- Kai Havertz może być najlepszym z najlepszych - przekonuje Sławomir Czarniecki. 11 lat temu ten polski trener pracujący dla akademii Bayeru Leverkusen, używając pewnego fortelu, przekonał 10-letniego chłopca oraz jego rodziców, żeby przenieśli się z akademii Alemanii Aachen do Leverkusen, oddalonego godzinę jazdy samochodem od ich domu.
Potem Czarniecki prowadził Havertza w kategoriach U-12 i U-13 oraz z czasem czuwał nad rozwojem zawodnika jako koordynator akademii. A dziś może powiedzieć, że brał udział w wychowaniu jednego z największych talentów niemieckiej a może i światowej piłki ostatniej dekady.
Havertz po fantastycznej rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, miał nieco słabszą jesień, ale teraz strzela i asystuje jak szalony. 21-letni zawodnik ma już 11 bramek w Bundeslidze w tym sezonie i jest uważany jako cel transferowy największych klubów świata, z Realem Madryt i Bayerem Monachium, w którym miałby stworzyć duet z Robertem Lewandowskim, na czele. W sobotę Bayer Havertza podejmie w 30. kolejce Bundesligi właśnie mistrza Niemiec. Początek meczu o godz. 15:30.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"
Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Jak znaleźć takiego zawodnika jak Kai Havertz?
Sławomir Czarniecki: - Ja byłem obecny przy ostatnim etapie skautingu. Podczas meczu w kategorii U12 Bayer Leverkusen grał z Alemanią Aachen, która wtedy miała mocną akademię. Wcześniej wiedzieliśmy, że jest taki zawodnik, bo nasz skaut regionalny nas poinformował, nawiązał też pierwszy kontakt z rodzicami. W tamtym meczu wygraliśmy 8:3 a Kai strzelił trzy bramki. Ale, co ważne, nie były to bramki z bliska. Wszystkie zostały zdobyte z kontrataków, Kai bardzo szybko się przemieszczał, wygrywał pojedynki w ofensywie, był bardzo mocny w dryblingu i efektem tego były bramki. Szczerze mówiąc, trzeba by było nie znać się w ogóle na piłce, żeby nie zorientować się, że mamy do czynienia z wielkim talentem.
W czym się ten talent objawiał?
Jakby pan zobaczył 8-letniego Messiego to nie zastanawiałby się pan czy ma talent. Kai był bardzo szybki, szybko się poruszał, szybko myślał, miał niezwykłą swobodę w operowaniu piłką. Widać jak zawodnik zachowuje się będąc pod presją, w trudnej sytuacji. I on to miał. Oglądałem wcześniej Toniego Kroosa w tych kategoriach wiekowych i krótko mówiąc, to widać od razu. Takich zawodników w Niemczech nie ma co roku, to jest złoty strzał. Więc jak pan zobaczy takiego piłkarza, to będzie pan wiedział, że to jest ten, którego pan szuka. Najważniejsze było przekonać go do tego, by przeszedł właśnie do nas, że stworzymy mu najlepsze środowisko do rozwoju.
Było więcej chętnych klubów?
Tak, kilka. Z dużych klubów choćby 1.FC Koeln.
A niemieckie potęgi?
Bayern czy Borussia zgłosiły się już później, gdy miał 15, 16 lat. Ale został z nami. Ważne było też to, że był blisko domu, a rodzina w jego życiu odgrywa niebagatelne znaczenie. To bardzo normalni ludzie, rodzinni, pozytywni, ułożeni. Dom rodzinny jest niesamowicie ważny dla piłkarza. Jeśli rodzice mają coś z głową, to jak piłkarz ma być normalny? Osobowość bierze się z domu.
To ludzie z korzeniami piłkarskimi?
We wcześniejszym pokoleniu, dziadek Kaia grał nieźle w piłkę. Jego rodzice nie mieli nic wspólnego z piłką.
Czym ich przekonaliście?
Zaprosiliśmy ich do ośrodka, pokazaliśmy wszystko, potem poszliśmy na obiad. Umówiłem się z Rudim Voellerem i Michaelem Reschke, że będą przechodzili "przypadkowo" przez stołówkę i zagadają. I tak się stało. Dla dziecka może to mniejsze wrażenie, tu najważniejszy jest kompetentny trener, ale dla rodziców ogromne. Voeller i Reschke to nazwiska, które mają wielką wagę w Niemczech. Voeller to legenda, a Michael, mój mentor, to jeden z najlepszych specjalistów w Niemczech od piłki, jest niezwykle szanowany.
