Wisła Kraków wznowi ligową rywalizację w sobotę wyjazdowym meczem z Piastem Gliwice (godz. 17:30). Przy Okrzei 20 zamelduje się też Kazimierz Kmiecik, który z racji wieku mógł mieć wątpliwości, czy wziąć udział w restarcie rozgrywek.
- Nie mam żadnych obaw. Badania zrobione, wyniki negatywne, wszystko w porządku. Teraz tylko grać mecze i wrócimy do normalności - mówi nam najskuteczniejszy piłkarz w historii Białej Gwiazdy (153 gole w lidze), czterokrotny król strzelców Ekstraklasy, który dziś jest jednym z asystentów Artura Skowronka.
69-latek zapewnia, że nie zastanawiał się nad tym, by w czasie epidemii próbować się oszczędzać i pozostać w domu. A im bliżej pierwszego meczu, tym czuł coraz mocniejszy dreszczyk emocji. - Bez piłki, bez Wisły - nie widzę się w ogóle. Siedziałem parę dni w domu, to już czegoś brakowało. Piłka była i jest dla mnie wszystkim - deklaruje. - Na pewno wszyscy tęsknimy za rozgrywaniem meczów. Trening to jeszcze nie to. A mecz to zawsze adrenalina, nerwówka, pytania "jak to będzie?" - dodaje srebrny medalista MŚ 1974.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
Choć Kmiecik jest obecny w ligowej piłce od ponad pół wieku i wydawać by się mogło, że widział już wszystko, to obecna sytuacja jest dla niego nowością. Przypomina jednak, że sama kilkutygodniowa przerwa w sezonie dawniej była czymś normalnym: - W moich czasach same przygotowania do gry były dłuższe. Granie kończyło się z początkiem grudnia, prawie miesiąc trwało, zanim wznawiano treningi. A przygotowania trwały aż do marca.
Zagrożony rekord
Jako były znakomity napastnik, trener Kmiecik szczególnie dużo pracuje z wiślackimi snajperami. I sam zastanawia się, czy najbardziej doświadczony z nich Paweł Brożek wykorzysta szansę, jaką daje mu wznowienie rozgrywek. Czy 37-latek dogoni Kmiecika w liczbie trafień dla Białej Gwiazdy? Ostatniego gola strzelił 6 grudnia, od tego czasu miał problemy zdrowotne. Najpewniej to jego ostatni sezon w ekstraklasie.
- Na pewno Paweł będzie chciał zaprezentować się jak najlepiej. Jest przygotowany, trenuje normalnie, z drużyną. Teraz tylko mecze pokażą, co dalej. Ale na pewno ma szansę mnie dogonić, bo zostało jeszcze sporo spotkań, a co jak co, ale Paweł bramki potrafi strzelać. Tego się nie zapomina - mówi Kmiecik.
O losy rekordu 69-latek drżeć nie zamierza. Mimo że Brożek ma już na koncie 149 goli w ekstraklasie, w tym 144 dla Wisły. - Jak Paweł będzie strzelał, a Wisła będzie wygrywała, to lepiej dla klubu i dla wszystkich. Dla mnie też - przekonuje.
Jeszcze niedawno przed klubami PKO Ekstraklasy roztaczała się przykra perspektywa grania bez kibiców do końca sezonu. Dla takiego zespołu jak Wisła byłoby to wyjątkowo bolesne, dlatego trener Kmiecik liczył, że ten stan nie utrzyma się zbyt długo. I rzeczywiście, w piątek zapowiedziano, że od 19 czerwca fani - choć w ograniczonej liczbie - będą mogli wrócić na trybuny.
- Wszystkim zależy na tym, by kibice mogli niebawem znów przyjść na stadion i mecze oglądać na żywo. Widzimy, że to wszystko pomału ruszyło. Dobrej myśli trzeba być - komentuje legenda Wisły.
W okresie, gdy drużyny nie mogły jeszcze trenować w grupach, trener Kmiecik też indywidualnie pracował nad formą. Cały czas może nią zawstydzać niejednego ligowca. - Jestem w takiej sytuacji, że mogłem poćwiczyć w domu. Kontakt z zawodnikami mieliśmy przez połączenia wideo. Tak, jak każdy profesjonalny zawodnik wie, co ma w takiej sytuacji robić, tak i profesjonalny trener ma tę świadomość - tłumaczy.
Sztafeta pokoleń
Żal mu było tylko wnuczka Franka, który w czasie samoizolacji nie mógł sobie w mieszkaniu miejsca znaleźć - tak tęsknił za piłką. - Już chciał w piłkę grać nawet w domu. Już go "rozrywało". Na szczęście teraz wrócił do treningów w Unii Oświęcim - opowiada.
- Ale dla takich małych dzieci to był duży problem, bo one muszą być cały czas w ruchu. A w czterech ścianach było ciężko. Dobrze, że Franek miał gdzie wyjść na chwilę, koło domu. Ale te dzieciaki, które mieszkają w blokach - na pewno je "nosiło". A jak ktoś ma dwoje czy troje, to już nie wyobrażam sobie, jaki to musiał być kłopot - mówi trener Wisły.
Niespełna 10-letni Franek często bywa na stadionie Wisły i nieustannie biega z piłką po wszystkich jego zakamarkach. Nawet po tym, jak zręcznie "kapkuje", widać, że ma talent. Oczywiście po dziadku. - Mówię mu, żeby się uczył zwodów różnych i on to błyskawicznie wykonuje - cieszy się Kmiecik senior. I przyznaje, że marzy mu się, że pewnego dnia wnuczek założy koszulkę Białej Gwiazdy: - Liczę na to. Cały czas wpajam mu, żeby się przepisał do Wisły, jak skończy podstawówkę.
Franciszek byłby przedstawicielem trzeciego pokolenia Kmiecików w Wiśle. Syn Kazimierza, Grzegorz, jest wychowankiem Białej Gwiazdy, ale w pierwszej drużynie nie zaistniał. Może to wnuczek ma większy talent? - Trudno powiedzieć w tak młodym wieku. Ja, jako ojciec Grześka, w praktyce nie mogłem go trenować. Chciałem może za dużo od niego, zbyt wiele wymagałem i on się zrażał. Trenowanie syna to nie jest prosta sprawa. A z wnuczkiem jest łatwiej, bo bardziej słucha - przyznaje Kmiecik.
Czytaj również -> Wisła Kraków wykupiła Nikolę Kuveljicia
Czytaj również -> Waldemar Fornalik: Zderzymy się z problemami