- O powołaniu dowiedziałem się w poniedziałek od trenera Adama Nawałki. Byłem szczęśliwy, bo reprezentacja to nadal moje marzenie, ale przyjąłem to wszystko spokojnie. Zawsze wiedziałem, że ciężka praca popłaca - mówi w wywiadzie dla Dziennika Artur Wichniarek. Polak strzelił w tym sezonie siedem goli w Bundeslidze i już zapisał się na kartach historii Armini. Został bowiem najlepszym strzelcem w całej historii tego klubu. Z tego powodu nosi przydomek "Król Artur".
- Dopiero teraz jestem prawdziwym królem, bo niedawno zostałem najlepszym strzelcem w historii klubu. Czy siedem goli mniej więcej na półmetku to dużo? Cóż, spójrzmy na tabelę strzelców. Pierwszy jest Luca Toni z Bayernu - dziewięć bramek. Gdybym ja grał w Bayernie, to być może miałbym więcej sytuacji i być może więcej trafień. Ale gram w Arminii. Nie ma sensu gdybać - dodał Wichniarek. - Zamierzam z bardzo dobrej strony pokazać się w meczu towarzyskim z Czechami i sprawić, aby Beenhakker miał porządny ból głowy. Tylko tyle i aż tyle - zakończył reprezentant Polski.