Od pierwszego dnia Kai był najlepszym zawodnikiem Bayeru?
O nie, do tego daleka droga. Najpierw musiał się wdrożyć, co zajęło jakieś trzy miesiące. Wchodził do drużyny powoli. Proszę nie zapominać, że trafił do jednej z najlepszych drużyn w tej kategorii wiekowej w Niemczech. To był bardzo wysoki poziom. Od U11 co roku zdobywała mistrzostwo Niemiec. A Kai był zawodnikiem późno rozwijającym się, był mniejszy od innych. Wielu zawodników było o korzeniach tureckich i afrykańskich. Dopiero potem, w kategoriach U15, 16 zaliczył ogromny skok pod względem fizycznym. Ale na początku był raczej mały. Myślę, że zajęło mu rok zanim zaczął się wyróżniać w drużynie.
Ktoś jeszcze przebił się z tej drużyny?
Kilku chłopców przeszło do profesjonalnej piłki. Choćby Kuba Bednarczyk gra w St. Pauli, Atakan Akanyak w Willem II, Guven Yalcin jest w Besiktasie, grał w kadrze Turcji, Chinedu Ekene jest w Hoffenheim, potem był też polski bramkarz Tomasz Kucz, na którego rozwój wciąż czekamy. Kilku chłopców gra w 2. i 3. Lidze niemieckiej.
Czyli piłka młodzieżowa to wciąż sport indywidualny uprawiany w zespole.
Tak można powiedzieć, drużyna była bardzo ważna jako świetne środowisko do rozwoju zawodnika. Kluczem jest tu cierpliwość. Jak robiłem wykłady dla trenerów, to pytałem: "Kto wie, że zdobyliśmy mistrzostwo Niemiec do lat 17?". Czasem ktoś się zgłosi, ale generalnie niewielu wie. Ale jak zapytam "Kto wie, kim są Kai Havertz i Benjamin Henrichs?" to wszyscy wiedzą. To chyba wiele mówi? Szkolenie to jest zawodnik.
Co jest decydujące?
Kilka spraw. Wyszkolenie oczywiście, cechy piłkarskie, inteligencja, ale też charakter. I to jest sprawa niebagatelna. To co wyróżniało tę jego grupę młodzieżową, to to, że wszyscy chcieli wygrywać, byli niezwykle ambitni. Jako skauci patrzymy na charakter zawodnika. Bo może pan przyjść na mecz i powiedzieć: "Ten czy tamten dobrze gra w piłkę", to nie jest wielka sztuka. Ale z czasem charakter zaczyna odgrywać dominującą rolę. A to jest kształtowane w najmłodszych latach.
Zawodnik potrzebuje szansy.
Oczywiście, Kai miał wielkie szczęście, że trafił na Rogera Schmidta, który stawiał na niego, pozwolił mu się rozwijać i to w czasie, gdy drużyna miała kryzys. Tworzenie zawodnika to wielowymiarowy proces, szansa jest niezbędna. Teraz na przykład Peter Bosz daje szansę Florianowi Wirtzowi, który przyszedł do nas mając 17 lat. Prawda jest taka, że jeśli chcesz wychować piłkarza, musisz dużo zainwestować, bardzo dużo.
Ale efekty mogą być niesamowite, już mówi się o zainteresowaniu Havertzem Realu i innych wielkich klubów, padają kwoty rzędu 80 milionów.
Nie sądzę, żeby poszedł za takie pieniądze. Raczej poniżej 100 milionów nie zostanie sprzedany.
Dużo.
Bo to zawodnik, który ma wszystko by zostać najlepszym piłkarzem świata, Myślę, że on jest piłkarzem kompletnym, doskonałym zarówno z przodu jak i z tyłu, świetnym taktycznie, technicznie, szybkim. To skarb dla każdego klubu. Myślę, że mając 24, 25 lat może być najlepszym z najlepszych. Wielcy piłkarze jak Messi i Ronaldo powoli kończą kariery, świat będzie potrzebował nowego numeru 1. Oczywiście są świetni piłkarze, wielkie talenty, ale Kai jest najlepszy.
ZOBACZ Bayer Leverkusen odrzuca ofertę Realu za Havertza
ZOBACZ Wszyscy wielcy chcą Havertza, Bayern bez wielkich szans