Zbigniew Lach, członek zarządu PZPN, oburza się na zwyczaje panujące na Miodowej. Lach porównuje związek do mafii i stwierdza, że w związku po wyborach nowego prezesa i zarządu, kompletnie nic się nie zmieniło.
- W polskiej piłce nadal jest taka mafia, że niech jasna krew zaleje. Kiedy wchodziłem do zarządu myślałem, że coś się zmieni, ale gdzie tam - irytuje się członek zarządu PZPN.
Lach jest przekonany o tym, że związkiem rządzi nie prezes Grzegorz Lato, lecz sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina. Lach uważa, że to właśnie Kręcina pociąga za sznurki i stoi za wieloma dziwnymi decyzjami.
- Latą kręci Zdzisław Kręcina i ja mu to mówię w twarz. Jakieś dziwne wycieczki do Afryki i nie wiadomo gdzie, jakieś tajne kontrakty, które zawiera się raz-dwa. Już nie mogę na to patrzeć - denerwuje się Lach.
Lach, członek zarządu PZPN, odniósł się do zawartego przez PZPN 10-letniego kontraktu z firmą SportFive, której szczegóły omówiono, wedle nieoficjalnych informacji, podczas wyjazdu do Republiki Południowej Afryki.
Zarzutami Lacha zupełnie nie przejmuje się prezes PZPN. Lato zauważa jedynie, że słowa, które padają w kuluarach piłkarskiej centrali, nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego.
- Kręcina? Ale się uśmiałem. Ja się nikomu nie dam manipulować. A to, co sobie mówimy na zarządach jest słodką tajemnicą i na zewnątrz nie powinno wychodzić - ucina szef PZPN.