Do 25. minuty wszystko przebiegało po myśli Korony. Można wytykać Petteri Forsellowi oponkę tłuszczu na brzuchu, ale mało kto w PKO Ekstraklasie ma tak ułożoną nogę. W 14. minucie Fin sprytnie uderzył z wolnego, przy tym na tyle soczyście, że piłka przełamała ręce Frantiska Placha. Słowak dosyć niefrasobliwie zabierał się do interwencji i popełnił jeden z największych błędów od czasu przyjazdu do Polski.
Magia Macieja Bartoszka działała.
Zatrudnienie trenera traktowano jak ostatnią deską ratunku dla Korony. Przed pandemiczną przerwą niewiele wskazywało, że kielczanie zdołają się podnieść i po raz kolejny oszukają przeznaczenie (czytaj - unikną spadku). Szkoleniowiec jak mało kto potrafi wycisnąć maksimum ze swoich zawodników, co już udowodnił podczas poprzedniej kadencji przy ulicy Ściegiennego. Zaczęło się wybornie, bo od kompletu punktów w dwóch pierwszych spotkaniach i zaledwie dwóch oczek straty do bezpiecznego miejsca.
Mistrz motywacji chyba tym razem zbyt mocno podziałał na Jakuba Żubrowskiego, bo jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy zachował się irracjonalnie i w 24. minucie wyciął równo z trawą Jorge Felixa. 45 metrów od własnej bramki. Jako że było to jego drugie ostre wejście w krótkim czasie, sędzia Bartosz Frankowski odesłał pomocnika do szatni. Maciej Bartoszek tylko złapał się za głowę. Po 1/4 spotkania jego piłkarze musieli ograniczyć siły w ofensywie, szykowali się na nadejście nawałnicy.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
Mistrzowie Polski bombardowali dośrodkowaniami, wrzutkami za plecy obrońców, szczególnie w wykonaniu Toma Hateleya. Korona ratowała co się da, stanęła dziewiątką przed polem karnym, właściwie nie zostawiała wolnej przestrzeni. Wytrzymała 40 minut. Mikkel Kirkeskov zawiesił piłkę w powietrzu, komiczną asystę zaliczył Piotr Parzyszek, z kiksa napastnika skorzystał Sebastian Milewski i zrehabilitował się za dużą pomyłkę sprzed chwili.
Piast dobił rywali jak rasowy bokser, Jorge Felix dopadł do bezpańskiej piłki i nie dał szans dobrze dysponowanemu Markowi Koziołowi. 1:2 to i tak najniższy wymiar kary, bo chociażby Patryk Tuszyński nie był w stanie trafić z dwóch metrów, a w doliczonym czasie gry w kuriozalny sposób na spalonym dał się złapać Milewski.
To nie tak, że Korona zupełnie oddała pole i do samego końca broniła się przed egzekucją. Dysponujący większymi atutami piłkarskimi Piast, teoretycznie liczący się w grze o tytuł, ciągle nadawał tempo, ale nie mający nic do stracenia kielczanie kilka razy wyszli z groźnymi kontrami. Placha zatrudniali Forsell i Pućko, mistrzowie Polski musieli ratować się awaryjnymi wybiciami. Pomimo porażki, Korona wyglądała całkiem nieźle i może mocno zamieszać na dole tabeli. Na razie Wisła Kraków odetchnęła. A Piast rusza w pogoń za Legią.
ZOBACZ: Terminarz Premier League zatwierdzony
ZOBACZ: Chorwacja wraca do życia
Korona Kielce - Piast Gliwice 1:2 (1:0)
1:0 - Petteri Forsell 14'
1:1 - Sebastian Milewski 65'
1:2 - Jorge Felix 76'
Korona: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Adnan Kovacević, Themistoklis Tzimopoulos, Michael Gardawski (77' Grzegorz Szymusik), Ognjen Gnjatić, Jakub Żubrowski, Marcin Cebula (66' Michal Papadopulos), Petteri Forsell, Matej Pućko (84' Bojan Cecarić), Jacek Kiełb
Piast: Frantisek Plach - Martin Konczkowski, Jakub Czerwiński, Uros Korun, Mikkel Kirkeskov, Tom Hateley, Tomasz Jodłowiec, Sebastian Milewski, Kristopher Vida (56' Tiago Alves), Jorge Felix (80' Patryk Sokołowski), Piotr Parzyszek (70' Patryk Tuszyński)
Żółte kartki: Gnjatić (Korona) oraz Kirkeskov (Piast)
Czerwona kartka: Żubrowski (Korona - 24 min., za dwie żółte)
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)