nim wkrótce Klopp, który był wręcz zakochany w swoim żołnierzu i nie wyobrażał sobie bez niego "11".

Jedyny, który odmówił Mourinho

Potem przyszły ogromne sukcesy. Dwa mistrzostwa Niemiec, dwa Puchary Niemiec i wspaniały sezon 2012/2013, w którym Borussia dotarła do finału Ligi Mistrzów. Po drodze wyeliminowała Real Madryt z Jose Mourinho na ławce rezerwowych. Portugalczyk już wtedy chciał go w swoim zespole. Co zrobił Polak? Odmówił.

- Jose przyznał, że jesteś jedynym zawodnikiem, który nie chciał do niego przyjść - mówił potem do Piszczka prezes BVB Hans-Joachim Watzke.

Na równie duży szacunek u kibiców Borussii Piszczek zapracował we wspomnianym sezonie 12/13, gdy nie chciał poddać się operacji biodra i wiosną grał na tzw. zastrzykach. Polak wiedział, że taka szansa na wygranie Ligi Mistrzów może się już nie powtórzyć i ryzykował. Kibice BVB widzieli u niego poświęcenie i nigdy mu tego nie zapomnieli.

Podobnie jak jego nieustannej walki o powrót do formy sprzed kontuzji czy pozostanie w klubie, nawet gdy dla Borussii przyszły gorsze czasy po odejściu Kloppa i Lewandowskiego. Wkrótce odszedł też Błaszczykowski - Piszczek został i stał się symbolem solidności. I absolutnym pewniakiem do gry dla wszystkich szkoleniowców BVB.

Thomas Tuchel, Peter Stoeger i Lucien Favre - wszystkich łączy praca w Westfalii i uwielbienie dla polskiego obrońcy. Każdy z nich nie wyobrażał sobie Piszczka poza "11". Nawet Tuchel, który rzadko publicznie chwali swoich zawodników, przyznał, że jest w naszym rodaku po prostu zakochany.

- Łukasz to nasza legenda. Świetny chłopak na boisku i poza nim. Jako szef akademii Borussii Dortmund chcę podkreślić, że "Piszczu" to dla młodych chłopaków wzór do naśladowania - chwalił go w 2017 roku Lars Ricken. Wówczas Polak nie był jednak pewien, czy zostanie w klubie na kolejne lata.

Wygasał bowiem jego kontrakt z Borussią, Piszczek kończył też grę w reprezentacji Polski. Podjęcie dwóch kategorycznych decyzji było jednak niepotrzebne, bo klub zaproponował mu nową umowę. Przedłużył ją wtedy o dwa lata i mówił wprost, że w 2020 roku będzie chciał, właśnie w Dortmundzie, zakończyć karierę.

- Cieszę się bardzo, ponieważ było to moje marzenie, aby zakończyć karierę w Borussii Dortmund - mówił wówczas Piszczek. I prawdopodobnie tak się stanie, jednak nie w tym roku. Może jeśli nadal grałby na prawej obronie. Tymczasem niedawno ten sam trener, który stworzył go na tej pozycji, ponownie zmienił mu miejsce na boisku i przedłużył karierę.

Przedłużona kariera

Lucien Favre jest w Europie znany dzięki wieloletniej pracy w Niemczech i Francji, jednak dla Polaków zawsze już będzie osobą, której reprezentacja Polski zawdzięcza posiadanie w kadrze czołowego prawego obrońcy świata. To jeszcze w Hercie Szwajcar zmienił Piszczkowi pozycję z napastnika/skrzydłowego na bocznego defensora. Tak naprawdę wtedy, w 2009 roku, w wieku 24 lat Piszczek rozpoczął karierę.

Teraz, gdy zbliżał się do jej zakończenia, ich drogi znów się spotkały, a Favre po raz kolejny postanowił coś wykombinować. I znalazł doskonałe rozwiązanie - w systemie gry przez Borussię 1-3-4-3 Piszczek jest ustawiany z prawej strony bloku obronnego, co okazało się znakomitym rozwiązaniem dla drużyny i dla Polaka.

Piszczek zbiera za swoje występy w tym sezonie świetne oceny, został kapitanem Borussii i jeśli tylko nie dokucza zdrowie, może liczyć na miejsce w podstawowej "11".  - To znakomity zawodnik, ma fantastyczną mentalność, jest zawsze gotowy do ciężkiej pracy. To podoba się każdemu trenerowi - przekonuje trener BVB.

- Podpisanie z nim nowego kontraktu wydawało nam się po prostu naturalne - powiedział w środę dyrektor sportowy Borussii Michael Zorc, komentując przedłużenie umowy z Polakiem do 2021 roku.

Kochają go kibice, uwielbia trener, szanują działacze. Piszczek jest żywą legendą wielkiego niemieckiego klubu i już zawsze będzie w Dortmundzie witany z otwartymi ramionami, nawet jeśli w przyszłym roku zakończy karierę. Ale czy możemy być tego pewni?

Nowe informacje ws. wznowienia sezonu Serie A. Czytaj więcej--->>>

Czy Łukasz Piszczek zakończy karierę w 2021 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×